Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nosorożec. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nosorożec. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 grudnia 2013

Alibi

Tukan szedł w wąskim korytarzem w kierunku toalet. Łania była skąpo ubrana, na co Tukan od razu zwrócił uwagę, a dopiero po chwilo zauważył, że całe ubranie miała zaplamione krwią.. Dziewczyna zobaczyła go i wzdrygnęła.
- Pracowałaś dzisiaj w kuchni?- zapytał Tukan. Przygotowywanie jedzenia dla stada zawsze wiązało się z nie bardzo przyjemnym ćwiartowaniem trupów.
- Co? A... tak- skinęła dziewczyna.
- Swoja drogą dziwne, że nie umyłaś się wcześniej. Jest środek Dnia, wszyscy już śpią.
- I ja też chciałabym już spać!- prawie krzyknęła dziewczyna - Zostaw mnie już!
Wypchnięty z toalety Tukan skierował się w kierunku siłowni, czyli miejsca gdzie spotykała się banda Nosorożca.
Nie specjalnie przyjaźnił się z Łanią, ale nigdy nie była dla niego tak ostra. W sumie, co się dziwić, pomyślał, w końcu miała już męża. Tukan zaczął myśleć o jej skąpym stroju. Myśli byłyby wcale przyjemne gdyby nie fakt, że ubranie dziewczyny było prawie całkowicie pokryte czerwoną osoką.
Tukan zamyślił się i omal nie wpadł na Nosorożca.
- I jak? - zapytał Tukan
Nosorożec przez chwilę popatrzył na Tukana nie widzącym wzrokiem.
- Nie. Widziałeś Łanię? -zapytał
- Tak, jest w... - nagle urwał zauważywszy dziwny wyraz twarzy przyjaciela – Coś się stało?
- Zamordowano Płetwala. - powiedział Nosorożec pustym głosem – Poderżnięto mu gardło kiedy spał.
Tukan zobaczył przed oczami zakrwawione ubranie.
- Kto? -zapytał drżącym głosem.
- Łowca z Wielkiego Stada, ten, którego zabiła Puma. Muszę znaleźć Łanię i jej to powiedzieć.
- Jest w Łazience - odpowiedział
- Nie idziesz ze mną? - zdziwił się Nosorożec. Tukan widział, że Nosorożec jest na skraju wyczerpania. Chciał mu pomóc, ale najpierw musiał coś sprawdzić.
- Kto ci powiedział o Płetwalu?
- Panda znalazła mnie, zaraz po tym jak skończyło się zebranie. To jak idziesz ze mną?
- Nie, muszę się o coś zapytać Pandy. – powiedział Tukan i pobiegł zostawiając przyjaciela samego.
Pandy niestety nie znalazł, ale spotkał Hienę.
- Kto dzisiaj pomagał Kurze w kuchni? - zapytał zanim ta otworzyła usta. Dziewczynka zmieszana tym pytaniem bąknęła, że chyba Gepard, Łasica i Lemur.
- A nie Łania?
- W ogóle jej dzisiaj nie widziałam. Coś się stało?
Tukan odwrócił się i pobiegł w kierunku, z którego przyszedł.
- Zabito Płetwala! - krzyknął na odchodnym.
Musiał znaleźć Łanie i wyjaśnić to wszystko. Coś ukrywała, ale nadal nie rozumiał co? Minął w biegu Nosorożca, który też ruszył za nim.
Dopędzili do łazienki, ale była już pusta. Nosorożec z niepokojem popatrzył na przyjaciela, ale o nic nie zapytał. A Tukan nic nie powiedział. Nie chciał nic mówić puki nie będzie pewny, chociaż nawet nie wiedział czego.
Łani, nie było ani w toalecie, ani nigdzie w pobliżu, więc postanowili wracać. Teraz szli wolniej łapiąc oddech. Dokładnie tylko Tukan, bo po Nosorożcu nie widać było śladów zmęczenia.
- Nie zgodzili się... – powiedział w końcu smętnym głosem.
- Jak, wszyscy?
- Nie. Został Skorpion, Goryl, Szakal i Tuńczyk.
- A Boa?
Nosorożec pokręcił głową nie patrząc mu w oczy, ale po chwili wyprostował się i swoim zwykłym twardym głosem powiedział:
- Musimy się spieszyć. Biegnij po Lwicę i przywódczynie. Idziemy do Trzmiela.





~~






- Nie powinniśmy tego robić. - zaoponował Boa – Możemy z nim nie iść, ale donosić na niego to zdrada.
- Zamknij się. - powiedział chłodno Jaguar - Musimy powiedzieć przywódcy stada, co oni zamierzają. To może zagrozić nam wszystkim. Pozbawić całe stado najlepszych myśliwych. To zakończy się głodem.
- Świstak nie jest naszym przywódcą. To Wilczyca i Puma rozkazują. A one kazały nam iść z nimi.
- Słuchasz się małolat, które zamiast odważnie stawić czoła wrogowi, uciekają się do jakichś wykrętów? - zaśmiał się Sokół – Jesteś słaby Boa.
- Przypomnieć ci dlaczego nie zgodziłeś się na misję? Twoja mała Sikorka oczekuje dziecka. Co by bobasek zrobił bez tatuśka, co? - zadrwił Jaguar - Nie powiedziałeś o tym Nosorożcowi, prawda? Biedny... Po za tym Świstak to ojciec Wilczycy i Pumy. Ma prawo wiedzieć. Ty na jego miejscu chciałbyś mieć pewność z jakich powodów twój bękart, dziecko Sikoreczki, dobrowolnie idzie na śmierć.
Boa nie wytrzymał i strzelił Jaguara w twarz tak, że tamten się przewrócił. Po chwili jednak podszedł do niego i pomógł mu wstać.
- Człowieku powaliło cię? - powiedział Jaguar, próbując zatamować krew płynącą z nosa.
- Nigdy go więcej tak nie nazywaj. – oznajmił chłodno Boa - Mam na myśli moje dziecko.
- Spoko, spoko bez nerwów. Jesteśmy przyjaciółmi, nie? Idziesz?
- Tak. – odpowiedział Boa - A co zrobicie, jeśli Świstak uzna to za słuszne i każe nam iść z jego córkami?
- Nie uzna. - powiedział Sokół szyderczo. Boa domyślił się, że opowiedzą tą historię tak, by nie można było przyznać racji bliźniaczkom. To było niesprawiedliwe, ale chłopak wiedział, że nie ma wyboru. Musiał zostać w centrum.




by Bagheera







Miesięczna przerwa. Ja się nawet nie zamierzam usprawiedliwiać. Uznajmy, że to był urlop naukowy. Albo zdrowotny. Albo naukowo-zdrowotny. Rozdział wyszedł mi nie za bardzo i krótki, ale obiecuję, że już nigdy nie będzie tak długiej przerwy. Teraz kiedy mamy wolne mam nadzieje, że nadrobimy zaległości.
Po za tym wiele się wydarzyło. Na dole bloga umieściłyśmy ankietę, w której można zagłosować na ulubionego bohatera. Serdecznie zapraszam, na razie w czołówce znajduję się Tukan ^^ Po za tym zostałyśmy nominowane do Libster Award, za co dziękujemy Torii ^^ Cała informacja o LA znajduje się w oddzielnej stronie na blogu. Po za tym obowiązkowe podziękowania. Dla czytelników, komentatorów i 5000 wyświetleń.
Dzięki wszystkim.
Zawsze wasza
Litka

wtorek, 12 listopada 2013

Decyzja

Nosorożec po raz kolejny westchnął zagłębiając swe myśli w słowach Pumy. Nie chodziło tu o przygodę z łowcami z Wielkiego Stada, ale o układ z królem Parkingu. Nie miał pojęcia, co robić. Gdyby jego ojciec żył… tak… on na pewno wiedziałby jak postąpić. Ale Kangura nie było już na tym świecie od jakiegoś roku. Nosorożec mimowolnie zacisnął pięści na wspomnienie tamtego dnia. Znów złapał się na tym, że cicho przeklina pod nosem i wymyśla najróżniejsze przezwiska pod adresem tego, kto pozbawił go życia. Zamilkł i wypuścił głośno powietrze. Kiedy dowiedział się o tragedii poprzysiągł zemstę na nieznanym mordercy i to jak na razie musiało mu wystarczyć. Pozostawało mu po prostu czekać na odpowiedni moment, aby dotrzymać obietnicy. Przecież nie mógł rozpamiętywać tego w nieskończoność, bo to tak jakby rozdrapywał gojące się rany, przez co robią się blizny, a te jak wiadomo zostają już na zawsze. Nagle usłyszał za sobą głośne chrząknięcie. Zupełnie zapomniał o obecności Tukana, który przyglądał mu się uważnie i z nieukrywanym zainteresowaniem.
- Zaczynasz świrować, stary. - rzucił niby od niechcenia
 Nosorożec w odpowiedzi mruknął coś niezrozumiałego pod nosem.
 - Człowieku, gadasz do siebie… To nie jest normalne.
Czarnoskóry zignorował jego uwagę i skupił się tylko na tym, aby dojść do celu w jak najkrótszym czasie i nie wdając się w pogadankę z Tukanem. W głowie układał przemowę, jaką miał skierować do członków jego Gangu. Jak niby miał ich poinformować o tak szalenie absurdalnym planie? Nie mówiąc o tym jak miał ich do niego przekonać. Wyjście na zewnątrz w poszukiwaniu jedzenia? To brzmiało jak jakaś niedorzeczna bajka opowiadana przez kogoś bardzo chorego na głowę. Nikt nigdy nawet nie próbował tego dokonać. Nikomu to nawet nie przyszło na myśl! Większość bała się, że poza centrum jest pustka i nie ma nic, inni wspominali coś o oparach zabijających długo i w wyjątkowo okrutny sposób lub o gniewie bogów. Pozostawała też jeszcze jedna teoria, ta najbardziej niemożliwa. A może nie? Nosorożec pokręcił głową i lekko się uśmiechnął, po czym szybko spojrzał w stronę swojego czarnowłosego towarzysza, który na szczęście tego nie zauważył. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie mógł uwierzyć w to, że powoli zaczyna wierzyć w głupie brednie i zmyślone opowiastki. Dotyczyło to pewnego człowieka z ich stada - Trzmiela, który podobno kiedyś był na zewnątrz. Z rozmyślań wyrwał go głos Tukana:
- Hej, Nosorożec! Gdzie ty idziesz? Kwatera jest tam!
Nosorożec przystanął i rozejrzał się. Rzeczywiście. Właśnie prawie minąłby Kwaterę jego Gangu. Poczuł na plecach lekkie klepnięcie dłoni Tukana.
- Ostatnio jesteś jakiś… - jego towarzysz zastanawiał się nad dobraniem odpowiednich słów – rozmyślony i w ogóle nie masz kontaktu ze światem. Co jest grane?
- Eh… - westchnął tamten – Sam już nie wiem…
Spojrzał w stronę Tukana dając mu tym samym do zrozumienia, żeby zostawił go samego. Chłopak najwyraźniej zrozumiał przekaz albo po prostu zdawał sobie sprawę z tego, że pozostali członkowie Gangu Nosorożca za nim nie przepadają. Zaczął rozglądać się wokół chcąc znaleźć sobie jakieś sensowne zajęcie, gdy nagle dostrzegł Łanię, która chyłkiem przemykała tuż przy ścianie w stronę toalet.
- To ja może… pójdę pogadać z Łanią. – rzucił i ruszył za nią w momencie, w którym właśnie zniknęła z pola widzenia
Nosorożec przewrócił oczami zupełnie nie rozumiejąc jego zainteresowania Łanią. A żeby to tylko Łanią pomyślał i pokręcił głową. Kiedy wreszcie stanął przed wejściem do prawie całkowicie zawalonego sklepu, który nieco przypominał jaskinię powitały go głosy jego przyjaciół. Stojący przy wejściu Boa klepnął go przyjaźnie w plecy tak, jak Tukan kilka minut wcześniej. Był ciemnoskórym, umięśnionym młodzieńcem o arabskiej urodzie i ciemnych, wiecznie wytrzeszczonych oczach.
- To jak? Kiedy w końcu zrealizujemy plan przejęcia Światła? – spytał uśmiechając się łobuzersko
Boa był jego najlepszym przyjacielem. Poznali się kiedyś, będąc jeszcze dziećmi, a było to właśnie w dzień wybierania imion dla nowonarodzonych następczyń przywódcy stada Świstaka. Chodziło oczywiście o Pumę i Wilczycę. Nosorożec doskonale pamiętał te wszystkie chwile, które razem przeszli. Pierwsze polowanie, założenie Gangu, śmierć jego ojca. Przy tym ostatnim wydarzeniu Boa pomógł mu najbardziej. Podtrzymywał go w chwilach zwątpienia i sprawił, że czarnoskóry w końcu otrząsnął się z tego wszystkiego i znowu powrócił do gry. Nosorożec zawdzięczał mu praktycznie wszystko. I to na niego w obecnej sytuacji liczył najbardziej.
- Obawiam się, że trzeba będzie go odłożyć, na kiedy indziej… - mruknął siadając na stosie gruzu
- Wilczycy znowu się pogorszyło? – bardziej stwierdził, niż spytał Sokół siedzący obok niego
- Też… ale jest również inna sprawa. – spojrzał z obawą na przyjaciół, a oni odwzajemnili spojrzenie zachęcając go, żeby mówił dalej
- Chodzi o to wcześniejsze kilkudniowe zniknięcie bliźniaczek i…
- Co? Znów zniknęły? – dopytywał się jak zwykle niecierpliwy Jaguar, ale natychmiast zamilkł skarcony ostrym spojrzeniem Goryla
- Nie… - Nosorożec nie wiedział jak złożyć myśli. Nie zgodzą się. Na pewno się nie zgodzą. – Powiedziały mi, że zawarły układ.
- Z kim? – Jaguar nie mógł się powstrzymać od potoku pytań cisnącego mu się na usta
- Z królem Parkingu. Okazało się, że jest jeszcze jedno stado. Stado, o którym nie wiedział nikt wcześniej, ale ono wiedziało o nas. Jego terytorium znajduje się w podziemnej, nieznanej części centrum, do której prowadzi ukryte wejście. Podobno stado to podkradało zapasy Wielkiemu Stadu i żywiło się zwierzętami. – tu rozległ się pomruk zdziwienia wśród członków Gangu – Wilczyca i Puma zostały zmuszone do zawarcia umowy z ich królem, który w zamian za wskazanie drogi powrotnej kazał im coś obiecać.
Nosorożec przebiegł wzrokiem ukryte w półmroku twarze przyjaciół, którzy jeszcze niczego się nie domyślali.
- Chodzi o to,… że one mają wziąć ze sobą grupkę osób i poszukać jedzenia lub lepszych warunków do życia…
- Przecież tutaj też kończy się jedzenie! – wtrącił Szakal – Trwa ciągła wojna i to nie tylko o to. O wszystko. Nie ma tu ani zbędnych zapasów, ani tym bardziej dobrych warunków do życia… Nie wiem jak zamierzają…
- Ale nie tutaj… Na zewnątrz…
Wszyscy zamarli w bezruchu. W powietrzu wisiała przytłaczająca cisza.
- Czy on kompletnie zwariował?! – wybuchnął Sokół – Jak taki mądry to niech sam sobie szuka!
- Król przysłała tu swoją córkę - Kię, która ma dopilnować, żeby wszystko poszło zgodnie z planem, bo inaczej… - tu Nosorożec zawiesił głos
- Bo inaczej co?!
- Bo inaczej rozpęta się piekło. – Nosorożec wyjrzał przez otwór służący za wejście i przez chwilę przyglądał się migającej lampie, chcąc uniknąć wzroku Sokoła – Tamci mają o wiele potężniejszą broń od nas…
- Skąd możesz wiedzieć?!
- Widziałem broń Kii… oraz skutki zadzierania ze stadem z Parkingu… Wilczyca prawie zginęła i to w dodatku tylko od kilku uderzeń… Walka z nimi nie wchodzi w grę, dlatego musimy pomóc bliźniaczkom… Tylko tak uda nam się ochronić nie tylko nas, ale całe centrum. Pomyślcie tylko o naszym stadzie…
- Oszalałeś?! – tym razem był to Jaguar – Nie wiemy nawet, co jest na zewnątrz! Jak już zginąć to w walce, a nie tchórząc! Chcesz tak dobrowolnie poddać się temu stadu?! A co jak nawet znajdziemy jedzenie to nadal będzie im mało? I pewnego razu zażyczą sobie naszego terytorium, kobiet, dzieci, wszystkiego?! Też będziesz im służył?
- Nie tchórzę. To najrozsądniejsze wyjście z sytuacji…
- A ja myślę, że najrozsądniej byłoby po prostu walczyć o to, co nasze!
- To przywódczynie się w to wkręciły, więc niech teraz to odkręcają! – odezwał się Sokół – Jaguar ma trochę racji. Niech same wywiążą się z obietnicy, a jak nie, będziemy walczyć.
- Chcesz śmierci, cierpienia i głodu?! – wrzasnął Nosorożec rozwścieczony – Czy tego właśnie chcesz?! Należymy do tego stada, więc stanowimy jedność. Musimy trzymać się razem i razem stawić czoła temu, co nas czeka.
- Wolę pierwszą opcję, niż stratę honoru. – warknął Jaguar – Na mnie nie licz.
- Nic nie rozumiesz?!
- Nie, Nosorożec, to ty nic nie rozumiesz. – powiedział Sokół z naciskiem - Wiem jedno, że wyjście na zewnątrz to pewna śmierć, a może nawet coś gorszego. Nikt nigdy nie wyszedł, a nawet, jeśli to nikt nie powrócił żywy.
- A Trzmiel?! On mówi, ze był na zewnątrz.
Sokół zaśmiał się krótko.
- Zrobiłeś się strasznie naiwny, wiesz? Przecie każdy zna Trzmiela i wszyscy dobrze wiedzą, że to tylko stary szaleniec. Mówić to sobie może.
Nosorożec wstał i zaczął nerwowo chodzić w tę i z powrotem po Kwaterze.
- Zupełnie cię nie poznaję, stary. Strasznie się zmieniłeś.
- Nawzajem. – odburknął czarnoskóry – Myślałem, ze jesteśmy drużyną i, że mam wokół siebie przyjaciół, a nie bandę zasranych tchórzy… Bo to właśnie wy nimi jesteście, nie ja… boicie się wyzwania, co?
- Po prostu mamy jeszcze równo pod sufitem, ale jak ty chcesz się narażać to się nie krępuj. – rzucił Jaguar ze złością – Miłego umierania!
Kroki odchodzącego Jaguara poniosły się echem po pasażu. Sokół spoglądał chwilę za oddalającą się sylwetką.
- Wybacz, ale… obawiam się, że na tym nasze drogi się rozchodzą… Ja wiem, że nadal cierpisz po stracie ojca i w ogóle… ale nie sądziłem, że już do reszty zwariowałeś. – Sokół spojrzał w oczy kipiącemu ze złości Nosorożcowi – Ja się na to nie piszę.
Nosorożec odrobinę ochłonąwszy rozejrzał się po Kwaterze. Zostali jeszcze Szakal, Goryl, Tuńczyk, Skorpion, o których obecności zupełnie zapomniał, bo prawie się nie odezwali, no i oczywiście Boa. Spojrzał na jego zmęczoną, brudną twarz próbując cokolwiek w niej wyczytać. Jakichkolwiek emocji poza zaskoczeniem, ale jego oblicze pozostało twarde i zimne niczym głaz. Boa westchnął posyłając mu głębokie spojrzenie i jakby na chwilę zawiązała się między nimi więź porozumienia. Tak jakby te wszystkie wspólne przygody i wspomnienia powróciły przypominając, że nie ma rzeczy, jakiej by nie przezwyciężyli. Ale to trwało tylko na chwilę. Boa zamrugał szybko ociężałymi powiekami i pokręcił przecząco głowę, po czym wyszedł bez słowa.



Żmija by Bagheera





Dwa tygodnie przerwy i parę spraw do omówienia. Pierwsza jest taka, ze chcę was przeprosić za tak okrutnie długą przerwę w pisaniu, ale niestety szkoła to nie żarty... wiem co mówię... znaczy piszę XD. A druga jest taka, ze najprawdopodobniej nie będziemy miały czasu na pisanie następnych rozdziałów równo co tydzień, więc nastąpi mała zmiana planów.Będziemy dodawać kolejne posty, co dwa tygodnie, ale obiecujemy poprawić długość i jakość rozdziałów. Za utrudnienia przepraszamy, jak to mówią :/. Przepraszam też za jakość tego obrazka, ale rysowałam go na połowie kartki A5, więc nie dziwota. I tak, tak wiem, nie nawiązuje do treści rozdziału.
Po za tym dziękujemy za komentarze i przypominamy, że lifeisbrutal ma nadal do wykorzystania jedno pytanie dotyczące tego bloga, za napisanie 50 komentarza.
Pytanie można (a raczej trzeba) przesyłać na adres
mój
chomiczynka6@o2.pl

albo Litki

litlit@op.pl

Bagheera

sobota, 2 listopada 2013

Krew

 Puma stała naprzeciwko człowieka. Małego człowieka. Który się jej nie bał. Wcale. Po raz pierwszy.
Drobny chłopak, mniej więcej w wieku Pumy, chociaż niższy od niej o głowę po prostu się patrzył i uśmiechał. Jakby nie wiedział, że dziewczyna, która za nim goniła, może go zabić w mgnieniu oka?
Stał, lekko zasapany i uśmiechał się zadowolony z wyścigu. Kawałek mięsa, który udało mu się oderwać wypadł mu w czasie szalonej pogoni, ale chyba nie za bardzo się tym przejął.
Było szaro, ale jasno. Kurz i pył tworzył mleczną mgłę. Nie przeszkadzało to światłu.
Nie takiemu do, którego przywykła Puma, żółtemu, nieprzyjemnemu i rażącemu światłu, tylko miłemu, białemu i pięknemu. Żywemu.
Światłu, które przebijało się przez jasne tumany, a wszystko wydawało się bajkowe i nierealne, ale piękne, tak jak w książkach.
Dziewczyna podziwiała. Światło we mgle było piękne. Tak piękne, że Pumę ścisnęło coś w środku. 
Zapomniała o walce i zabójstwie. Po prostu patrzyła.
Ze sklepów, zaczęli wychodzić inni. Uśmiechali się. Wszyscy.
Jakby nigdy nic zaczęli siadać na czerwonych,  zakurzonych fotelach. Chłopak, za którym goniła wskazał ręką, by również usiadła.
Dziewczyna bezwiednie wykonała polecenie wpatrując się w niego jak w transie.


~~



Łania skradała się. Musiała to zrobić za Dnia, by nikt jej nie zauważył. Nie zaczął podejrzewać. Wiedziała, gdzie jest to czego szukała. Kilka dni temu, w dniu polowania i zniknięcia bliźniaczek, Świstak sam kazał jej odnieść zdobyte przez myśliwych trofea. Już wtedy się zastanawiała, ale nie była zdecydowana. Teraz wszystko było zaplanowane.
Wydawało się, że ktoś szedł, więc ukryła się za filarem. Nikt się nie pojawił. To tylko nerwy, uspokajała się Łania.
Skręciła do Rossmanna. Pusto. Nikt nie wystawił tutaj straży. No, bo po co? Nikt nie pomyśli nawet, że ktoś ze stada zechce stąd coś zabrać. Po za tym Łania nie chce nic zabierać. Tylko raz tego użyje i zwróci.
Nikt się nie dowie.
Otworzyła ladę. Przedmioty, które tu zaniosła pięć dni temu, były tam nadal. Wszystkie i jeszcze kilka innych.
One nie były potrzebne, ale w rogu, wyodrębniony od reszty leżał zbroczony krwią nóż.
Łania uśmiechnęła się mimowolnie, ważąc broń w ręku.



~~



Jake, chłopak, którego ścigała Puma, przeniósł jej jedzenie. Dziwne, małe, kolorowe kulki. Puma na początku pomyślała, że jakimś cudem Małe Stado nauczyło się wyjmować litery z książek, bo na wszystkich tabletkach napisana była literka "M". Jednak porzuciła tą, teorie, bo w takim razie powinny być i inne litery alfabetu. Doszła do wniosku, że to są tak często opisywane w książkach "słodycze".
Słodycze były twarde, lecz bardzo, bardzo dobre. Ale małe. Puma chciała więcej, ale zauwarzyła, że inni patrzą na tajemnicze tabletki ze źle skrywanym porządaniem. Pokonawszy pragnienie podała miskę reszcie. Wszyscy bardzo chcieli przyjąć poczęstunek, ale nie robili tego, tylko niepewnie patrzyli w stronę Jake'a. Chłopak  wzruszył ramionami i skinął głową. Jednak nikt  nie kwapił się by sięgnąć po smakołyk. Jedna dziewczyna pokazała ręką, na miskę, sugerując by Puma się do nich dołączyła. Zgodziła się. I nagle wszyscy, nie wyłączając Jaka, zaczęli sięgać do wspólnej miski i napychać sobie usta, słodkim pokarmem. Miska była duża i choć zostało opróżniona bardzo szybko wszyscy czuli się syci.
 - Macie dziwne imiona. - zauważyła Puma, chyba po raz pierwszy się odzywając. Wcześniej ona i reszta, zachowywali się, tak jakby albo nie umieli mówić, albo rozmawiali w innych, nieznanych sobie nawzajem językach. Tylko Jake przedstawił się i zaproponował poczęstunek, a Puma odpowiedziała wtedy tylko nieufnym skinieniem głowy.
Teraz jedzenie, jakby złamało bariery.
- Dziwne? Niee... - powiedziała dziewczyna siedząca obok - A ty jak się nazywasz?
- Puma. - odpowiedziała Puma
- To dopiero dziwne imię. - zauważył Jake
- Przecież to zwierzę! - roześmiał się ktoś inny
Puma była oburzona. Oczywiście, że zwierzę. Przecież imiona brali z Wielkiego Atlasu Zwierząt. Miała ochotę już wylać swoje oburzenie na zebranych, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. To było inne plemię. Musieli mieć więc inne imiona. Tak jak Lwica, która nazywała się jakoś inaczej, zanim wstąpiła do ich stada. Puma spróbowała sobie przypomnieć jej stare imię, ale nie mogła. A może nigdy go nie znała?
Zresztą... Kia też, to na pewno nie zwierzę. Córka króla Parkingu już wyjaśniała, że imiona w jej stadzie biorą się od nazwy metalowego pudełka, w którym mieszka dana osoba. Swoje "domki" nazywała jakoś dziwnie.. "samoidy"? "samobiegi", ,,samochody"?
A Wielkie Stado? Przecież oni bez przerwy nazywali się imionami jedzenia. Puma nigdy tego nie zrozumiała. No bo  mieć na imię Makaron? Albo Puszka? Po prostu śmieszne...
Teraz furię bliźniaczki, zastąpiła ciekawość, której natychmiast dała upst.
- Skąd bierzecie swoje imiona? - zapytała, i po chwili sprostowała - To znaczy... czy macie jakiś obrzędy z tym związane i skąd wiecie jak nazwać dziecko?
Widać było, że zaskoczyła Małe Stado tym pytaniem, bo zaczęli się przekrzykiwać i na przemian mówić, jakieś nielogiczne rzeczy.
- No...
- Po prostu... 
- Rodzice wybierają... jakieś, które się podoba - niezgrabnie odpowiedział mężczyzna siedzący naprzeciwko
- Właśnie...  - potwierdził głos z tłumu
- Ale, skąd rodzice wiedzą, jakie imię nadać dziecku? Sami je wymyślają?
- Nie. - odpowiedziała, dziewczynka, mniej więcej w wieku Hieny - To przecież głupie. Imiona już są wymyślone i nikt nie wymyśla innych. Imiona mają bohaterzy plakatów z Repertuaru i nie ma innych.
Tłum przytaknął.
Puma strasznie chciała zobaczyć ów repertuar, bo myślała, że jest to coś w rodzaju książki. Jej prośba została rozpatrzona pozytywnie. Po drodze Puma dowiedziała się, że otaczający ją ludzie, czyli około trzydziestu osób, stanowią całe Małe Stado. Dziewczyna pomyślała, że nazwa, Małe Stado, jest jednak trafiona, pomimo, że początkowo miała oznaczać niewielki wzrost Jake'a i jak wtedy myślała również reszty. Przy czym okazało się to całkiem mylne, bo połowa Małego Stada była wyższa lub mniej więcej tego samego wzrostu, co Puma.
Repertuar, nie okazał się książką. Okazał się wielką ścianą, poobklejaną kolorowymi plakatami. Na plakatach rzeczywiście były historie.

Planeta Krwi
Kosmiczny prom Alaska miał niespodziewana awarię. Załoga zdecydowała się na przeprowadzenie awaryjnego lądowania, na wrogiej planecie Issaac. Rozpoczyna się walka z czasem, a kapitan Grove March wraz z dwójką oficerów, mechanikiem oraz swoją trzynastoletnią córką Kate zniknął w tajemniczych okolicznościach. Bez mechanika naprawa statku jest niemożliwa. Jake i Adam postanawiają wyruszyć z na poszukiwanie zaginionych członków załogi. Czy im się uda ocalić siebie i najbliższych? A może odnajdą w tej wyprawie coś ważniejszego?

W kinach od 26 lutego 2089 roku!


Puma przeczytała to na głos, a gdy dochodziła do jakiegoś imienia któraś z osób radośnie dawała znaki, że właśnie została wyczytana. Czytając tą i jeszcze kilka reklam Puma, zapoznała się, ze wszystkimi członkami stada.
Okazało się, że ośmioletnia dziewczynka, która powiedziała Pumie o repertuarze nazywa się Jessica.



~~



Płetwal leżał na kupie ubrań pod ścianą w ich "mieszkaniu" czyli małym barze " Fry&Eat".
Śmierdział. Łania powstrzymała odruch wymiotny i zmusiła się do uśmiechu.
- Gdzie byłaś?- zapytał jej mąż grubym i szorstkim głosem
- Musiałam... za potrzebą... - odpowiedziała dziewczyna, patrząc w bok, by przypadkiem się nie zdradzić.
- Kładź się. - rozkazał Płetwal. Łania posłuchała, przed tym jednak nie zauważalnie wsunęła nóż pod poduszkę.
Posłanie z ubrań było brudne.
Ledwo pokonując opór i obrzydzenie, Łania położyła się obok męża



~~



Puma zeszła na swoje piętro. Najpierw udała się do sklepu meblowego, ale Wilczycy już tam nie było.
Znalazła ją, razem z Lwicą, Hieną, Żmiją i Kią w windzie. Przez górny właz rozmawiali z nimi Nosorożec, Tukan i Szakal. Gdy ją zobaczyli zaniepokojony Nosorożec zapytał:
- I co?
Puma domyśliła się, że Lwica i Żmija opowiedziały mu już, o jej pościgu.
Wcześniej nie zastanawiała się, co dzieje się na dole.

Po zabawie w czytanie plakatów wszyscy poszli do "salikinowej" , gdzie stały rzędy bardzo miękkich i wygodnych krzeseł.
Małe stado składało się z miłych i bardzo dobrych osób. Wszyscy, szczególnie Jake, który uważał, że dziewczyna jest jego gościem, byli bardzo życzliwi w stosunku do Pumy. Jak się okazało poczęstowali, ją resztkami swoich zapasów. Co prawda, Jake mówił, że mają jeszcze sporo "batonikóf" i innych słodkości, ale Puma nie dała się zwieść. Jedzenie kończyło się w całym centrum, i rajskie jedenaste piętro nie mogło być wyjątkiem. Inaczej po co im było podkradać mięso u innego stada?
Żeby ofiarować komuś jedzenie, w sytuacji, gdy sam znajdujesz się na skraju głodu, trzeba być niezwykle uprzejmym i gościnnym. Albo głupim.
Puma zapytała ich o broń. Broń to podstawa, kiedy chce się walczyć o jedzenie. A taka walka ich wkrótce czekała, tego Puma była pewna. Zapytała, tak po prostu. Gdyby mieli lepszą broń, może sama by z niej skorzystała, a jeśli gorszą zaproponowałaby im ładowarki, albo nowo odkryte "brzypinki do roferów".
Nie oczekiwała takiej odpowiedzi. Zapytali:
- Po co?
Byli tak pokojowym stadem, że nawet nie widzieli konieczności posiadania broni. Prawdopodobnie nie widzieli co się działo pod spodem, w centrum. Odgrodzeni od reszty przez plemię Pumy nie wykształcili umiejętności walki.
Wcześniej dziewczyna zastanawiała się, dlaczego ojciec zachowywał Małe Stado w takiej tajemnicy, nawet przed własnymi córkami.
Teraz, nagle ją olśniło. Był tam, był na jedenastym pietrze. I poznał tych ludzi. Jake'a, Jessice i innych.
I zrozumiał, tak jak ona przed chwilą, że tamten świat, jest zbyt piękny, zbyt misterny, pełen dziecięcej naiwności. Gdyby sprowadzić Małe Stado do centrum. Pokazać polowania, ciemność, strach, to czar niewinności by prysł.

- I co? - powtórzył Nosorożec.
- To był łowca z Wielkiego Stada, jakimś cudem przedostał się na nasze piętro. Już go załatwiłam, ale trzeba wzmocnić ochronę.- skłamała Puma.
Nosorożec zmarszczył czoło i szybkim krokiem oddalił się, prawdopodobnie, porozmawiać ze strażnikami. Mogli mieć problemy, ale nie duże, więc Puma nie bardzo się przejmowała.
Tukan i Szakal poszli za Nosorożcem.
 Puma wskoczyła do windy.
-Co zrobiłaś z ciałem - zapytała Lwica
-W trakcie walki wypadł za barierkę, więc prawdopodobnie leży gdzieś na dole, o ile ktoś go jeszcze nie znalazł - znów skłamała Puma. Skłamała, wiedząc, że musi skłamać, ale i tak było jej ciężko.
"Powiem Wilczyce"- pomyślała-"Potem, kiedy będziemy same" Wtedy jeszcze dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że ta chwila samotności nastąpi po bardzo, bardzo długim czasie, kiedy wszystko zmieni się na tyle, że ta tajemnica utraci wartość.
Teraz jednak Puma o tym nie wiedziała i w przytulnej windzie opowiadała zmyśloną historię walki z Łowcą z Wielkiego Stada.



~~



Płetwal chrapał. Nareszcie. Łania zsunęła z siebie jego ciężką nogę, tak by go nie obudzić.
Potem jak najszybciej oswobodziła się z brudnej pościeli i nałożyła ubranie.
Czuła, że śmierdzi, wszędzie, gdzie ją dotykał. Sięgnęła po nóż. Rękojeść dziwnie leżała w ręku.
Uklękła przed mężem i obróciła go delikatnie na plecy. Wiedziała, że musi to zrobić.
Widziała, że to zrobi, ale ociągała się.
Odchyliła mu głowę.
Teraz, albo nigdy, pomyślała.
Przesunęła  nożem po skórze. Delikatnie, przymierzając się.
Nagle otworzył oczy. Nacisnęła na krtań.Trysnęła krew. 
Próbował się wyrwać i odepchnąć ją.
- AAAaaayyyhggghhggtyyy!!! - próbował krzyczeć
Piłowała.
-Yghhhhyyyt! - zacharczał, z szyi razem z ciemną krwią wydobywały się bąble powietrza.
Piłowała dalej, naciskając na tępy nóż.  Zacisnął swoje zakrwawione palce na jej ręce, próbując ją zatrzymać.
Chciał żyć. Ale było już za późno. Był z byt słaby.
Łania nie przestawała ciąć jego szyi... Coraz szybciej i mocniej bez względu na trzymającą ją rękę.
Popatrzyła mu w oczy. Wybałuszone gały wpatrywały się w nią z przerażeniem.
Uścisk ręki osłabł. Z gardła przestały dobiegać gulgoczące dźwięki. Łania przestała piłować. Strzepnęła z nadgarstku rękę byłego męża. Wstała.
 Nic się nie zmieniło. Nadal leżał na kupie śmierdzących ubrań i sam cuchnął potwornie. Tylko, że jeszcze godzinę temu jego gardło nie było zmasakrowanym mięsem. Trochę wyżej była twarz, tak samo brzydka i zdeformowana. Oczy nadal miał otwarte i wybałuszone, a z ust ciekła krew.
Dookoła niczym aureola zaschnięta czerwona plama. Łania popatrzyła na swoje dłonie. Całe jej ubranie, ręce, twarz były ubrudzone w kleistej cieczy.
Nawet nie wiedziała, że może być tyle krwi. Nie była myśliwą, nie zabijała. Dotąd.
Jeszcze raz popatrzyła na swoje ręce i pobiegła do łazienki, by się umyć.
Nie z krwi, tylko ze smrodu.





Lwica by Bagheera




Czwartek... dodaję "trochę" później niż zamierzałam....
Miałam brak weny. Zaczęłam czytać Wiedźmina, który okazał się pierwszą, od bardzo dawna, książką, której zakończenia się nie domyślam. Uświadomiłam sobie, że ja nigdy nie napiszę książki, której kńca bym nie znała...
Miałam ochotę, rzucić pisanie na zawsze, ale już mi przeszło.
Choć wiem, że 100 lat nie dorasta wiedźminowi o pięt, to trzeba ćwiczyć i... Może... Kiedyś... ale to tylko takie moje osobiste marzenia...
Więc, przepraszam za to opóźnienie szczególnie naszych stałych czytelników, których jest już cztery!!! To naprawdę wielkie osiągnięcie ^^

Mamy 4000 wyświetleń!!!

Rozdział krwawy, ale mam nadzieje, że to nie przeszkadza. Od dłuższego czasu bez-przerwy myślałam o tym jak to jest poderżnąć komuś gardło. I po prostu musiałam, musiałam o tym napisać.


Dziękuję tez wszystkim, którzy czytają i komentują...
A właśnie... by bym zapomniała
Wzorem autorek kukiełek losu ( bardzo fajny fanfiction, polecam) ogłaszam, że autor 50 komentarza, może zadać nam dowolne pytanie dotyczące fabuły na adres:
mój - litlit@op.pl
lub Bagheery - chomiczynka6@o2.pl
Zawsze Wasza
Litka

piątek, 11 października 2013

Powrót


,,No i po co my ją ze sobą brałyśmy?" pomyślała Wilczyca przeskakując kolejną kupę gruzu. Puma biegła tuż przy jej boku i chyba myślała o tym samym, bo z niedowierzaniem kręciła głową. Kia wlekła się z tyłu sapiąc i prosząc o to, żeby zwolniły lub zrobiły krótką przerwę. Bliźniaczki jednak nie zwracały na nią zbytniej uwagi, a męczarnie przez jakie przechodziła teraz czarnowłosa traktowały jako karę za układ z jej ojcem - królem Parkingu. Władca podziemi łaskawie pozwolił im wypocząć na swoim terytorium, ale następnego dnia musiały już ruszyć w drogę. Wilczyca krzywiła się przy każdym kroku przez ranę zadaną w brzuch przez poddanych króla. Puma nie wyglądała o wiele lepiej. Wilczyca policzyła, że uwięzione w sklepie z ubraniami siedziały około trzech dni bez jedzenia. Król również nie zaoferował im nic do przegryzienia. Mijały właśnie siłownię, przy której zwykle składowano ciała, gdy nagle w głębi piętra usłyszały znane im, aż za dobrze okrzyki bojowe. Odwróciły się. Łowcy z Wielkiego Stada pędzili ku nim z obnażonymi nożami. Wystarczyło jedno spojrzenie, żeby Wilczyca rozpoznała orszak Świderka, który kilka dni wcześniej zagonił je w pułapkę w FUNplastiku.
- Jednak przeżyły!
-  Żyją!

Ta wiadomość najwyraźniej dodała wojownikom ochoty do walki, bo rzucili się w ich stronę z jeszcze większym zapałem i chęcią zemsty za przysypanych gruzem towarzyszy.
- No nie... - mruknęła Puma, kiedy Kia wyłożyła się jak długa kilka kroków przed jednym z łowców.
Dziewczyna krzyknęła z przerażeniem, kiedy mężczyzna złapał ją za gardło i przydusił do ściany. Zdecydowanie nie była przyzwyczajona do tak ekstremalnych warunków. Wilczyca najszybciej jak to było możliwe pobiegła jej z odsieczą. Ładowarka świsnęła w powietrzu i zanurzyła się w głowie przeciwnika. Bliźniaczka odepchnęła ciało na bok chcąc dostać się do przerażonej królewskiej córki, lecz drogę zastąpił jej kolejny łowca. Był znacznie zwinniejszy i lepiej obyty w walce niż poprzedni, więc pokonanie go zajęło  trochę więcej czasu. Wilczyca rozejrzała się w poszukiwaniu swojej siostry. Na szczęście tamta radziła sobie znacznie lepiej wycinając w pień napastników. Kia za to z powodu swojej niezdarności zupełnie nie potrafiła sobie poradzić. Wrzeszczała i kopała mężczyznę, który zacisnął swoje brudne, umięśnione łapy na jej talii. Nie zamierzał zabijać dziewczyny… przynajmniej na razie.
- Całkiem niezła zdobycz, Suchar. – zachwalał wysoki blondyn o białej jak ściana cerze i głębokiej ranie na czole – Wiele bym dał za taką cielęcinkę – to mówiąc uniósł podbródek Kii na wysokość swojej twarzy. Czarnowłosa była coraz bardziej wściekła i z całej siły ugryzła go w palec. Mężczyzna cofną pośpiesznie rękę i warknął coś pod nosem.
- I co kochanieńka? Zabawimy się? – zarechotał Suchar ciągnąc ją z trudem w stronę terytorium Wielkiego Stada.
Nagle wokół jego szyi owinęła się czyjaś ogromna dłoń i wciągnęła zaskoczonego mężczyznę do środka sklepu, który znajdował się na wprost. Kia upadła na ziemię kaszląc. Z niejakim wysiłkiem wsparła się na rękach wpatrując w stronę swojego wybawcy spowitego przez mrok.
- Jeszcze ktoś chce się zabawić?! – krzyknął męski głos z ciemności, a oczom pozostałych ukazało się zmasakrowane ciało Suchara.
Wojownicy z obawą cofnęli się, aż pod samą ścianę, jednak mimo to nie przyszło im pożyć dłużej. Może oprócz blondyna z raną, któremu udało się uciec. Bliźniaczki uradowane patrzyły na znajome twarze gangu Nosorożca. Nie widziały nikogo ze swojego stada tylko przez kilka dni, ale wydawało się im, że odkąd ostatni raz się spotkali minął, co najmniej miesiąc.


~~


Lwica chodziła tam i z powrotem tuż nad sufitem po wąskiej metalowej belce wystającej z na wpół zawalonej ściany. Było to jej ulubione miejsce, w którym mogła zatopić się we własnych myślach i pobyć sama ze sobą. Do podłogi dzieliło ją dobre kilkanaście metrów, ale kobieta nie bała się ani trochę. Z gracją kota stawiała chude nogi jedna za drugą i tak ciągle, dopóki nie doszła do ściany, gdzie zawracała i odbywała podniebny spacer ponownie. Równowaga, spokój i samotność – to byli jej nieodłączni przyjaciele, w których towarzystwie przebywała najczęściej. Jednak teraz odłożyła ich na drugi plan, ponieważ na dole działo się coś znacznie bardziej ciekawszego. Lwica z rozbawieniem przyglądała się rozpaczliwej walce Wilczycy i Pumy z łowcami z Wielkiego Stada. Ich śmieszne ruchy w walce, mimo iż oryginalne i zacięte nadal były zbyt powolne i mało głębokie. No i oczywiście broń w postaci ładowarek, która przyprawiała ją o napady śmiechu. Kobieta odgarnęła dłonią krótkie, sterczące na wszystkie strony włosy. Akcja stała się o tyle bardziej intrygująca, kiedy do akcji wkroczył czarnoskóry mięśniak wielki niczym dąb i jego paczka. Lwica znała go bardzo dobrze. Nosorożec był jednym z najlepszych łowców z jej stada.
Dobrze pamiętała, jak mniej niż rok temu, wyciągnął do niej pomocną dłoń, kiedy jej życie wisiało na włosku. Jej własne stado rozszarpywało ją na strzępy. Pomimo tego, że w pojedynkę bez trudu pokonałaby każdego, to nie mogła uporać się ze wszystkimi na raz. Wiedziała, że nie była łaskawą przywódczynią, ale nigdy nie chciała zostać wodzem. Wybrano ją, a ona dobrze sprawowała swoje obowiązki i pomimo tego, że trzymała stado w żelaznych rękach, nigdy nie brakowało im jedzenia. Lwica wzdrygnęła się na wspomnienie zdrady i hańby. Większość blizn szpecących jej ciało pozostało z tamtej walki. Walki z własnym stadem. Wtedy zabiła wielu swoich przyjaciół, którzy jak się okazało wcale nimi nie byli. Chociaż ich straty były znaczące, nie mogła pokonać wszystkich i traciła siły. I wtedy pojawił się Nosorożec. On i jego brygada wycieli w pień całe zdradzieckie stado Lwicy. Wtedy jeszcze miała inne imię... ale potem wstąpiła do tego stada.
Rany na ciele się zabliźniły, a dziwne uczucie w klatce piersiowej, jakby kamień, zostało na zawsze.
Na początku dziwiła się czemu to nie Nosorożec jest wodzem stada,a te dwie bliźniaczki. On miał około dziewiętnastu lat, był silny, stanowczy i był rzecz jasna urodzonym przywódcą, natomiast one ledwo odrosły od ziemi, były jeszcze młode i głupie. Po jakimś czasie dostrzegła, ze mają w sobie coś dziwnego, nigdy nie zrozumiała co, ale prawdopodobnie dlatego one objęły przywództwo.

 Kobieta jeszcze raz omiotła pozbawionym uczuć spojrzeniem błękitnych oczu po osobach zgromadzonych na dole. Wtem dostrzegła dziewczynę, której jeszcze nigdy nie widziała. Przykucnęła na zimnej belce, żeby widzieć ją lepiej. Blada twarz, ciemne włosy i prawie białe oczy. Musiała być jeńcem z jakiegoś innego stada, z którym walczyły po drodze siostry. Lwica uznała, ze to jedyne wyjaśnienie, ale nagle Puma podeszła do tajemniczej dziewczyny i pomogła jej wstać, a potem jeszcze położyła jej dłoń na ramieniu. Nie. Tak się nie traktuje jeńców ani więźniów. W takim razie, kim ona jest?
Lwica jeszcze przez parę chwil śledziła wzrokiem czubek głowy Nosorożca, pokryty posklejanymi włosami, aż w końcu zniknął za rogiem razem z jego gangiem, bliźniaczkami i czarnowłosą zagadką.

~~




- J-jeszcze  raz dziękuję… - wymamrotała Kia spuszczając wzrok i rumieniąc się
- Nie ma za co. – rzucił Nosorożec po raz trzeci w ciągu pięciu minut
Chłopak o lekko rudawych włosach i wielkich muskułach trącił go znacząco łokciem, jednak tamten udawał, że nie zauważył. Zdawał sobie sprawę z tego, że wpadł jej w oko, ale postanowił to ignorować. Bardzo nie lubił dziewczyn, które od razu się do niego garnęły… w sumie w ogóle nie lubił dziewczyn. No, może poza Lwicą, którą traktował jak dobrą kumpelę mimo, że była o parę lat od niego starsza i Hieną młodszą siostrą, jego najlepszego przyjaciela Szakala, która była przecież jeszcze dzieckiem. Wilczyca i Puma to, co innego. One były przywódczyniami, wodzami, władcami… To im zawdzięczał to, że wszyscy jeszcze nie pomarli z głodu i pragnienia. Ale nie wiedział czy tak by za nimi przepadał, gdyby były zwykłymi wojowniczkami. Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Kia spoglądała na niego, co chwilę, po czym uśmiechała się pod nosem i szybko odwracała wzrok. Do ich piętra pozostał jeszcze spory kawałek drogi, a Nosorożec nie miał zamiaru spędzać go w tak niekomfortowej atmosferze.
- Obmyśliliśmy plan przejęcia światła. – zwrócił się w końcu do bliźniaczek – Ma się odbyć w tę Noc i…
Nagle przerwało mu dość głośne burczenie w brzuchu  Pumy. Dziewczyna zarumieniła się z zawstydzenia.
Nosorożec przyjrzał się bliźniaczkom. Były obrazem nędzy i rozpaczy, ich ubrania były uwalane we krwi, a one same pokryte licznymi zadrapaniami. Na pierwszy rzut oka widać było, że są na skraju wyczerpania, ale on na początku jakoś tego nie zauważył, więc dodał szybko:
- Ale w sumie możemy go przełożyć na za kilka dni, a wy w tym czasie odpoczniecie…
Wilczyca i Puma zgodziły się skinieniem głowy. Nosorożec omiótł je wzrokiem. Nie umiały ukrywać uczuć tak dobrze jak Lwica. Po ich minach od razu domyślił się, że wiedzą o czymś, o czym on nie wie i bynajmniej nie zamierzają się tym na razie z nikim dzielić. Powstrzymał się od zbędnych pytań czy komentarzy, choć korciło go, żeby spytać o Kię. Skąd się wzięła i kim jest? W świetle lamp spostrzegł, że ma sześć palców u obu rąk, a palce u stóp są dziwnie zrośnięte. To wszystko wydawało mu się nieco podejrzane… tajemnicze zniknięcie przywódczyń stada, ich nieobecność trwająca kilka dni i nagły powrót z nieoczekiwanym gościem.
- Już prawie jesteśmy. – powiedziała Wilczyca spoglądając na Kię – Za tamtymi schodami znajduje się nasze piętro.
Królewska córka uśmiechnęła się smutno. Jej dłonie drżały. Wilczyca miała powiedzieć jej coś na pocieszenie, ale wiedziała, że Kia domyśla się co chcieli z nią zrobić Łowcy z Wielkiego Stada. Dziewczyna bała się i wcale nie chodziło tu o strach przed śmiercią.
 Nagle drogę zagrodziła im dziewczyna o długich czarnych włosach i lekko skośnych oczach.
- Kto to? – spytała bezpośrednio, po czym wskazała głową na Kię
Wilczyca wypuściła głośno powietrze. Tylko spokojnie, Wilczyco. Weź głęboki wdech i udawaj, że jej nie znasz.
- Nazywam się Kia…
- Ja jestem Łania. – dziewczyna wypięła pierś jakby samo jej imię było powodem do dumy – A ty… jesteś tu nowa?
- Niezupełnie… Ja tylko tak na chwilę. – Kia coraz bardziej zaczynała żałować swojej decyzji o pójściu razem z bliźniaczkami
- Dlaczego masz takie dziwne imię? – Łania nie dawała za wygraną przewiercając czarnowłosą wzrokiem
Puma odsunęła ją lekko, lecz zarazem dostatecznie mocno, żeby tamta prawie spadła ze schodów. Ona też za nią nie przepadała podobnie jak jej siostra.
- Daj spokój i lepiej zajmij się wartą. – warknęła na Łanię, po czym rzuciła w stronę Nosorożca, po to, żeby zagłuszyć dalsze pytania wścibskiej dziewczyny – Więc jaki jest ten wasz plan przejęcia światła?


Lwica (w wersji z normalnymi ubraniami) by Bagheera




Uff... wreszcie to napisałam. Wstawiam dzisiaj, choć wiem, ze powinnam to zrobić jutro, ale to w ramach przeprosin za to, że Litka wstawiła poprzedni post dopiero w poniedziałek. Mam nadzieję, ze wam się spodoba ^^. Jeszcze raz (i pewnie nie ostatni) zachęcam do komentowania (nie tylko jednorazowego, ale  oceniania każdego postu), a tym co to robią serdecznie dziękujemy ;). To dla nas niezwykle ważne, bo wiemy więcej o fabule niż wy, więc możemy się czasem pogubić i nie wyjaśnić wszystkiego do końca, a poza tym to ogólnie potrzebujemy krytyki i kontaktu z czytelnikami chyba jak każdy autor bloga :D. Zachęcam również do wysyłania rysunków, bo jak na razie to nasze skrzynki świecą pustkami, a nam w końcu zabraknie pomysłów na prace XD. Jest jeszcze jedna sprawa, a mianowicie spamerskie strony, które powróciły w wielkim stylu i spamują  jeszcze bardziej, choć blokuję je już nie wiem który raz. Jakby ktoś wiedział coś o tym jak skutecznie je zablokować to prosimy o informację, bo te puste wyświetlenia stają się nie do zniesienia D:.
Bagheera