Pokazywanie postów oznaczonych etykietą morderstwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą morderstwo. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 grudnia 2013

Alibi

Tukan szedł w wąskim korytarzem w kierunku toalet. Łania była skąpo ubrana, na co Tukan od razu zwrócił uwagę, a dopiero po chwilo zauważył, że całe ubranie miała zaplamione krwią.. Dziewczyna zobaczyła go i wzdrygnęła.
- Pracowałaś dzisiaj w kuchni?- zapytał Tukan. Przygotowywanie jedzenia dla stada zawsze wiązało się z nie bardzo przyjemnym ćwiartowaniem trupów.
- Co? A... tak- skinęła dziewczyna.
- Swoja drogą dziwne, że nie umyłaś się wcześniej. Jest środek Dnia, wszyscy już śpią.
- I ja też chciałabym już spać!- prawie krzyknęła dziewczyna - Zostaw mnie już!
Wypchnięty z toalety Tukan skierował się w kierunku siłowni, czyli miejsca gdzie spotykała się banda Nosorożca.
Nie specjalnie przyjaźnił się z Łanią, ale nigdy nie była dla niego tak ostra. W sumie, co się dziwić, pomyślał, w końcu miała już męża. Tukan zaczął myśleć o jej skąpym stroju. Myśli byłyby wcale przyjemne gdyby nie fakt, że ubranie dziewczyny było prawie całkowicie pokryte czerwoną osoką.
Tukan zamyślił się i omal nie wpadł na Nosorożca.
- I jak? - zapytał Tukan
Nosorożec przez chwilę popatrzył na Tukana nie widzącym wzrokiem.
- Nie. Widziałeś Łanię? -zapytał
- Tak, jest w... - nagle urwał zauważywszy dziwny wyraz twarzy przyjaciela – Coś się stało?
- Zamordowano Płetwala. - powiedział Nosorożec pustym głosem – Poderżnięto mu gardło kiedy spał.
Tukan zobaczył przed oczami zakrwawione ubranie.
- Kto? -zapytał drżącym głosem.
- Łowca z Wielkiego Stada, ten, którego zabiła Puma. Muszę znaleźć Łanię i jej to powiedzieć.
- Jest w Łazience - odpowiedział
- Nie idziesz ze mną? - zdziwił się Nosorożec. Tukan widział, że Nosorożec jest na skraju wyczerpania. Chciał mu pomóc, ale najpierw musiał coś sprawdzić.
- Kto ci powiedział o Płetwalu?
- Panda znalazła mnie, zaraz po tym jak skończyło się zebranie. To jak idziesz ze mną?
- Nie, muszę się o coś zapytać Pandy. – powiedział Tukan i pobiegł zostawiając przyjaciela samego.
Pandy niestety nie znalazł, ale spotkał Hienę.
- Kto dzisiaj pomagał Kurze w kuchni? - zapytał zanim ta otworzyła usta. Dziewczynka zmieszana tym pytaniem bąknęła, że chyba Gepard, Łasica i Lemur.
- A nie Łania?
- W ogóle jej dzisiaj nie widziałam. Coś się stało?
Tukan odwrócił się i pobiegł w kierunku, z którego przyszedł.
- Zabito Płetwala! - krzyknął na odchodnym.
Musiał znaleźć Łanie i wyjaśnić to wszystko. Coś ukrywała, ale nadal nie rozumiał co? Minął w biegu Nosorożca, który też ruszył za nim.
Dopędzili do łazienki, ale była już pusta. Nosorożec z niepokojem popatrzył na przyjaciela, ale o nic nie zapytał. A Tukan nic nie powiedział. Nie chciał nic mówić puki nie będzie pewny, chociaż nawet nie wiedział czego.
Łani, nie było ani w toalecie, ani nigdzie w pobliżu, więc postanowili wracać. Teraz szli wolniej łapiąc oddech. Dokładnie tylko Tukan, bo po Nosorożcu nie widać było śladów zmęczenia.
- Nie zgodzili się... – powiedział w końcu smętnym głosem.
- Jak, wszyscy?
- Nie. Został Skorpion, Goryl, Szakal i Tuńczyk.
- A Boa?
Nosorożec pokręcił głową nie patrząc mu w oczy, ale po chwili wyprostował się i swoim zwykłym twardym głosem powiedział:
- Musimy się spieszyć. Biegnij po Lwicę i przywódczynie. Idziemy do Trzmiela.





~~






- Nie powinniśmy tego robić. - zaoponował Boa – Możemy z nim nie iść, ale donosić na niego to zdrada.
- Zamknij się. - powiedział chłodno Jaguar - Musimy powiedzieć przywódcy stada, co oni zamierzają. To może zagrozić nam wszystkim. Pozbawić całe stado najlepszych myśliwych. To zakończy się głodem.
- Świstak nie jest naszym przywódcą. To Wilczyca i Puma rozkazują. A one kazały nam iść z nimi.
- Słuchasz się małolat, które zamiast odważnie stawić czoła wrogowi, uciekają się do jakichś wykrętów? - zaśmiał się Sokół – Jesteś słaby Boa.
- Przypomnieć ci dlaczego nie zgodziłeś się na misję? Twoja mała Sikorka oczekuje dziecka. Co by bobasek zrobił bez tatuśka, co? - zadrwił Jaguar - Nie powiedziałeś o tym Nosorożcowi, prawda? Biedny... Po za tym Świstak to ojciec Wilczycy i Pumy. Ma prawo wiedzieć. Ty na jego miejscu chciałbyś mieć pewność z jakich powodów twój bękart, dziecko Sikoreczki, dobrowolnie idzie na śmierć.
Boa nie wytrzymał i strzelił Jaguara w twarz tak, że tamten się przewrócił. Po chwili jednak podszedł do niego i pomógł mu wstać.
- Człowieku powaliło cię? - powiedział Jaguar, próbując zatamować krew płynącą z nosa.
- Nigdy go więcej tak nie nazywaj. – oznajmił chłodno Boa - Mam na myśli moje dziecko.
- Spoko, spoko bez nerwów. Jesteśmy przyjaciółmi, nie? Idziesz?
- Tak. – odpowiedział Boa - A co zrobicie, jeśli Świstak uzna to za słuszne i każe nam iść z jego córkami?
- Nie uzna. - powiedział Sokół szyderczo. Boa domyślił się, że opowiedzą tą historię tak, by nie można było przyznać racji bliźniaczkom. To było niesprawiedliwe, ale chłopak wiedział, że nie ma wyboru. Musiał zostać w centrum.




by Bagheera







Miesięczna przerwa. Ja się nawet nie zamierzam usprawiedliwiać. Uznajmy, że to był urlop naukowy. Albo zdrowotny. Albo naukowo-zdrowotny. Rozdział wyszedł mi nie za bardzo i krótki, ale obiecuję, że już nigdy nie będzie tak długiej przerwy. Teraz kiedy mamy wolne mam nadzieje, że nadrobimy zaległości.
Po za tym wiele się wydarzyło. Na dole bloga umieściłyśmy ankietę, w której można zagłosować na ulubionego bohatera. Serdecznie zapraszam, na razie w czołówce znajduję się Tukan ^^ Po za tym zostałyśmy nominowane do Libster Award, za co dziękujemy Torii ^^ Cała informacja o LA znajduje się w oddzielnej stronie na blogu. Po za tym obowiązkowe podziękowania. Dla czytelników, komentatorów i 5000 wyświetleń.
Dzięki wszystkim.
Zawsze wasza
Litka

sobota, 2 listopada 2013

Krew

 Puma stała naprzeciwko człowieka. Małego człowieka. Który się jej nie bał. Wcale. Po raz pierwszy.
Drobny chłopak, mniej więcej w wieku Pumy, chociaż niższy od niej o głowę po prostu się patrzył i uśmiechał. Jakby nie wiedział, że dziewczyna, która za nim goniła, może go zabić w mgnieniu oka?
Stał, lekko zasapany i uśmiechał się zadowolony z wyścigu. Kawałek mięsa, który udało mu się oderwać wypadł mu w czasie szalonej pogoni, ale chyba nie za bardzo się tym przejął.
Było szaro, ale jasno. Kurz i pył tworzył mleczną mgłę. Nie przeszkadzało to światłu.
Nie takiemu do, którego przywykła Puma, żółtemu, nieprzyjemnemu i rażącemu światłu, tylko miłemu, białemu i pięknemu. Żywemu.
Światłu, które przebijało się przez jasne tumany, a wszystko wydawało się bajkowe i nierealne, ale piękne, tak jak w książkach.
Dziewczyna podziwiała. Światło we mgle było piękne. Tak piękne, że Pumę ścisnęło coś w środku. 
Zapomniała o walce i zabójstwie. Po prostu patrzyła.
Ze sklepów, zaczęli wychodzić inni. Uśmiechali się. Wszyscy.
Jakby nigdy nic zaczęli siadać na czerwonych,  zakurzonych fotelach. Chłopak, za którym goniła wskazał ręką, by również usiadła.
Dziewczyna bezwiednie wykonała polecenie wpatrując się w niego jak w transie.


~~



Łania skradała się. Musiała to zrobić za Dnia, by nikt jej nie zauważył. Nie zaczął podejrzewać. Wiedziała, gdzie jest to czego szukała. Kilka dni temu, w dniu polowania i zniknięcia bliźniaczek, Świstak sam kazał jej odnieść zdobyte przez myśliwych trofea. Już wtedy się zastanawiała, ale nie była zdecydowana. Teraz wszystko było zaplanowane.
Wydawało się, że ktoś szedł, więc ukryła się za filarem. Nikt się nie pojawił. To tylko nerwy, uspokajała się Łania.
Skręciła do Rossmanna. Pusto. Nikt nie wystawił tutaj straży. No, bo po co? Nikt nie pomyśli nawet, że ktoś ze stada zechce stąd coś zabrać. Po za tym Łania nie chce nic zabierać. Tylko raz tego użyje i zwróci.
Nikt się nie dowie.
Otworzyła ladę. Przedmioty, które tu zaniosła pięć dni temu, były tam nadal. Wszystkie i jeszcze kilka innych.
One nie były potrzebne, ale w rogu, wyodrębniony od reszty leżał zbroczony krwią nóż.
Łania uśmiechnęła się mimowolnie, ważąc broń w ręku.



~~



Jake, chłopak, którego ścigała Puma, przeniósł jej jedzenie. Dziwne, małe, kolorowe kulki. Puma na początku pomyślała, że jakimś cudem Małe Stado nauczyło się wyjmować litery z książek, bo na wszystkich tabletkach napisana była literka "M". Jednak porzuciła tą, teorie, bo w takim razie powinny być i inne litery alfabetu. Doszła do wniosku, że to są tak często opisywane w książkach "słodycze".
Słodycze były twarde, lecz bardzo, bardzo dobre. Ale małe. Puma chciała więcej, ale zauwarzyła, że inni patrzą na tajemnicze tabletki ze źle skrywanym porządaniem. Pokonawszy pragnienie podała miskę reszcie. Wszyscy bardzo chcieli przyjąć poczęstunek, ale nie robili tego, tylko niepewnie patrzyli w stronę Jake'a. Chłopak  wzruszył ramionami i skinął głową. Jednak nikt  nie kwapił się by sięgnąć po smakołyk. Jedna dziewczyna pokazała ręką, na miskę, sugerując by Puma się do nich dołączyła. Zgodziła się. I nagle wszyscy, nie wyłączając Jaka, zaczęli sięgać do wspólnej miski i napychać sobie usta, słodkim pokarmem. Miska była duża i choć zostało opróżniona bardzo szybko wszyscy czuli się syci.
 - Macie dziwne imiona. - zauważyła Puma, chyba po raz pierwszy się odzywając. Wcześniej ona i reszta, zachowywali się, tak jakby albo nie umieli mówić, albo rozmawiali w innych, nieznanych sobie nawzajem językach. Tylko Jake przedstawił się i zaproponował poczęstunek, a Puma odpowiedziała wtedy tylko nieufnym skinieniem głowy.
Teraz jedzenie, jakby złamało bariery.
- Dziwne? Niee... - powiedziała dziewczyna siedząca obok - A ty jak się nazywasz?
- Puma. - odpowiedziała Puma
- To dopiero dziwne imię. - zauważył Jake
- Przecież to zwierzę! - roześmiał się ktoś inny
Puma była oburzona. Oczywiście, że zwierzę. Przecież imiona brali z Wielkiego Atlasu Zwierząt. Miała ochotę już wylać swoje oburzenie na zebranych, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. To było inne plemię. Musieli mieć więc inne imiona. Tak jak Lwica, która nazywała się jakoś inaczej, zanim wstąpiła do ich stada. Puma spróbowała sobie przypomnieć jej stare imię, ale nie mogła. A może nigdy go nie znała?
Zresztą... Kia też, to na pewno nie zwierzę. Córka króla Parkingu już wyjaśniała, że imiona w jej stadzie biorą się od nazwy metalowego pudełka, w którym mieszka dana osoba. Swoje "domki" nazywała jakoś dziwnie.. "samoidy"? "samobiegi", ,,samochody"?
A Wielkie Stado? Przecież oni bez przerwy nazywali się imionami jedzenia. Puma nigdy tego nie zrozumiała. No bo  mieć na imię Makaron? Albo Puszka? Po prostu śmieszne...
Teraz furię bliźniaczki, zastąpiła ciekawość, której natychmiast dała upst.
- Skąd bierzecie swoje imiona? - zapytała, i po chwili sprostowała - To znaczy... czy macie jakiś obrzędy z tym związane i skąd wiecie jak nazwać dziecko?
Widać było, że zaskoczyła Małe Stado tym pytaniem, bo zaczęli się przekrzykiwać i na przemian mówić, jakieś nielogiczne rzeczy.
- No...
- Po prostu... 
- Rodzice wybierają... jakieś, które się podoba - niezgrabnie odpowiedział mężczyzna siedzący naprzeciwko
- Właśnie...  - potwierdził głos z tłumu
- Ale, skąd rodzice wiedzą, jakie imię nadać dziecku? Sami je wymyślają?
- Nie. - odpowiedziała, dziewczynka, mniej więcej w wieku Hieny - To przecież głupie. Imiona już są wymyślone i nikt nie wymyśla innych. Imiona mają bohaterzy plakatów z Repertuaru i nie ma innych.
Tłum przytaknął.
Puma strasznie chciała zobaczyć ów repertuar, bo myślała, że jest to coś w rodzaju książki. Jej prośba została rozpatrzona pozytywnie. Po drodze Puma dowiedziała się, że otaczający ją ludzie, czyli około trzydziestu osób, stanowią całe Małe Stado. Dziewczyna pomyślała, że nazwa, Małe Stado, jest jednak trafiona, pomimo, że początkowo miała oznaczać niewielki wzrost Jake'a i jak wtedy myślała również reszty. Przy czym okazało się to całkiem mylne, bo połowa Małego Stada była wyższa lub mniej więcej tego samego wzrostu, co Puma.
Repertuar, nie okazał się książką. Okazał się wielką ścianą, poobklejaną kolorowymi plakatami. Na plakatach rzeczywiście były historie.

Planeta Krwi
Kosmiczny prom Alaska miał niespodziewana awarię. Załoga zdecydowała się na przeprowadzenie awaryjnego lądowania, na wrogiej planecie Issaac. Rozpoczyna się walka z czasem, a kapitan Grove March wraz z dwójką oficerów, mechanikiem oraz swoją trzynastoletnią córką Kate zniknął w tajemniczych okolicznościach. Bez mechanika naprawa statku jest niemożliwa. Jake i Adam postanawiają wyruszyć z na poszukiwanie zaginionych członków załogi. Czy im się uda ocalić siebie i najbliższych? A może odnajdą w tej wyprawie coś ważniejszego?

W kinach od 26 lutego 2089 roku!


Puma przeczytała to na głos, a gdy dochodziła do jakiegoś imienia któraś z osób radośnie dawała znaki, że właśnie została wyczytana. Czytając tą i jeszcze kilka reklam Puma, zapoznała się, ze wszystkimi członkami stada.
Okazało się, że ośmioletnia dziewczynka, która powiedziała Pumie o repertuarze nazywa się Jessica.



~~



Płetwal leżał na kupie ubrań pod ścianą w ich "mieszkaniu" czyli małym barze " Fry&Eat".
Śmierdział. Łania powstrzymała odruch wymiotny i zmusiła się do uśmiechu.
- Gdzie byłaś?- zapytał jej mąż grubym i szorstkim głosem
- Musiałam... za potrzebą... - odpowiedziała dziewczyna, patrząc w bok, by przypadkiem się nie zdradzić.
- Kładź się. - rozkazał Płetwal. Łania posłuchała, przed tym jednak nie zauważalnie wsunęła nóż pod poduszkę.
Posłanie z ubrań było brudne.
Ledwo pokonując opór i obrzydzenie, Łania położyła się obok męża



~~



Puma zeszła na swoje piętro. Najpierw udała się do sklepu meblowego, ale Wilczycy już tam nie było.
Znalazła ją, razem z Lwicą, Hieną, Żmiją i Kią w windzie. Przez górny właz rozmawiali z nimi Nosorożec, Tukan i Szakal. Gdy ją zobaczyli zaniepokojony Nosorożec zapytał:
- I co?
Puma domyśliła się, że Lwica i Żmija opowiedziały mu już, o jej pościgu.
Wcześniej nie zastanawiała się, co dzieje się na dole.

Po zabawie w czytanie plakatów wszyscy poszli do "salikinowej" , gdzie stały rzędy bardzo miękkich i wygodnych krzeseł.
Małe stado składało się z miłych i bardzo dobrych osób. Wszyscy, szczególnie Jake, który uważał, że dziewczyna jest jego gościem, byli bardzo życzliwi w stosunku do Pumy. Jak się okazało poczęstowali, ją resztkami swoich zapasów. Co prawda, Jake mówił, że mają jeszcze sporo "batonikóf" i innych słodkości, ale Puma nie dała się zwieść. Jedzenie kończyło się w całym centrum, i rajskie jedenaste piętro nie mogło być wyjątkiem. Inaczej po co im było podkradać mięso u innego stada?
Żeby ofiarować komuś jedzenie, w sytuacji, gdy sam znajdujesz się na skraju głodu, trzeba być niezwykle uprzejmym i gościnnym. Albo głupim.
Puma zapytała ich o broń. Broń to podstawa, kiedy chce się walczyć o jedzenie. A taka walka ich wkrótce czekała, tego Puma była pewna. Zapytała, tak po prostu. Gdyby mieli lepszą broń, może sama by z niej skorzystała, a jeśli gorszą zaproponowałaby im ładowarki, albo nowo odkryte "brzypinki do roferów".
Nie oczekiwała takiej odpowiedzi. Zapytali:
- Po co?
Byli tak pokojowym stadem, że nawet nie widzieli konieczności posiadania broni. Prawdopodobnie nie widzieli co się działo pod spodem, w centrum. Odgrodzeni od reszty przez plemię Pumy nie wykształcili umiejętności walki.
Wcześniej dziewczyna zastanawiała się, dlaczego ojciec zachowywał Małe Stado w takiej tajemnicy, nawet przed własnymi córkami.
Teraz, nagle ją olśniło. Był tam, był na jedenastym pietrze. I poznał tych ludzi. Jake'a, Jessice i innych.
I zrozumiał, tak jak ona przed chwilą, że tamten świat, jest zbyt piękny, zbyt misterny, pełen dziecięcej naiwności. Gdyby sprowadzić Małe Stado do centrum. Pokazać polowania, ciemność, strach, to czar niewinności by prysł.

- I co? - powtórzył Nosorożec.
- To był łowca z Wielkiego Stada, jakimś cudem przedostał się na nasze piętro. Już go załatwiłam, ale trzeba wzmocnić ochronę.- skłamała Puma.
Nosorożec zmarszczył czoło i szybkim krokiem oddalił się, prawdopodobnie, porozmawiać ze strażnikami. Mogli mieć problemy, ale nie duże, więc Puma nie bardzo się przejmowała.
Tukan i Szakal poszli za Nosorożcem.
 Puma wskoczyła do windy.
-Co zrobiłaś z ciałem - zapytała Lwica
-W trakcie walki wypadł za barierkę, więc prawdopodobnie leży gdzieś na dole, o ile ktoś go jeszcze nie znalazł - znów skłamała Puma. Skłamała, wiedząc, że musi skłamać, ale i tak było jej ciężko.
"Powiem Wilczyce"- pomyślała-"Potem, kiedy będziemy same" Wtedy jeszcze dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że ta chwila samotności nastąpi po bardzo, bardzo długim czasie, kiedy wszystko zmieni się na tyle, że ta tajemnica utraci wartość.
Teraz jednak Puma o tym nie wiedziała i w przytulnej windzie opowiadała zmyśloną historię walki z Łowcą z Wielkiego Stada.



~~



Płetwal chrapał. Nareszcie. Łania zsunęła z siebie jego ciężką nogę, tak by go nie obudzić.
Potem jak najszybciej oswobodziła się z brudnej pościeli i nałożyła ubranie.
Czuła, że śmierdzi, wszędzie, gdzie ją dotykał. Sięgnęła po nóż. Rękojeść dziwnie leżała w ręku.
Uklękła przed mężem i obróciła go delikatnie na plecy. Wiedziała, że musi to zrobić.
Widziała, że to zrobi, ale ociągała się.
Odchyliła mu głowę.
Teraz, albo nigdy, pomyślała.
Przesunęła  nożem po skórze. Delikatnie, przymierzając się.
Nagle otworzył oczy. Nacisnęła na krtań.Trysnęła krew. 
Próbował się wyrwać i odepchnąć ją.
- AAAaaayyyhggghhggtyyy!!! - próbował krzyczeć
Piłowała.
-Yghhhhyyyt! - zacharczał, z szyi razem z ciemną krwią wydobywały się bąble powietrza.
Piłowała dalej, naciskając na tępy nóż.  Zacisnął swoje zakrwawione palce na jej ręce, próbując ją zatrzymać.
Chciał żyć. Ale było już za późno. Był z byt słaby.
Łania nie przestawała ciąć jego szyi... Coraz szybciej i mocniej bez względu na trzymającą ją rękę.
Popatrzyła mu w oczy. Wybałuszone gały wpatrywały się w nią z przerażeniem.
Uścisk ręki osłabł. Z gardła przestały dobiegać gulgoczące dźwięki. Łania przestała piłować. Strzepnęła z nadgarstku rękę byłego męża. Wstała.
 Nic się nie zmieniło. Nadal leżał na kupie śmierdzących ubrań i sam cuchnął potwornie. Tylko, że jeszcze godzinę temu jego gardło nie było zmasakrowanym mięsem. Trochę wyżej była twarz, tak samo brzydka i zdeformowana. Oczy nadal miał otwarte i wybałuszone, a z ust ciekła krew.
Dookoła niczym aureola zaschnięta czerwona plama. Łania popatrzyła na swoje dłonie. Całe jej ubranie, ręce, twarz były ubrudzone w kleistej cieczy.
Nawet nie wiedziała, że może być tyle krwi. Nie była myśliwą, nie zabijała. Dotąd.
Jeszcze raz popatrzyła na swoje ręce i pobiegła do łazienki, by się umyć.
Nie z krwi, tylko ze smrodu.





Lwica by Bagheera




Czwartek... dodaję "trochę" później niż zamierzałam....
Miałam brak weny. Zaczęłam czytać Wiedźmina, który okazał się pierwszą, od bardzo dawna, książką, której zakończenia się nie domyślam. Uświadomiłam sobie, że ja nigdy nie napiszę książki, której kńca bym nie znała...
Miałam ochotę, rzucić pisanie na zawsze, ale już mi przeszło.
Choć wiem, że 100 lat nie dorasta wiedźminowi o pięt, to trzeba ćwiczyć i... Może... Kiedyś... ale to tylko takie moje osobiste marzenia...
Więc, przepraszam za to opóźnienie szczególnie naszych stałych czytelników, których jest już cztery!!! To naprawdę wielkie osiągnięcie ^^

Mamy 4000 wyświetleń!!!

Rozdział krwawy, ale mam nadzieje, że to nie przeszkadza. Od dłuższego czasu bez-przerwy myślałam o tym jak to jest poderżnąć komuś gardło. I po prostu musiałam, musiałam o tym napisać.


Dziękuję tez wszystkim, którzy czytają i komentują...
A właśnie... by bym zapomniała
Wzorem autorek kukiełek losu ( bardzo fajny fanfiction, polecam) ogłaszam, że autor 50 komentarza, może zadać nam dowolne pytanie dotyczące fabuły na adres:
mój - litlit@op.pl
lub Bagheery - chomiczynka6@o2.pl
Zawsze Wasza
Litka

niedziela, 27 października 2013

Sen


Wilczyca stała przy jednej z kolumn na dziewiątym piętrze i spoglądała obojętnie na resztki barierki i to, co za nią się znajdowało. Spoglądała na swój świat. Świat, w którym żyła od początku. Od zawsze. Zastanawiała się czy istnieje jeszcze jakieś inne miejsce, gdzie też żyją ludzie i może… nagle coś ściągnęło jej uwagę. Ciche, prawie bezgłośne kroki. Przez szesnaście lat swojego życia zdążyła nauczyć się rozróżniać kroki większości osób ze stada, więc doskonale wiedziała, że zbliża się jej siostra. Dziewczyna powoli odwróciła się i… zamarła w bezruchu. Ubranie Pumy było całe w strzępach, spod których wyłaniało się nagie, zakrwawione ciało. Jej oczy błyszczały dziwnym blaskiem, który mroził krew w żyłach, a twarz wykrzywiał złowieszczy grymas. Wilczyca cofnęła się o krok. Z ciemności spowijającej resztę piętra wyłaniały się kolejne postacie. Byli to ludzie, których dobrze znała. Postąpiła jeszcze kilka kroków do tyłu. Wśród nich udało jej się wyłapać kilkoro z jej przyjaciół – Żmiję, Hienę i Geparda, a także jej ojca. Ciała wszystkich były zmasakrowane, a ubrania zwisały w strzępach. Kolejne dwa kroki. Bliźniczka coraz bardziej zbliżała się do barierki. Puma zaśmiała się cicho głosem, który zdecydowanie nie należał do niej, cały czas posuwając się do przodu. Do wściekłego tłumu dołączało coraz więcej osób tak, że w końcu zapełnione było prawie całe piętro. Wilczyca rozejrzała się z obawą i ponownie cofnęła kilkanaście centymetrów. Puma najwyraźniej tylko na to czekała, bo w mgnieniu oka znalazła się przy swojej siostrze. Wilczyca poczuła mocne pchnięcie. Krzyknęła z zaskoczenia i poczuła, że spada. To dziwne uczucie bezwładności i braku gruntu pod stopami zaczynało ją coraz bardziej irytować, bo podłoga nie zbliżała się ani trochę. W końcu dziewczyna z głuchym uderzeniem upadła na zimną posadzkę. O dziwo nic jej się nie stało. Wilczyca dokładnie obejrzała nogi i ręce, ale nie było na nich ani śladu złamania lub choćby draśnięcia.
- Tam jest! Łapcie ją! Nie pozwólcie jej uciec! – głosy należały do łowców z Wielkiego Stada, którzy jakimś cudownym sposobem znaleźli się, aż tutaj. Wilczyca nie zdążyła nawet złapać oddechu. Zaczęła biec w głąb piętra, które oświetlały lampy na suficie. Nawet nie zauważyła, kiedy nastał Dzień. Wtem dostrzegła grupę umięśnionych młodzieńców. Przystanęła oddychając głęboko i uśmiechnęła się lekko. Po raz drugi w ciągu paru godzin gang Nosorożca miał uratować jej życie. Łowcy zbliżali się nieubłaganie, ale Wilczycy wydawało się, że nie ma się czego obawiać… dopóki nie zobaczyła wyrazu twarzy swojego wybawcy. Jego mina nie należała do kogoś kto ratował życie swojej przyjaciółce. Dziewczyna dziękowała bogom, jeżeli w ogóle istnieli, za to, że zorientowała się w porę i uciekła w bok. Nagle, kiedy biegła pustym pasażem, z góry zeskoczyła Lwica zagradzając jej drogę.
- Gdzie się wybierasz?! – warknęła i zaatakowała ją nożem
Bliźniaczka syknęła z bólu i osłoniła dłonią krwawiące ramię. Ze złością i lekką obawą stwierdziła, ze nie ma przy sobie ładowarki. Zanim kobieta zdążyła zadać kolejny cios Wilczyca odwróciła się i zaczęła uciekać w inną stronę. O wiele bardziej wolała mierzyć się z Wielkim Stadem niż z Lwicą. Przed nią pojawił się znajomy kształt lewitujący w powietrzu. Dziewczynie wydawało się, że już go gdzieś widziała i nie myliła się. Było to stworzenie wzięte przez nią za anioła. Zbliżało się z każdą sekundą, ale też z każdą sekundą rosło. Kiedy było już tylko parę metrów od niej Wilczyca spostrzegła, że zwierzę niesie ze sobą pasażera na gapę.
- To wszystko przez ciebie! – krzyknęła Kia siedząc na dziwacznym stworzeniu – To twoja wina! To przez ciebie moje stado zginęło!
Wilczyca poczuła nagły napływ złości i pogardy. Przecież ona nic nie zrobiła! A nawet próbowała pomóc!!!
Ale Kia mówiła, że jej stado wyginęło czyli ich plan musiał się nie udać.
-Więc, Kruk umarł?- zapytała bezwiednie Wilczyca.
- Zgadłaś! – warknęła Kia zeskakując na ziemię. Trzymała w ręce potężną broń, jaką posługiwali się mieszkańcy podziemnego królestwa. Nagle obok niej pojawił się… nie… to było niemożliwe… Flaming! Wilczyca zaczęła gorączkowo myśleć skąd on się tu wziął. Przecież razem z Pumą go zabiły kilka lat temu. Czy Kia dysponowała straszliwą mocą ożywiania ludzi? Dziewczyna rozejrzała się z niepokojem. Otaczało ją oraz więcej osób, których w ogóle już nie powinno być na świecie. Kameleon, Kangur, a nawet Surykatka! Wszyscy oni zbliżali się tak jak jej stado jeszcze nie dawno zbliżało się na dziewiątym piętrze. Zaciekłe miny, krwawiące ciała i groźne krzyki. Dziewczyna przykucnęła na ziemi i skuliła się. Pozostało jej tylko oczekiwać na śmierć.


~~


Wilczyca ocknęła się i rozejrzała się nie podnosząc głowy. Znajdowała się w sklepie meblowym na dużym małżeńskim łożu. Z bólem odwróciła się w prawo i zobaczyła małą, zwiniętą w kulkę sylwetkę jej brata. Dziewczyna przestraszyła się, że leżąc na łóżku wraz z nim może mu tylko zaszkodzić, więc spróbowała wstać. Po kilku nieudanych próbach postanowiła po prostu stoczyć się z łóżka. Jej ciało boleśnie uderzyło o drewniany parkiet. Jęknęła cicho i zwymiotowała. Postanowiła ignorować ból i nieprzyjemny smak w ustach, a zastąpić go radością, że zdążyła zwymiotować na podłogę, a nie na przykład na Kruka. Bliźniaczka długo leżała na lewym boku wpatrując się tępo we wnętrze sklepu i plamę wymiocin na pierwszym planie. W końcu przekręciła się na plecy nad nią wisiała wielka rozmazana chmurka, która po chwili intensywnego wpatrywania się w nią przecięła się na dwie części i zaczęły nabierać odpowiednich kształtów i wymiarów, aż wreszcie przekształciły się w dwie postacie.
- Wyglądasz już trochę lepiej… - stwierdziła wysoka, chuda kobieta o krótko ściętych blond włosach sterczących na wszystkie strony. Tam gdzie powinno być jej prawe ucho znajdowały się tylko rozszarpane i już dawno zabliźnione kawałki mięsa, natomiast w drugim, całym uchu pobłyskiwał duży kolczyk w kształcie kółka. Wilczyca namyślała się chwilę, kim mogła być owa osoba, po czym z ulgą stwierdziła, że ma przed sobą Lwicę.
- Może przeniesiemy ją do windy? – spytała, co najmniej o połowę młodsza dziewczyna o jasnych włosach związanych kawałkiem bandaża w koński ogon - Żmija
- Gdzie jest Puma? – wydusiła Wilczyca – Chcę ją zobaczyć…
Lwica i Żmija wymieniły spojrzenia.
-Ona... - powiedziała powoli Żmija, jakby dobierając odpowiednie słowo - Poluje. Tak, ona poluje...



~~


Puma wyjrzała zza ściany. Miała przed sobą zapomniane przez wszystkich jedenaste piętro, a przynajmniej jego niewielki fragment, bo reszta została zasypana. Niewielka przygarbiona postać mknęła pasażem odwrócona do niej plecami. Ojciec zawsze powtarzał, że nie ma tutaj niczego po co warto tu wchodzić. A jednak się mylił, ktoś tutaj mieszkał. Mieszkał tu i kradł ich jedzenie, które oni musieli zdobywać, narażając życie. Puma przypomniała sobie historie z dzieciństwa, gdy bawiły się razem z Wilczycą. Schowały się wtedy i  niechcący, zobaczyły jak nieznany mały człowiek próbował oderwać kawałek mięsa od jakiegoś ciała. Oczywiście wtedy bliźniaczki wyskoczyły z ukrycia i pobiegły do Świstaka płosząc przy tym złodzieja.
Świstak nie uwierzył im i ogłosił zaniepokojonemu stadu, że jego córkom coś się przywidziało, a dziewczynkom kazał zapomnieć o tym co się wydarzyło i nigdy nikomu nie opowiadać. 
Teraz Puma zauważyła, że wtedy, gdy ten mały knypek uciekał pobiegł w przeciwną stronę niż schody prowadzące na dół. Nie mógł być, ani z Wielkiego Stada, ani z jakiegokolwiek innego. Mieszkał na jedenastym piętrze. Tam gdzie zakazał wchodzić Świstak. Dziewczyna zaczęła podejrzewać, że jej ojciec wiedział o tym "Małym Stadzie", ale nie rozumiała, dlaczego to ukrywał i pozwalał im kraść jedzenie. Puma napięła mięśnie i ile sił w nogach pognała za zgarbionym człowieczkiem.


Lwica i Kia by Cammie





Przepraszam za to, ze nie dodałam wczoraj, ale byłam u babci. Ech... jak te plany potrafią się zmieniać... :/ Miałam napisać w piątek, a dziś opublikować bonusowy (z okazji moich urodzin), ale jak widać nie wyszło, bo nie dość, że jeden opóźniony to jeszcze krótki. No ale cóż... przynajmniej udało mi się wstawić w niedzielę rano ;D. Niedawno mieliśmy 3800 wyświetleń! To dużo jak na 3 miesiące ^^. Przypominam o komentarzach ( i naprawdę jest wdzięczna za to, że jest ich coraz więcej :D), obserwowaniu bloga, dodawaniu opinii i  przesyłaniu rysunków.Wczoraj dostałam jeden od mojej utalentowanej przyjaciółki i współautorki innego bloga - Cammie ;). Mam nadzieję, że to, że jakaś inna osoba niż autorki przesłała swoją pracę zachęci was do brania udziału w konkursie. Mam do was prośbę, abyście zachęcali do czytania swoich znajomych, jeśli oczywiście nasz blog wam się spodoba :).

Bagheera