Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Boa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Boa. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Bitwa

- Nosorożec musisz powiadomić wszystkich o naszej misji. – zakomenderowała Wilczyca – Tych silniejszych poślij na polowanie, reszta niech czeka na nas na dziewiątym piętrze.
- Przyjdziemy po nich później. – dodała Puma – Tukan, Lwica, Żmija wy odpowiadacie za polowanie. Musicie tylko poczekać jak tamci do was dołączą. My musimy jeszcze zabrać Kruka.
Tukan widocznie zmarkotniał. Dziewczyna z uwagą mu się przyjrzała.
- A po co konkretnie macie to zrobić? – zapytała Lwica nieco agresywnym tonem, Wilczyca już miała jej równie agresywnie odpowiedzieć, ale nagle odezwał się Tukan:
- Ja też… Też muszę coś zrobić. – po czym dodał widząc pytające spojrzenia wszystkich – To osobiste.
Puma wzruszyła ramionami i razem z siostrą pobiegła w ciemny korytarz. Tukan również odwrócił się i po prostu poszedł w drugą stronę.
- Czekajcie na nich na przy wodopoju. – powiedział Nosorożec do Lwicy i Żmii, myśląc o tym, że osobiste sprawy Tukana, są na pewno związane z kobietą. A może nawet kilkoma.
Lwica skinęła głową.
– Tylko postaraj się ich przysłać szybko...
I one też skręciły za róg korytarza.


~~


Tukan szedł po ciemku. Łania mogła być równie dobrze tu jak i w każdym innym miejscu, ale wydawało mu się, że znajdzie ją akurat tutaj. I się nie mylił. Z wnętrza windy dobiegał cichy szloch. Wskoczył przez klapę do środka. Formalnie rzecz biorąc popełniał wykroczenie, ale dawniej często on razem z Nosorożcem i Boa, przesiadywali tu godzinami rozmawiając z dziewczynami o polowaniach. Nosorożec był zajęty głównie planowaniem strategii, ale Tukan zawsze próbował wykorzystać każdą okazję, żeby zbliżyć się do Żmii. Wtedy bardzo mu się podobała. Boa próbował szczęścia z każdą z bliźniaczek, ale no cóż, za wysokie progi na kozie nogi. Teraz znalazł sobie kogoś innego, ale Tukan nie był poinformowany kogo. Często wpadał tu też Szakal, żeby zobaczyć się z siostrą. To były piękne chwile. Wtedy wszyscy śmiali się i żartowali. Teraz była tu tylko Łania, zawsze wzniosła i niedostępna, teraz płacząca tutaj w samotności.
Podniosła głowę nie ukrywając łez.
- To ty to zrobiłaś? - bardziej stwierdził niż zapytał Tukan – Dlaczego?
- Powiesz im, prawda? - Dziewczyna spuściła wzrok. - Ale to już nie ważne.
- Nie odpowiedziałaś. Dlaczego? - odrzekł chłopak twardo.
- Nie zrozumiesz tego. Nikt tego nie zrozumie. Puma i Wilczyca, zawsze są wolne i silne. Robią co chcą. - mówiła cicho, a łzy spływały jej po policzkach. Potem dodała, tak jakby, z nadzieją. - One też zabijają.
- One polują. Zabijają wrogów, a nie swoich. Płetwal był członkiem Stada. - Tukan stał nad nią niczym kat. Nieugięty, nieubłagany.
- One nie muszą wychodzić za mąż. – nie wytrzymała Łania i krzyknęła – Mogą czekać na prawdziwą miłość jak w książkach. Nic nie muszą! One decydują.
- Płetwal był mądry i dobry. Wszyscy go szanowali. Tobie się nie podobał, bo był brzydki. - teraz Tukan też już krzyczał – Wiesz dlaczego miał zdeformowaną twarz? Jeszcze jak był małym chłopcem stawił czoła pięciu przeciwnikom. Wyrzucili go przez barierkę. Ty nigdy byś się nie zdobyła na taką odwagę!
- Odwaga?! - Łania wstała - Znów ta odwaga. Odwaga jest wtedy, gdy rycerz pokonuje smoka dla damy serca, jak w książkach. Tutaj odwaga to zabicie człowieka. Jeśli Płetwal był odważny, jeśli Wilczyca i Puma są odważne, to ja też! Wróg? Swój? Dla mnie on był wrogiem. Nigdy nie widziałam nikogo z Wielkiego Stada. Ale mówicie nam, że są wrogami. Jego widziałam codziennie. Musiałam być z nim co noc. Myślisz, że nie wiem dlaczego on? Dlaczego to mnie przypadł stary, chory, brzydki i śmierdzący Płetwal? Ten, który nie może mieć dzieci, bym ja też nie mogła? To zemsta Świstaka! Może to i Wilczyca i Puma są przywódczyniami, ale faktyczną władze nadal ma ich ojciec. I mści się na mnie, za to, że dawno temu powiedziałam jego córkom o sklepie z zabawkami! Uważa, że to moja wina! Teraz mu powiesz o tym, co zrobiłam i nareszcie będzie mógł mnie skazać na śmierć. Ale mnie już to nie obchodzi! Lepiej umrzeć niż żyć tak dalej.
Dziewczyna znów opadła na podłogę, a Tukan stał oniemiały. Z wrzaskliwego monologu Łani zrozumiał tylko połowę i nie bardzo się nim przejmował. Ale zauważył coś innego. Gdy dziewczyna na niego krzyczała, a jej oczy z nienawiścią były utkwione w jego twarzy, myślał tylko o tym, że od łez się błyszczą, a mokre smugi na twarzy są jakby ich przedłużeniem. Twarz miała bladą, ale policzki czerwone z wściekłości, figurę niczym klepsydra – talię, która dałoby się objąć dłońmi i krągłości powyżej i poniżej. A gdy skuliła się i ukryła twarz w dłoniach niechcący wygięła długą, cienką szyję. Tukan siadł obok niej.
- Dzisiaj wyruszamy w podróż. - powiedział mimowolnie – Na zewnątrz centrum. Tam nie będziesz musiała obawiać się Świstaka. – dodał. Tak jakby Świstaka można było się obawiać. – pomyślał - Ale ona w to wierzy. Musiał jej pomóc wyjść z centrum. Chciał, by była obok niego. W końcu, jej zbrodnia przestanie być aktualna, kiedy stąd wyjdzie.
Łania popatrzyła na niego czerwonymi od łez oczami, ale nic nie powiedziała, więc kontynuował:
- Nie powiem im. To nie znaczy, że zapomnę. - dodał od razu. A potem pomyślał, co mogą powiedzieć bliźniaczki jak przyprowadzi im Łanie i stwierdzi, że ona idzie z nimi. Nie lubiły jej.
Po za tym była słaba, byłaby tylko jeszcze jedną gębą do wyżywienia. I wtedy wymyślił.
- Będziesz musiała udać, że jesteś ze mną. - Po czym od razu zreflektował się widząc jej spojrzenie. - Jeśli im powiem, że jesteś moja, to powinni ci pozwolić z nami iść. Inaczej będziesz musiała zostać tutaj. To jedyne wyjście.
Dziewczyna odwróciła głowę. Tukan zrozumiał, że ma sobie iść. Wstawał już, kiedy powiedziała:
- Dobrze. Zgadzam się. Idę z tobą. Tylko poczekaj na zewnątrz, chcę się przebrać. - nadal miała na sobie skąpe, okrwawione ubranie, które przykrywała szmatkami z podłogi windy.
Tukan podciągnął się i wyszedł przed właz. Wcale nie zamierzał podglądać.Wcale, a wcale.

~~


Lwica przyczaiła się za przewróconą ławką. W sklepie obok schowali się Goryl, Tuńczyk i Skorpion. W korytarzu naprzeciw ukrył się Szakal. Na środku korytarza siedziała Żmija, którą co chwile wstrząsały spazmy głośnego szlochu. Już po chwili ze schodów zaczęły dochodzić szybkie kroki. Ktoś usłyszał. Po chwili ich oczom ukazała się ciemna sylwetka.  Żmija też ją dostrzegła. Niezdarnie odsunęła się do tyłu, próbując wstać i się potknęła.
- Nie bój się. - powiedział nieznajomy drwiącym tonem – Zamierzam cię zabić szybko.
- Chyba, że będziesz się szamotać. - dodał drugi, stojący za jego plecami - Wtedy może zaboleć.
Na piętrze pojawiało się coraz więcej postaci. Żmija nerwowo zaczęła się odsuwać od nich.
- Hej, maleńka – zarechotał inny, ale potem coś przykuło jego wzrok – Masz ładowarkę! Jesteś Myśliwą.
Wszyscy zaczęli się z niepokojem rozglądać. Przestraszyli się, a to oznacza, że zaczęli uważać.
Niedobrze. Nie pójdą dalej. - pomyślała Lwica. - A nadal są za daleko. Jeśli zaatakujemy teraz wezmą nas w kleszcze i wytłuką wszystkich.
Żmija najwyraźniej też to wyczuła, bo zaczęła jeszcze intensywniej się cofać, ale nadal grając dobrze swoją role. Nawet lepiej, bo teraz była naprawdę wystraszona. Jeśli tamci nie dadzą zwabić się w pułapkę jej stado nie zaatakuję. Zbyt duże ryzyko. Będą siedzieć w ukryciu, nawet, jeśli przed ich oczami rozerwą ją na strzępy.
- Moje sta... Myśliwi-i m-mnie wyrzuu-u-cili - załkała dziewczyna, jąkając się. - Jees-sttem za-a słaba-a. Nnie pprzesz-szłam-m prróbyy. Nie zabijajcie mn-n-nieee.
Żmija specjalnie wykorzystała znany w innych stadach mit, jakoby wszyscy w ich stadzie muszą  przejść jakąś straszną próbę. Najwyraźniej to ich wystarczająco uspokoiło. Znów zaczęli powoli podążać za czołgającą się Żmiją.
- Nie odchodź. – zaśmiał się ktoś – Załatwimy to szybko.
I wtedy ostatni członek polującej grupy przekroczył niewidzialną linię. Żmija zatrzymała się.
- Już nigdzie nie idę… – powiedziała głośno, i spojrzała na swoich prześladowców spod blond włosów opadających jej na twarz. Już wtedy zrozumieli, co ich czeka. Chwilę później Żmija już stała na nogach. Niedoszli oprawcy przerażeni rzucili się z powrotem w stronę schodów, ale drogę zagrodzili im Skorpion, Tuńczyk i Goryl, którzy wyskoczyli z ukrycia. Z cienia w bocznym korytarzu dostojnym krokiem wyszedł Szakal. Stado niczym opętane rzuciło się w kierunku Żmii, obok której już stała Lwica. To była rzeź. Przestraszone stado zdezorganizowało się. Zamknięci w pułapce nie mieli szans. Lwica walczyła ramię w ramię ze Żmiją z pięcioma lub sześcioma przeciwnikami jednocześnie. Kobieta uchyliła się przed czyimś ciosem i wyrwała komuś z ręki śrubokręt. Następnym ruchem wbiła go innemu w oko i z obrzydliwym chlupotem wyciągnęła z powrotem. Nagle Lwica zauważyła, że ktoś próbuje się wymknąć z koła. Spojrzała na Żmiję, która właśnie łamała rękę mężczyzny dwa razy od niej wyższego i ruszyła w pościg. Jednym susem dopadła zbiega i powaliła go. Nie był jeszcze gruby, ale na pewno też nie był szczupły. Lwica zdziwiła się jak w ogóle, kiedy całe centrum głoduje mogli zachować się pulchni ludzie? Już miała wbić w grubaska nowo nabyty śrubokręt, ignorując jego błagania o litości, kiedy usłyszała przenikliwy krzyk o pomoc. To był krzyk Hieny. Tylko sekundę się zawahała, ale już po chwili pędziła korytarzem w kierunku wezwania. Na podłodze płakał skulony pulchny człowiek, dziękując swoim bogom za ocalone życie.


~~


Gepard ocknął się na podłodze. Było ciemno, a wokoło panowała cisza. Chłopak z trudem podniósł się na kolana, ale natychmiast z powrotem usiadł, bo zakręciło mu się w głowie. Nie miał siły by uciekać, a wiedział, że tutaj jest niebezpiecznie. Z trudem doczołgał się do jakiegoś ciemnego kąta, gdzie nikt nie powinien go znaleźć. Pamiętał tylko, że w środku Dnia obudził go zdyszany Nosorożec i kazał natychmiast przygotować się do wyjścia. Chwilę później do sklepu, gdzie spał, wbiegła Hiena.
- Wstawaj! Mamy mało czasu. Weź jakieś ubrania i całe jedzenie, jakie masz. - powiedziała dziewczynka jednym tchem – Wychodzimy z centrum. – dodała złowieszczym głosem
No może to nie głos był złowieszczy, ale fraza, którą powiedziała. Już chwilę później oboje biegli na ósme piętro, gdzie mieli się spotkać z resztą. Nikogo jeszcze nie było, więc mieli chwilę by złapać oddech. Wtedy Hiena miała okazje opowiedzieć mu o całym planie.
- Co? Nigdy w życiu! Przecież to głupie! - zdążył tylko powiedzieć, a wtedy przyszli oni.
To byli przyjaciele Nosorożca. Tylko wcale nie byli przyjacielscy. Byli wystraszeni. Gepard polował już wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że wystraszony przeciwnik jest najbardziej groźny. Dlaczego wtedy pomyślał o nich jak o wrogach? To była taka instynktowna reakcja, że nawet nie zauważył jak wstał i przyjął pozycję obronną. Hiena zrobiła to samo.
- Gdzie oni są? Wy przecież wiecie! - wrzasnął, chyba najbardziej przestraszony, Boa.
Gepard chciał już powiedzieć, że nic nie wie i, że ten pomysł nie wydaje mu się zbyt mądry, ale na przód wystąpiła Hiena i krzyknęła:
- Nawet gdybyśmy wiedzieli, nie powiedzielibyśmy zdrajcom!
Chłopiec pomyślał tylko, że chyba niepotrzebnie użyła liczby mnogiej i wtedy Jaguar zamachnął się na dziewczynę, a ta skuliła się oczekując ciosu. Gepard zareagował instynktownie. Skoczył i uderzył z całej siły Jaguara w twarz. Tamten skulił się tylko na chwilę, ale wtedy Sokół chwycił chłopca za ramie i przytrzymując go uderzył łokciem w brzuch, po czym cisnął go w bok. Gepard zahaczył nogą o jakąś przewróconą ławkę i poczuł ból w kostce, a potem uderzył o podłogę. Widział jeszcze jak Jaguar podnosi wierzgającą Hienę za włosy i wydawało mu się, że słyszy jej przeraźliwy wrzask. Potem zobaczył Lwicę, która z wyskoku kopnęła Sokoła w krzyż, tak, że ten zgiął się do tyłu. Zdjęła Boa potężnym ciosem w szczękę. Jaguar obrócił się powoli, nadal trzymając Hienę. Lwica zaczęła powolnym krokiem podchodzić do niego i wtedy kształty zaczęły się rozmazywać i dalej już nic nie pamiętał.
Gepard przyjrzał się swojej opuchniętej nodze. Nie wyglądała za dobrze, więc raczej nie uda mu się za daleko zajść. Nie będzie mógł brać udziału w wyjściu. Przypomniał sobie wściekły grymas na twarzy Jaguara. Zostanie w centrum też nie wchodziło w rachubę.
Wtedy zauważył mały kształt przymykający ostrożnie obok ściany. Kształt miał zdecydowanie rude włosy.
- Hiena! - zawołał. Dziewczynka przystanęła na chwilę. Potem w kilku susach znalazła się przy nim.
- Żyjesz! - oznajmiła nieco zdumiona, a potem zauważyła jego uniesioną brew, wiec wyjaśniła. - Lwica powiedział, że zginałeś. Była jakaś spięta, rzuciła tylko okiem, a ty się nie ruszałeś. Powiedziała, że musimy się spieszyć. Wyjście z centrum jest na drugim piętrze, przez wentylację, ale to teren Wielkiego Stada. Ja chciałam cię jeszcze raz zobaczyć i podziękować i okazało się, że żyjesz. Musimy szybko zejść na dół. Nie ma tu ciał Sokoła i reszty, więc też żyją.
Nagle powstrzymała słowotok, tak niezwykle rzadko u niej spotykany i popatrzyła na jego opuchniętą kostkę w kolorze dojrzałej śliwki. Po czym szepnęła:
- Chodź, pomogę ci.
Gepard podpierając się na niej wstał i oboje powoli skierowali się w stronę schodów.


~~


Tukan siedział na plecach Goryla i próbował majstrować z klatką od wentylacji, ale śruby uparcie nie chciały puścić. Obok nich na podłodze leżał nieprzytomny, skulony Kruk, którego przyniosły tu bliźniaczki. Wielkie Stado, które zdążyło już wykryć intruzów, zawzięcie ich atakowało, wyczuwając, że stanowią słaby punkt i, że nie mogą się bronić. Na szczęście dla Tukana i Goryla reszta ich stada otoczyła ich niczym wieniec i zawzięcie broniła.
Kia walczyła z dużo większym od siebie wrogiem. Pewną przewagę dawała jej śmiercionośna broń – przypinka do rowerów, którą smagnęła nieprzyjaciela w twarz. Tamten skulił się z bólu chowając głowę w dłoniach. Niedoświadczona w walce dziewczyna uznała, że wygrała i lekkomyślnie odwróciła się. W tej samej chwili rozwścieczony bólem przeciwnik nawalił się na nią całym ciężarem i przygwoździł ją do ziemi. Przestraszona krzyknęła. Tuńczyk skoczył z pomącą i celnym kopnięciem pozbawił członka Wielkiego Stada możliwości rozmnażania. Dokładniej mówiąc - złamał mu kręgosłup.
- W porządku? - spytał, pomagając Kii uwolnić się spod olbrzymiego cielska.
- Chyba tak… – odpowiedziała dziewczyna wycierając krew płynącą z rozbitego nosa. Popatrzyła na Tuńczyka i oboje znów rzucili się w wir walki.
Puma i Wilczyca stały tyłam do siebie, by wzajemnie się osłaniać. Ładowarki latały niczym skrzydła śmigłowca, rozbryzgując wszędzie osokę. Parę metrów dalej Nosorożec walczył z dwoma przeciwnikami naraz. Gdy jeden zamierzał go kopnąć, złapał jego nogę w locie i zakręcił nim niczym lalką, a następnie rzucił w drugiego oponenta. Obaj wylądowali na ziemi tworząc chaotyczną plątaninę rąk i nóg. Na tą bezwładną masę rzucił się Szakal, który zdobył gdzieś nóż i teraz, niczym demon śmierci, dźgał bezbronnych przeciwników.
Nagle zza rogu pojawiła się Hiena, która podtrzymywała kulejącego Geparda. Trzech łowców z Wielkiego Stada pobiegło w kierunku łatwej zdobyczy. Na szczęście Lwica była blisko. Wyskoczyła w powietrze i opadła pomiędzy dziećmi, a wrogami. Na jedną chwilę wszyscy zamarli z zaskoczenia, ale już sekundę później zaatakowali. Lwica skoczyła do tyłu by uniknąć ciosu. Nóż przeciął powietrze tam, gdzie jeszcze przed chwilą była jej twarz. Kopnęła przeciwnika w brzuch, tak, że zwalił się na podłogę. Już po chwili się podniósł, ale potężny cios w szczękę pozbawił go przytomności. Nie tracąc ani sekundy uderzyła następnego kolanem w krocze. Póki tamten kulił się z bólu, Lwica uderzyła trzeciego łokciem z półobrotu miażdżąc mu twarz, a kiedy upadł kopnęła go jeszcze parę razy w bok, tak, że słychać było trzask łamanych kości.
- Lwico, – szepnął cicho Gepard, krzywiąc się z bólu – Nasze Stado tu idzie. Świstak nie pozwoli nam opuścić centrum.
Lwica zamarła z szeroko otworzonymi oczami. Niechciane wspomnienia niczym robaki wypełzły jej przed oczami. Własne stado przeciwko niej. Zdrada. Przyjaciele, których zabiła własnymi rękami. I krzyk. Krzyk jej własny, ale też kogoś innego. Krzyk zabijanego dziecka.
W tym momencie kilka rzeczy zdarzyły się jednocześnie. Tukanowi wreszcie udało się oderwać złośliwą kratę wentylacyjną i razem z nią zwalił się na ziemię. Przeciwnik, którego Lwica kopnęła w męskość ochłonął z bólu i z krzykiem rzucił się do przodu, nadal jedną ręką trzymając się między nogami, ale drugą celując niebezpiecznie nożem w Lwicę, która nadal stała niczym posąg wpatrzona w nicość. Skorpion w ostatnie chwili zauważył niebezpieczeństwo i skoczył łowcy na plecy. Obaj upadli na podłogę szamocząc się. Lwica odzyskała przytomność, kiedy zwycięski Skorpion wstał z podłogi trzymając umazany krwią nóż. I wtedy zza rogu na przeciwnym końcu tarasu wybiegli członkowie ich Stada. Poruszali się cicho niczym cienie, zupełnie odwrotnie niż łowcy z Wielkiego Stada, ale nie było wątpliwości. To byli oni.
Tukan wstał z ziemi i rozmasował bark, na który upadł.
Jak dobrze, że nie upadłem na Kruka, wtedy przywódczynie by mnie zabiły.- pomyślał i wtedy zauważył biegnące w ich kierunku postacie. To bez wątpienia było ich Stado, bo z tyłu można było zauważyć postać podpierającą się laską – Świstaka. Chłopak ucieszył się na myśl o wsparciu, ale wtedy dostrzegł przestraszone twarze Pumy i Wilczycy, grymas Lwicy i zaciętą minę Nosorożca i zrozumiał, że coś zdecydowanie jest nie tak. Musieli się spieszyć, a najgorsze, że Wielkie Stado nie przestawało ani na chwilę atakować.
- Szybko! - krzyknęła Wilczyca - Goryl pomagaj im wejść! Niech ktoś podniesie Kruka! Szybciej!
Goryl posłużył jako podpórka. Kiedy Skorpion wlazł już do wentylacji Tukan podał mu bezwładnego Kruka. Chłopak podniósł czarnowłose dziecko i pociągnął za sobą w głąb ciemnego tunelu. Następny wszedł Nosorożec, żeby pomóc młodszym dostać się do otworu. Lwica pomogła Gepardowi stanąć na ramiona Goryla. Zwieszony z góry z Nosorożec uchwycił jego kościstą rękę i pociągnął.
- Nie mogę zawrócić. - dobiegł ich stłumiony przez sufit głos Nosorożca - Tu jest za mało miejsca. Musicie wchodzić po kolei.
Następny wszedł Szakal pomagając wciągnąć się swojej siostrze – Hienie. Lwica pomogła Kii. Tukan, Łani. Żmija wskoczyła następna. Zostali tylko Tuńczyk, Goryl, Puma i Wilczyca nadal walczący z Łowcami. Cienie zbliżały się coraz bardziej. Teraz Bliźniaczki dostrzegały już wyraźnie twarze niektórych z gangu Nosorożca.
Na szczęście Wielkie Stado też ich zauważyło i zaatakowało. Kiedy napór nieprzyjaciół osłab pojawiła się jedyna szansa ucieczki.
- Tuńczyk idź pierwszy! - zakomenderowała Wilczyca widząc, że jest ranny w rękę. Potem, zabiwszy swojego przeciwnika skoczyła na ramiona Gorylowi i podciągnęła się do otworu. Puma ruszyła za nią. Gdy już znalazła się w tunelu zwiesiła się na nogach by wciągnąć Goryla, który teraz sam walczył z napierającymi na niego wrogami.
- Goryl! Łap się! Szybko!
Chłopak popatrzył w górę i na sekundę ich oczy spotkały się.
- Idź. Zatrzymam ich tak długo jak zdołam. - powiedział.
- Nie bądź głupi! Szybko! Łap się! - krzyczała dziewczyna, ale bez skutku. Goryl walczył zacięcie. Kopnął jednego z przeciwników w głowę. Wtedy, możliwe, że przez czysty przypadek, tamten wbił mu nóż w udo. Goryl zawył z bólu i przycisnął rękę do rany, ale nie mógł zatamować strumienia jasnoczerwonej cieczy wytryskującej rytmicznie. Tętnica udowa - pomyślała Puma i wtedy znów spotkała się wzrokiem z Gorylem. On też już to wiedział. Dziewczyna obserwowała jak powoli upada na plecy. Wszystko wokół było poplamione osoką. Wszędzie trwał ruch i szamotanina, ale Puma patrzyła na brzydką, kwadratową twarz z masywną szczęką. Patrzyła na czarne oczy, które też spoglądały na nią ze zrozumieniem, a potem zgasły.
- Nie!!! - załkała - Nieeeee!!
Chciała zejść i zabrać Goryla. Spalić jego ciało, tak jak nakazywała tradycja. Nie pozwolić łowcom zjeść jego ciała. Chciała, ale nie mogła. Ich stado zbliżało się wycinając w pień łowców. Kruk. Nie mogła uratować Goryla, ale musiała uratować brata. Odwróciła się i na czworakach skierowała się w ciemność.


~~


Kap, kap, kap. Pełzła wąskim korytarzem. Kap, kap. To krew. Jej krew. Była ranna. Kap. Nie to nie ona, to Goryl. Kap. Nie znała go prawie. Czasami z nim rozmawiała, ale zwykle to były krótkie zdania. Rozkazy, meldunki. Kap, kap, kap. Jasnoczerwony strumień tryskający spod palców zaciskających ranę. Kap. Jednak była ranna. Jej dusza krwawiła jak rana Goryla. Kap, kap. Nie musiał umierać. Nie musiał brać udziału w tej misji. Kap, kap. To, co lubiła... oczy ofiary zachodzące mgłą, przez chwilą patrzące rozumnie, a potem martwe. Kap. Tylko, że teraz to były oczy przyjaciela. Kap, kap. Ilu jeszcze umrze? Ile par oczu zgaśnie? Kap, kap. Gorąca krew spływająca po twarzy. Kap, kap, kap. Nie, to nie krew, to łzy. Łzy uderzające o podłogę metalowego tunelu. Kap, kap. Płacz Pumo, płacz. Wylej wszystkie łzy. Póki jeszcze możesz. Póki jest ciemno i nikt cie nie widzi. Kap, kap. Potem będziesz musiała być silna. Kap. Poprowadź swoje Stado. Kap, kap, kap.
- Jest wyjście! - zawołał Skorpion – Muszę tylko wybić kratę. Słychać metalowy chrzęst i dźwięk metalu uderzającego o ziemię. Światło zalewa tunel.

Koniec stadium pierwszego

 

Perła by Bagheera

 



To już koniec. Oczywiście tylko pierwszej części. Rozdział wyszedł mi długi, na początku to miały być trzy różne, ale w końcu zlałyśmy w jeden. Jest, że tak to określę, grubo napakowany akcją, mam nadzieję, że wam się spodoba. Miałam wstawić na urodziny, ale no cóż, trochę się spóźniłam (urodziny miałam 16.01, trochę dziwnie słuchać ,,100 lat", kiedy sama pisze ,,100 lat" ^^) Ogólnie to wiele się wydarzyło. 9 obserwatorów, 5900 wyświetleń itp. Zbliżamy się do setki komentarzy, więc jak zwykle autor 100-ego komentarza dostaje możliwość zadania nam pytania o cokolwiek (oczywiście dotyczące naszego opowiadania). Zostałyśmy też nominowane po raz drugi do Liebster Award, za którą to nominacje dziękujemy i nasze odpowiedzi na nią ukarzą się w specjalnej zakładce.
Dziękuję, wszystkim za wzięcie udziału w ankiecie, która dobiegła końca. Najbardziej lubianą postacią jest Tukan – 30% głosów, potem Puma, również 30% (nie wiem za co ją lubicie, mi się ona nie podoba) Wilczyca-15%, i po 7% Lwica, Hiena i Łania.
Już ruszyła nowa ankieta (skomponowana jak zwykle przez Bagheerę) w której zdążyły już zagłosować trzy osoby. I jak zwykle zachęcam do zostawianie swojej opinii pod spodem w komentarzach.

Wiadomość z ostatniej chwili po sześciu godzinach pracy udało mi się w końcu stworzyć trzyminutowy trailer do "100 lat po centrum handlowym"
Dostępny będzie w podstronie o blogu, oraz łaskawie udostępnię go tutaj XD






Zawsze Wasza
Litka

piątek, 20 grudnia 2013

Alibi

Tukan szedł w wąskim korytarzem w kierunku toalet. Łania była skąpo ubrana, na co Tukan od razu zwrócił uwagę, a dopiero po chwilo zauważył, że całe ubranie miała zaplamione krwią.. Dziewczyna zobaczyła go i wzdrygnęła.
- Pracowałaś dzisiaj w kuchni?- zapytał Tukan. Przygotowywanie jedzenia dla stada zawsze wiązało się z nie bardzo przyjemnym ćwiartowaniem trupów.
- Co? A... tak- skinęła dziewczyna.
- Swoja drogą dziwne, że nie umyłaś się wcześniej. Jest środek Dnia, wszyscy już śpią.
- I ja też chciałabym już spać!- prawie krzyknęła dziewczyna - Zostaw mnie już!
Wypchnięty z toalety Tukan skierował się w kierunku siłowni, czyli miejsca gdzie spotykała się banda Nosorożca.
Nie specjalnie przyjaźnił się z Łanią, ale nigdy nie była dla niego tak ostra. W sumie, co się dziwić, pomyślał, w końcu miała już męża. Tukan zaczął myśleć o jej skąpym stroju. Myśli byłyby wcale przyjemne gdyby nie fakt, że ubranie dziewczyny było prawie całkowicie pokryte czerwoną osoką.
Tukan zamyślił się i omal nie wpadł na Nosorożca.
- I jak? - zapytał Tukan
Nosorożec przez chwilę popatrzył na Tukana nie widzącym wzrokiem.
- Nie. Widziałeś Łanię? -zapytał
- Tak, jest w... - nagle urwał zauważywszy dziwny wyraz twarzy przyjaciela – Coś się stało?
- Zamordowano Płetwala. - powiedział Nosorożec pustym głosem – Poderżnięto mu gardło kiedy spał.
Tukan zobaczył przed oczami zakrwawione ubranie.
- Kto? -zapytał drżącym głosem.
- Łowca z Wielkiego Stada, ten, którego zabiła Puma. Muszę znaleźć Łanię i jej to powiedzieć.
- Jest w Łazience - odpowiedział
- Nie idziesz ze mną? - zdziwił się Nosorożec. Tukan widział, że Nosorożec jest na skraju wyczerpania. Chciał mu pomóc, ale najpierw musiał coś sprawdzić.
- Kto ci powiedział o Płetwalu?
- Panda znalazła mnie, zaraz po tym jak skończyło się zebranie. To jak idziesz ze mną?
- Nie, muszę się o coś zapytać Pandy. – powiedział Tukan i pobiegł zostawiając przyjaciela samego.
Pandy niestety nie znalazł, ale spotkał Hienę.
- Kto dzisiaj pomagał Kurze w kuchni? - zapytał zanim ta otworzyła usta. Dziewczynka zmieszana tym pytaniem bąknęła, że chyba Gepard, Łasica i Lemur.
- A nie Łania?
- W ogóle jej dzisiaj nie widziałam. Coś się stało?
Tukan odwrócił się i pobiegł w kierunku, z którego przyszedł.
- Zabito Płetwala! - krzyknął na odchodnym.
Musiał znaleźć Łanie i wyjaśnić to wszystko. Coś ukrywała, ale nadal nie rozumiał co? Minął w biegu Nosorożca, który też ruszył za nim.
Dopędzili do łazienki, ale była już pusta. Nosorożec z niepokojem popatrzył na przyjaciela, ale o nic nie zapytał. A Tukan nic nie powiedział. Nie chciał nic mówić puki nie będzie pewny, chociaż nawet nie wiedział czego.
Łani, nie było ani w toalecie, ani nigdzie w pobliżu, więc postanowili wracać. Teraz szli wolniej łapiąc oddech. Dokładnie tylko Tukan, bo po Nosorożcu nie widać było śladów zmęczenia.
- Nie zgodzili się... – powiedział w końcu smętnym głosem.
- Jak, wszyscy?
- Nie. Został Skorpion, Goryl, Szakal i Tuńczyk.
- A Boa?
Nosorożec pokręcił głową nie patrząc mu w oczy, ale po chwili wyprostował się i swoim zwykłym twardym głosem powiedział:
- Musimy się spieszyć. Biegnij po Lwicę i przywódczynie. Idziemy do Trzmiela.





~~






- Nie powinniśmy tego robić. - zaoponował Boa – Możemy z nim nie iść, ale donosić na niego to zdrada.
- Zamknij się. - powiedział chłodno Jaguar - Musimy powiedzieć przywódcy stada, co oni zamierzają. To może zagrozić nam wszystkim. Pozbawić całe stado najlepszych myśliwych. To zakończy się głodem.
- Świstak nie jest naszym przywódcą. To Wilczyca i Puma rozkazują. A one kazały nam iść z nimi.
- Słuchasz się małolat, które zamiast odważnie stawić czoła wrogowi, uciekają się do jakichś wykrętów? - zaśmiał się Sokół – Jesteś słaby Boa.
- Przypomnieć ci dlaczego nie zgodziłeś się na misję? Twoja mała Sikorka oczekuje dziecka. Co by bobasek zrobił bez tatuśka, co? - zadrwił Jaguar - Nie powiedziałeś o tym Nosorożcowi, prawda? Biedny... Po za tym Świstak to ojciec Wilczycy i Pumy. Ma prawo wiedzieć. Ty na jego miejscu chciałbyś mieć pewność z jakich powodów twój bękart, dziecko Sikoreczki, dobrowolnie idzie na śmierć.
Boa nie wytrzymał i strzelił Jaguara w twarz tak, że tamten się przewrócił. Po chwili jednak podszedł do niego i pomógł mu wstać.
- Człowieku powaliło cię? - powiedział Jaguar, próbując zatamować krew płynącą z nosa.
- Nigdy go więcej tak nie nazywaj. – oznajmił chłodno Boa - Mam na myśli moje dziecko.
- Spoko, spoko bez nerwów. Jesteśmy przyjaciółmi, nie? Idziesz?
- Tak. – odpowiedział Boa - A co zrobicie, jeśli Świstak uzna to za słuszne i każe nam iść z jego córkami?
- Nie uzna. - powiedział Sokół szyderczo. Boa domyślił się, że opowiedzą tą historię tak, by nie można było przyznać racji bliźniaczkom. To było niesprawiedliwe, ale chłopak wiedział, że nie ma wyboru. Musiał zostać w centrum.




by Bagheera







Miesięczna przerwa. Ja się nawet nie zamierzam usprawiedliwiać. Uznajmy, że to był urlop naukowy. Albo zdrowotny. Albo naukowo-zdrowotny. Rozdział wyszedł mi nie za bardzo i krótki, ale obiecuję, że już nigdy nie będzie tak długiej przerwy. Teraz kiedy mamy wolne mam nadzieje, że nadrobimy zaległości.
Po za tym wiele się wydarzyło. Na dole bloga umieściłyśmy ankietę, w której można zagłosować na ulubionego bohatera. Serdecznie zapraszam, na razie w czołówce znajduję się Tukan ^^ Po za tym zostałyśmy nominowane do Libster Award, za co dziękujemy Torii ^^ Cała informacja o LA znajduje się w oddzielnej stronie na blogu. Po za tym obowiązkowe podziękowania. Dla czytelników, komentatorów i 5000 wyświetleń.
Dzięki wszystkim.
Zawsze wasza
Litka