Pokazywanie postów oznaczonych etykietą decyzja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą decyzja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 12 listopada 2013

Decyzja

Nosorożec po raz kolejny westchnął zagłębiając swe myśli w słowach Pumy. Nie chodziło tu o przygodę z łowcami z Wielkiego Stada, ale o układ z królem Parkingu. Nie miał pojęcia, co robić. Gdyby jego ojciec żył… tak… on na pewno wiedziałby jak postąpić. Ale Kangura nie było już na tym świecie od jakiegoś roku. Nosorożec mimowolnie zacisnął pięści na wspomnienie tamtego dnia. Znów złapał się na tym, że cicho przeklina pod nosem i wymyśla najróżniejsze przezwiska pod adresem tego, kto pozbawił go życia. Zamilkł i wypuścił głośno powietrze. Kiedy dowiedział się o tragedii poprzysiągł zemstę na nieznanym mordercy i to jak na razie musiało mu wystarczyć. Pozostawało mu po prostu czekać na odpowiedni moment, aby dotrzymać obietnicy. Przecież nie mógł rozpamiętywać tego w nieskończoność, bo to tak jakby rozdrapywał gojące się rany, przez co robią się blizny, a te jak wiadomo zostają już na zawsze. Nagle usłyszał za sobą głośne chrząknięcie. Zupełnie zapomniał o obecności Tukana, który przyglądał mu się uważnie i z nieukrywanym zainteresowaniem.
- Zaczynasz świrować, stary. - rzucił niby od niechcenia
 Nosorożec w odpowiedzi mruknął coś niezrozumiałego pod nosem.
 - Człowieku, gadasz do siebie… To nie jest normalne.
Czarnoskóry zignorował jego uwagę i skupił się tylko na tym, aby dojść do celu w jak najkrótszym czasie i nie wdając się w pogadankę z Tukanem. W głowie układał przemowę, jaką miał skierować do członków jego Gangu. Jak niby miał ich poinformować o tak szalenie absurdalnym planie? Nie mówiąc o tym jak miał ich do niego przekonać. Wyjście na zewnątrz w poszukiwaniu jedzenia? To brzmiało jak jakaś niedorzeczna bajka opowiadana przez kogoś bardzo chorego na głowę. Nikt nigdy nawet nie próbował tego dokonać. Nikomu to nawet nie przyszło na myśl! Większość bała się, że poza centrum jest pustka i nie ma nic, inni wspominali coś o oparach zabijających długo i w wyjątkowo okrutny sposób lub o gniewie bogów. Pozostawała też jeszcze jedna teoria, ta najbardziej niemożliwa. A może nie? Nosorożec pokręcił głową i lekko się uśmiechnął, po czym szybko spojrzał w stronę swojego czarnowłosego towarzysza, który na szczęście tego nie zauważył. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie mógł uwierzyć w to, że powoli zaczyna wierzyć w głupie brednie i zmyślone opowiastki. Dotyczyło to pewnego człowieka z ich stada - Trzmiela, który podobno kiedyś był na zewnątrz. Z rozmyślań wyrwał go głos Tukana:
- Hej, Nosorożec! Gdzie ty idziesz? Kwatera jest tam!
Nosorożec przystanął i rozejrzał się. Rzeczywiście. Właśnie prawie minąłby Kwaterę jego Gangu. Poczuł na plecach lekkie klepnięcie dłoni Tukana.
- Ostatnio jesteś jakiś… - jego towarzysz zastanawiał się nad dobraniem odpowiednich słów – rozmyślony i w ogóle nie masz kontaktu ze światem. Co jest grane?
- Eh… - westchnął tamten – Sam już nie wiem…
Spojrzał w stronę Tukana dając mu tym samym do zrozumienia, żeby zostawił go samego. Chłopak najwyraźniej zrozumiał przekaz albo po prostu zdawał sobie sprawę z tego, że pozostali członkowie Gangu Nosorożca za nim nie przepadają. Zaczął rozglądać się wokół chcąc znaleźć sobie jakieś sensowne zajęcie, gdy nagle dostrzegł Łanię, która chyłkiem przemykała tuż przy ścianie w stronę toalet.
- To ja może… pójdę pogadać z Łanią. – rzucił i ruszył za nią w momencie, w którym właśnie zniknęła z pola widzenia
Nosorożec przewrócił oczami zupełnie nie rozumiejąc jego zainteresowania Łanią. A żeby to tylko Łanią pomyślał i pokręcił głową. Kiedy wreszcie stanął przed wejściem do prawie całkowicie zawalonego sklepu, który nieco przypominał jaskinię powitały go głosy jego przyjaciół. Stojący przy wejściu Boa klepnął go przyjaźnie w plecy tak, jak Tukan kilka minut wcześniej. Był ciemnoskórym, umięśnionym młodzieńcem o arabskiej urodzie i ciemnych, wiecznie wytrzeszczonych oczach.
- To jak? Kiedy w końcu zrealizujemy plan przejęcia Światła? – spytał uśmiechając się łobuzersko
Boa był jego najlepszym przyjacielem. Poznali się kiedyś, będąc jeszcze dziećmi, a było to właśnie w dzień wybierania imion dla nowonarodzonych następczyń przywódcy stada Świstaka. Chodziło oczywiście o Pumę i Wilczycę. Nosorożec doskonale pamiętał te wszystkie chwile, które razem przeszli. Pierwsze polowanie, założenie Gangu, śmierć jego ojca. Przy tym ostatnim wydarzeniu Boa pomógł mu najbardziej. Podtrzymywał go w chwilach zwątpienia i sprawił, że czarnoskóry w końcu otrząsnął się z tego wszystkiego i znowu powrócił do gry. Nosorożec zawdzięczał mu praktycznie wszystko. I to na niego w obecnej sytuacji liczył najbardziej.
- Obawiam się, że trzeba będzie go odłożyć, na kiedy indziej… - mruknął siadając na stosie gruzu
- Wilczycy znowu się pogorszyło? – bardziej stwierdził, niż spytał Sokół siedzący obok niego
- Też… ale jest również inna sprawa. – spojrzał z obawą na przyjaciół, a oni odwzajemnili spojrzenie zachęcając go, żeby mówił dalej
- Chodzi o to wcześniejsze kilkudniowe zniknięcie bliźniaczek i…
- Co? Znów zniknęły? – dopytywał się jak zwykle niecierpliwy Jaguar, ale natychmiast zamilkł skarcony ostrym spojrzeniem Goryla
- Nie… - Nosorożec nie wiedział jak złożyć myśli. Nie zgodzą się. Na pewno się nie zgodzą. – Powiedziały mi, że zawarły układ.
- Z kim? – Jaguar nie mógł się powstrzymać od potoku pytań cisnącego mu się na usta
- Z królem Parkingu. Okazało się, że jest jeszcze jedno stado. Stado, o którym nie wiedział nikt wcześniej, ale ono wiedziało o nas. Jego terytorium znajduje się w podziemnej, nieznanej części centrum, do której prowadzi ukryte wejście. Podobno stado to podkradało zapasy Wielkiemu Stadu i żywiło się zwierzętami. – tu rozległ się pomruk zdziwienia wśród członków Gangu – Wilczyca i Puma zostały zmuszone do zawarcia umowy z ich królem, który w zamian za wskazanie drogi powrotnej kazał im coś obiecać.
Nosorożec przebiegł wzrokiem ukryte w półmroku twarze przyjaciół, którzy jeszcze niczego się nie domyślali.
- Chodzi o to,… że one mają wziąć ze sobą grupkę osób i poszukać jedzenia lub lepszych warunków do życia…
- Przecież tutaj też kończy się jedzenie! – wtrącił Szakal – Trwa ciągła wojna i to nie tylko o to. O wszystko. Nie ma tu ani zbędnych zapasów, ani tym bardziej dobrych warunków do życia… Nie wiem jak zamierzają…
- Ale nie tutaj… Na zewnątrz…
Wszyscy zamarli w bezruchu. W powietrzu wisiała przytłaczająca cisza.
- Czy on kompletnie zwariował?! – wybuchnął Sokół – Jak taki mądry to niech sam sobie szuka!
- Król przysłała tu swoją córkę - Kię, która ma dopilnować, żeby wszystko poszło zgodnie z planem, bo inaczej… - tu Nosorożec zawiesił głos
- Bo inaczej co?!
- Bo inaczej rozpęta się piekło. – Nosorożec wyjrzał przez otwór służący za wejście i przez chwilę przyglądał się migającej lampie, chcąc uniknąć wzroku Sokoła – Tamci mają o wiele potężniejszą broń od nas…
- Skąd możesz wiedzieć?!
- Widziałem broń Kii… oraz skutki zadzierania ze stadem z Parkingu… Wilczyca prawie zginęła i to w dodatku tylko od kilku uderzeń… Walka z nimi nie wchodzi w grę, dlatego musimy pomóc bliźniaczkom… Tylko tak uda nam się ochronić nie tylko nas, ale całe centrum. Pomyślcie tylko o naszym stadzie…
- Oszalałeś?! – tym razem był to Jaguar – Nie wiemy nawet, co jest na zewnątrz! Jak już zginąć to w walce, a nie tchórząc! Chcesz tak dobrowolnie poddać się temu stadu?! A co jak nawet znajdziemy jedzenie to nadal będzie im mało? I pewnego razu zażyczą sobie naszego terytorium, kobiet, dzieci, wszystkiego?! Też będziesz im służył?
- Nie tchórzę. To najrozsądniejsze wyjście z sytuacji…
- A ja myślę, że najrozsądniej byłoby po prostu walczyć o to, co nasze!
- To przywódczynie się w to wkręciły, więc niech teraz to odkręcają! – odezwał się Sokół – Jaguar ma trochę racji. Niech same wywiążą się z obietnicy, a jak nie, będziemy walczyć.
- Chcesz śmierci, cierpienia i głodu?! – wrzasnął Nosorożec rozwścieczony – Czy tego właśnie chcesz?! Należymy do tego stada, więc stanowimy jedność. Musimy trzymać się razem i razem stawić czoła temu, co nas czeka.
- Wolę pierwszą opcję, niż stratę honoru. – warknął Jaguar – Na mnie nie licz.
- Nic nie rozumiesz?!
- Nie, Nosorożec, to ty nic nie rozumiesz. – powiedział Sokół z naciskiem - Wiem jedno, że wyjście na zewnątrz to pewna śmierć, a może nawet coś gorszego. Nikt nigdy nie wyszedł, a nawet, jeśli to nikt nie powrócił żywy.
- A Trzmiel?! On mówi, ze był na zewnątrz.
Sokół zaśmiał się krótko.
- Zrobiłeś się strasznie naiwny, wiesz? Przecie każdy zna Trzmiela i wszyscy dobrze wiedzą, że to tylko stary szaleniec. Mówić to sobie może.
Nosorożec wstał i zaczął nerwowo chodzić w tę i z powrotem po Kwaterze.
- Zupełnie cię nie poznaję, stary. Strasznie się zmieniłeś.
- Nawzajem. – odburknął czarnoskóry – Myślałem, ze jesteśmy drużyną i, że mam wokół siebie przyjaciół, a nie bandę zasranych tchórzy… Bo to właśnie wy nimi jesteście, nie ja… boicie się wyzwania, co?
- Po prostu mamy jeszcze równo pod sufitem, ale jak ty chcesz się narażać to się nie krępuj. – rzucił Jaguar ze złością – Miłego umierania!
Kroki odchodzącego Jaguara poniosły się echem po pasażu. Sokół spoglądał chwilę za oddalającą się sylwetką.
- Wybacz, ale… obawiam się, że na tym nasze drogi się rozchodzą… Ja wiem, że nadal cierpisz po stracie ojca i w ogóle… ale nie sądziłem, że już do reszty zwariowałeś. – Sokół spojrzał w oczy kipiącemu ze złości Nosorożcowi – Ja się na to nie piszę.
Nosorożec odrobinę ochłonąwszy rozejrzał się po Kwaterze. Zostali jeszcze Szakal, Goryl, Tuńczyk, Skorpion, o których obecności zupełnie zapomniał, bo prawie się nie odezwali, no i oczywiście Boa. Spojrzał na jego zmęczoną, brudną twarz próbując cokolwiek w niej wyczytać. Jakichkolwiek emocji poza zaskoczeniem, ale jego oblicze pozostało twarde i zimne niczym głaz. Boa westchnął posyłając mu głębokie spojrzenie i jakby na chwilę zawiązała się między nimi więź porozumienia. Tak jakby te wszystkie wspólne przygody i wspomnienia powróciły przypominając, że nie ma rzeczy, jakiej by nie przezwyciężyli. Ale to trwało tylko na chwilę. Boa zamrugał szybko ociężałymi powiekami i pokręcił przecząco głowę, po czym wyszedł bez słowa.



Żmija by Bagheera





Dwa tygodnie przerwy i parę spraw do omówienia. Pierwsza jest taka, ze chcę was przeprosić za tak okrutnie długą przerwę w pisaniu, ale niestety szkoła to nie żarty... wiem co mówię... znaczy piszę XD. A druga jest taka, ze najprawdopodobniej nie będziemy miały czasu na pisanie następnych rozdziałów równo co tydzień, więc nastąpi mała zmiana planów.Będziemy dodawać kolejne posty, co dwa tygodnie, ale obiecujemy poprawić długość i jakość rozdziałów. Za utrudnienia przepraszamy, jak to mówią :/. Przepraszam też za jakość tego obrazka, ale rysowałam go na połowie kartki A5, więc nie dziwota. I tak, tak wiem, nie nawiązuje do treści rozdziału.
Po za tym dziękujemy za komentarze i przypominamy, że lifeisbrutal ma nadal do wykorzystania jedno pytanie dotyczące tego bloga, za napisanie 50 komentarza.
Pytanie można (a raczej trzeba) przesyłać na adres
mój
chomiczynka6@o2.pl

albo Litki

litlit@op.pl

Bagheera