Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wilczyca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wilczyca. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 grudnia 2013

Szaleniec


Tukan niepewnie cofnął się o parę kroków. Od początku podejrzewał, że odwiedzenie Trzmiela to głupi pomysł. Nosorożec chyba też stracił pewność siebie, a Hiena skryła się za Kią kurczowo trzymając się fragmentu jej bluzki. Na pozór identyczne twarze Pumy i Wilczycy nie wyrażały żadnych emocji.
- Urocze miejsce… - zagadnęła Żmija rozglądając się po dawnej wystawie różowej cukierni wzorowanej na bajkowym domku. Dach i ściany stanowiły plastikowe herbatniki, cukierki i wiele innych słodkości. Teraz wszystko było stare i przypominało bardziej chatkę babci-zombie, ale łatwo było sobie wyobrazić jak to miejsce wyglądało 100 lat temu. Nagle ze środka rozległ się łomot i cała szóstka odrobinę się cofnęła. Do szyby małego okienka ze zwisającymi szczątkami nakrapianej, różowej firanki przykleiła się czyjaś twarz. Znów seria dźwięków wywracanych mebli. W końcu w drzwiach stanął wyłysiały starzec, który wyglądał jakby jego ciało zaczęło się już rozkładać. Był strasznie wychudzony, tak jakby nie jadł nic od miesiąca. Najgorsze było jednak to, że jego ubiór stanowiły jedynie spodnie, a dokładniej to co z nich zostało. Jego naga pierś koloru zgniłej oliwki była cała pomarszczona. Wilczyca zakryła usta dłonią, aby nie powitać lokatora cukierni fontanną w postaci na wpół przetrawionego posiłku. Trzmiel uśmiechnął się pokazując liczne braki w uzębieniu. Nikt go nie odwiedzał od bardzo, bardzo dawna, co w sumie nie było aż takie dziwne.
- Co cię tu sprowadza? – spytał, a Wilczyca podążyła za jego wzrokiem chcąc odgadnąć do kogo mówi… a przynajmniej spróbowała to zrobić, bo każde oko Trzmiela patrzyło w innym kierunku.
- Jesteśmy z twojego stada. – uspokoił go Nosorożec
- Czekaj, czekaj! – starzec uniósł ręce, które zdawały się przypominać patyki – Ja cię chyba skądś kojarzę… Jak się nazywasz? Gawron? Delfin?
- Nosorożec.
- Ach! – wykrzyknął starzec podskakując tryumfalnie – Wiedziałem, że jakoś na W!
- Kuku. – mruknął Tukan stukając się w czoło, a Żmija zachichotała chyba trochę zbyt głośno. Puma przewróciła oczami i westchnęła, po raz setny zastanawiając się po co w ogóle tu przyszli.
- Jesteś synem Kangura, prawda? – spytał szaleniec
Nosorożec zacisnął pięści. Ręce mu drżały, ale starał się zachować spokój. Jego poziom zdenerwowania na dziś już dawno przekroczył limit.
- Tak. – wysyczał przez zaciśnięte zęby bijąc się z myślami czy nie trzasnąć starcem o ścianę albo przynajmniej nie rozkwasić mu nosa
- Tak… pamiętam cię. Jak ostatnim razem cię widziałem byłeś jeszcze małym gówniarzem…
Nosorożec spojrzał na niego ze zdziwieniem. Ostatnim razem widzieli się miesiąc temu. Trzmiel spojrzał na pozostałych tak jakby dopiero teraz ich zauważył.
- Och! Nasze kochane przywódczynie! – podbiegł do Pumy i przyłożył jej dłoń do ust w geście dżentelmeńskiego pocałunku. Bliźniaczka pospiesznie wyrwała rękę i otarła ją o bluzę.
- A ty kim jesteś? – mężczyzna w mgnieniu oka znalazł się przy Kii i zaczął przyglądać jej się krytycznie – Nigdy cię tu nie widziałem… - to mówiąc wziął w zasuszoną dłoń jeden z jej ciemnych loczków i zaczął z zaciekawieniem nawijać go sobie na palec.
Kia przebiegła spłoszonym wzrokiem po pozostałych, jednak dostrzegła tylko oburzone spojrzenie Tukana, który nie był zadowolony, że pozwolono Trzmielowi podejść do niej tak blisko.
- Więc… Trzmielu? - zaczęła Puma
- Hm? – szaleniec poniósł wzrok, a Kia skorzystała z okazji i oddaliła się na bezpieczną odległość
- Chodzi o… świat na zewnątrz. – powiedziała Wilczyca stając u boku siostry – Czy to prawda, że tam byłeś?
Mężczyzna zamyślił się i na chwilę zamknął oczy głęboko nad czymś myśląc. Kiedy wreszcie na nich spojrzał, a przynajmniej tak im się wydawało, bo zez skutecznie uniemożliwiał stwierdzenie, gdzie dokładnie patrzył, był śmiertelnie poważny.
- Tak. – powiedział w końcu – Byłem tam. To przeklęte miejsce.
- A czy mógłbyś nam o nim opowiedzieć? Jak tam jest?
Stary szaleniec przysiadł na kupce gruzu co wróżyło długą i pełną gwałtownych zwrotów akcji opowieść.
- To nie prawda co mówią ludzie. Poza centrum nie ma pustki, a bogowie już dawno zapomnieli o tamtym świecie… Panują tam kłamliwe prawa, które zaciemniają duszę i umysł. Nic nie jest takie jak się wydaje. Dobre jest złem, przyjaciele są wrogami, życie jest śmiercią, początek jest końcem… To piekło…
- A dokładniej? – Nosorożec kucnął obok Trzmiela z wyrazem głębokiej pustki na twarzy
- Nie da się tego opisać słowami…
- A co z potwornymi bestiami? Czy naprawdę istnieją? – wtrąciła Żmija i natychmiast tego pożałowała
Starzec odwrócił głowę i otarł oczy symulując zmęczenie, ale i tak wszyscy domyślali się, że były to łzy. Po chwili wyjął z kieszeni coś zwinięte w małą kulkę. Kiedy rozchylił palce okazało się, że był to rzemyk z paroma szklanym koralikami.
- Mniej niż trzydzieści lat temu… - Trzmiel pociągnął nosem jak małe dziecko – zakochałem się z wzajemnością w pewnej pięknej kobiecie. Nazywała się Perła. Pochodziła z Czerwonej Watahy - stada mieszkającego przy sklepie jubilerskim. I to właśnie był nasz największy problem. Byliśmy z różnych stad, więc nie mogliśmy być razem. To przecież zakazane… Pragnęliśmy znaleźć miejsce, gdzie moglibyśmy już na zawsze być razem bez względu na nasze pochodzenie. Wtedy wpadłem na pomysł wyjścia z centrum… To była najgorsza decyzja w moim życiu… Ona mi zaufała, a zawiodłem je obie.
- Obie? – zdziwiła się Puma
- Tak… obie. Perła podczas naszej wyprawy w poszukiwaniu raju urodziła mi dziecko. Śliczną błękitnooką dziewczynkę… Kilka dni potem natknęliśmy się na grupę… demonów. Wyglądali jak ludzie, zachowywali się jak ludzie, lecz nie byli nimi ani trochę. Byli znacznie groźniejsi od potworów, które tam spotkaliśmy i przemawiali dziwnym językiem, którego nigdy wcześniej nie słyszałem… To był znak, który miał nas przed nimi ostrzec, ale spostrzegliśmy się, kiedy było już za późno, o wiele za późno. Zabili ją bronią potężniejszą od naszej, bronią, która pluje metalowymi kulkami i ogniem, a potrafi zabijać z daleka. Mnie wraz z córką udało się uciec i powrócić tutaj. Myślałem, ze nie zdążę i ona umrze, ale była silna i nie dała się tak łatwo. Kiedy wróciłem opowiedziałem wszystko waszemu ojcu, – tu spojrzał na Wilczycę i Pumę – ale nie uwierzył mi i nie chciał mi pomóc. Pozostało tylko jedno wyjście… oddałem moją małą córeczkę Czerwonej Watasze i nakazałem, aby wychowali ją na dzielną i niezależną kobietę… taką jak jej matka.
Bliźniczki wymieniły spojrzenia niepewne czy można zaufać staremu Trzmielowi.
- Nie idźcie tam, jeśli jeszcze macie resztki rozumu w głowie… bo cena jaką przyjdzie wam zapłacić za wyjście z centrum jest wysoka. Nie warto ryzykować i tracić tego co w życiu najlepsze.
Trzmiel przez chwilę milczał, a kiedy uniósł głowę w jego zezowatych oczach znowu płonęły wesołe iskierki.
- Hej! – wykrzyknął - Co my tak stoimy?! Może tak wejdziecie i się rozgościcie?
- Ekhem… nie, dziękujemy. – powiedziała Wilczyca – Nie skorzystamy.
Dziewczyna ponownie spojrzała na swoją siostrę, a między nimi ponownie przebiegła krótka bezsłowna rozmowa… Decyzja była już podjęta. Musiały uratować Kruka bez względu na wszystko.





Trzmiel by Cammie




Ja też pragnę was przeprosić za tą długą przerwę D: Niestety nie miałyśmy czasu nic napisać w nawale sprawdzianów i kartkówek. Mam nadzieję, że wstawiając dwa rozdziały pod rząd wam to wynagrodzimy. Również zachęcam do wypełnienia ankiety na dole strony dotyczącej ulubionego bohatera :D Na razie wygrywa Tukan z 4 głosami, natomiast Wilczyca i Puma mają po jednym. Zdradzę, że moją ulubioną postacią jest Lwica :)

Bagheera

wtorek, 12 listopada 2013

Decyzja

Nosorożec po raz kolejny westchnął zagłębiając swe myśli w słowach Pumy. Nie chodziło tu o przygodę z łowcami z Wielkiego Stada, ale o układ z królem Parkingu. Nie miał pojęcia, co robić. Gdyby jego ojciec żył… tak… on na pewno wiedziałby jak postąpić. Ale Kangura nie było już na tym świecie od jakiegoś roku. Nosorożec mimowolnie zacisnął pięści na wspomnienie tamtego dnia. Znów złapał się na tym, że cicho przeklina pod nosem i wymyśla najróżniejsze przezwiska pod adresem tego, kto pozbawił go życia. Zamilkł i wypuścił głośno powietrze. Kiedy dowiedział się o tragedii poprzysiągł zemstę na nieznanym mordercy i to jak na razie musiało mu wystarczyć. Pozostawało mu po prostu czekać na odpowiedni moment, aby dotrzymać obietnicy. Przecież nie mógł rozpamiętywać tego w nieskończoność, bo to tak jakby rozdrapywał gojące się rany, przez co robią się blizny, a te jak wiadomo zostają już na zawsze. Nagle usłyszał za sobą głośne chrząknięcie. Zupełnie zapomniał o obecności Tukana, który przyglądał mu się uważnie i z nieukrywanym zainteresowaniem.
- Zaczynasz świrować, stary. - rzucił niby od niechcenia
 Nosorożec w odpowiedzi mruknął coś niezrozumiałego pod nosem.
 - Człowieku, gadasz do siebie… To nie jest normalne.
Czarnoskóry zignorował jego uwagę i skupił się tylko na tym, aby dojść do celu w jak najkrótszym czasie i nie wdając się w pogadankę z Tukanem. W głowie układał przemowę, jaką miał skierować do członków jego Gangu. Jak niby miał ich poinformować o tak szalenie absurdalnym planie? Nie mówiąc o tym jak miał ich do niego przekonać. Wyjście na zewnątrz w poszukiwaniu jedzenia? To brzmiało jak jakaś niedorzeczna bajka opowiadana przez kogoś bardzo chorego na głowę. Nikt nigdy nawet nie próbował tego dokonać. Nikomu to nawet nie przyszło na myśl! Większość bała się, że poza centrum jest pustka i nie ma nic, inni wspominali coś o oparach zabijających długo i w wyjątkowo okrutny sposób lub o gniewie bogów. Pozostawała też jeszcze jedna teoria, ta najbardziej niemożliwa. A może nie? Nosorożec pokręcił głową i lekko się uśmiechnął, po czym szybko spojrzał w stronę swojego czarnowłosego towarzysza, który na szczęście tego nie zauważył. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie mógł uwierzyć w to, że powoli zaczyna wierzyć w głupie brednie i zmyślone opowiastki. Dotyczyło to pewnego człowieka z ich stada - Trzmiela, który podobno kiedyś był na zewnątrz. Z rozmyślań wyrwał go głos Tukana:
- Hej, Nosorożec! Gdzie ty idziesz? Kwatera jest tam!
Nosorożec przystanął i rozejrzał się. Rzeczywiście. Właśnie prawie minąłby Kwaterę jego Gangu. Poczuł na plecach lekkie klepnięcie dłoni Tukana.
- Ostatnio jesteś jakiś… - jego towarzysz zastanawiał się nad dobraniem odpowiednich słów – rozmyślony i w ogóle nie masz kontaktu ze światem. Co jest grane?
- Eh… - westchnął tamten – Sam już nie wiem…
Spojrzał w stronę Tukana dając mu tym samym do zrozumienia, żeby zostawił go samego. Chłopak najwyraźniej zrozumiał przekaz albo po prostu zdawał sobie sprawę z tego, że pozostali członkowie Gangu Nosorożca za nim nie przepadają. Zaczął rozglądać się wokół chcąc znaleźć sobie jakieś sensowne zajęcie, gdy nagle dostrzegł Łanię, która chyłkiem przemykała tuż przy ścianie w stronę toalet.
- To ja może… pójdę pogadać z Łanią. – rzucił i ruszył za nią w momencie, w którym właśnie zniknęła z pola widzenia
Nosorożec przewrócił oczami zupełnie nie rozumiejąc jego zainteresowania Łanią. A żeby to tylko Łanią pomyślał i pokręcił głową. Kiedy wreszcie stanął przed wejściem do prawie całkowicie zawalonego sklepu, który nieco przypominał jaskinię powitały go głosy jego przyjaciół. Stojący przy wejściu Boa klepnął go przyjaźnie w plecy tak, jak Tukan kilka minut wcześniej. Był ciemnoskórym, umięśnionym młodzieńcem o arabskiej urodzie i ciemnych, wiecznie wytrzeszczonych oczach.
- To jak? Kiedy w końcu zrealizujemy plan przejęcia Światła? – spytał uśmiechając się łobuzersko
Boa był jego najlepszym przyjacielem. Poznali się kiedyś, będąc jeszcze dziećmi, a było to właśnie w dzień wybierania imion dla nowonarodzonych następczyń przywódcy stada Świstaka. Chodziło oczywiście o Pumę i Wilczycę. Nosorożec doskonale pamiętał te wszystkie chwile, które razem przeszli. Pierwsze polowanie, założenie Gangu, śmierć jego ojca. Przy tym ostatnim wydarzeniu Boa pomógł mu najbardziej. Podtrzymywał go w chwilach zwątpienia i sprawił, że czarnoskóry w końcu otrząsnął się z tego wszystkiego i znowu powrócił do gry. Nosorożec zawdzięczał mu praktycznie wszystko. I to na niego w obecnej sytuacji liczył najbardziej.
- Obawiam się, że trzeba będzie go odłożyć, na kiedy indziej… - mruknął siadając na stosie gruzu
- Wilczycy znowu się pogorszyło? – bardziej stwierdził, niż spytał Sokół siedzący obok niego
- Też… ale jest również inna sprawa. – spojrzał z obawą na przyjaciół, a oni odwzajemnili spojrzenie zachęcając go, żeby mówił dalej
- Chodzi o to wcześniejsze kilkudniowe zniknięcie bliźniaczek i…
- Co? Znów zniknęły? – dopytywał się jak zwykle niecierpliwy Jaguar, ale natychmiast zamilkł skarcony ostrym spojrzeniem Goryla
- Nie… - Nosorożec nie wiedział jak złożyć myśli. Nie zgodzą się. Na pewno się nie zgodzą. – Powiedziały mi, że zawarły układ.
- Z kim? – Jaguar nie mógł się powstrzymać od potoku pytań cisnącego mu się na usta
- Z królem Parkingu. Okazało się, że jest jeszcze jedno stado. Stado, o którym nie wiedział nikt wcześniej, ale ono wiedziało o nas. Jego terytorium znajduje się w podziemnej, nieznanej części centrum, do której prowadzi ukryte wejście. Podobno stado to podkradało zapasy Wielkiemu Stadu i żywiło się zwierzętami. – tu rozległ się pomruk zdziwienia wśród członków Gangu – Wilczyca i Puma zostały zmuszone do zawarcia umowy z ich królem, który w zamian za wskazanie drogi powrotnej kazał im coś obiecać.
Nosorożec przebiegł wzrokiem ukryte w półmroku twarze przyjaciół, którzy jeszcze niczego się nie domyślali.
- Chodzi o to,… że one mają wziąć ze sobą grupkę osób i poszukać jedzenia lub lepszych warunków do życia…
- Przecież tutaj też kończy się jedzenie! – wtrącił Szakal – Trwa ciągła wojna i to nie tylko o to. O wszystko. Nie ma tu ani zbędnych zapasów, ani tym bardziej dobrych warunków do życia… Nie wiem jak zamierzają…
- Ale nie tutaj… Na zewnątrz…
Wszyscy zamarli w bezruchu. W powietrzu wisiała przytłaczająca cisza.
- Czy on kompletnie zwariował?! – wybuchnął Sokół – Jak taki mądry to niech sam sobie szuka!
- Król przysłała tu swoją córkę - Kię, która ma dopilnować, żeby wszystko poszło zgodnie z planem, bo inaczej… - tu Nosorożec zawiesił głos
- Bo inaczej co?!
- Bo inaczej rozpęta się piekło. – Nosorożec wyjrzał przez otwór służący za wejście i przez chwilę przyglądał się migającej lampie, chcąc uniknąć wzroku Sokoła – Tamci mają o wiele potężniejszą broń od nas…
- Skąd możesz wiedzieć?!
- Widziałem broń Kii… oraz skutki zadzierania ze stadem z Parkingu… Wilczyca prawie zginęła i to w dodatku tylko od kilku uderzeń… Walka z nimi nie wchodzi w grę, dlatego musimy pomóc bliźniaczkom… Tylko tak uda nam się ochronić nie tylko nas, ale całe centrum. Pomyślcie tylko o naszym stadzie…
- Oszalałeś?! – tym razem był to Jaguar – Nie wiemy nawet, co jest na zewnątrz! Jak już zginąć to w walce, a nie tchórząc! Chcesz tak dobrowolnie poddać się temu stadu?! A co jak nawet znajdziemy jedzenie to nadal będzie im mało? I pewnego razu zażyczą sobie naszego terytorium, kobiet, dzieci, wszystkiego?! Też będziesz im służył?
- Nie tchórzę. To najrozsądniejsze wyjście z sytuacji…
- A ja myślę, że najrozsądniej byłoby po prostu walczyć o to, co nasze!
- To przywódczynie się w to wkręciły, więc niech teraz to odkręcają! – odezwał się Sokół – Jaguar ma trochę racji. Niech same wywiążą się z obietnicy, a jak nie, będziemy walczyć.
- Chcesz śmierci, cierpienia i głodu?! – wrzasnął Nosorożec rozwścieczony – Czy tego właśnie chcesz?! Należymy do tego stada, więc stanowimy jedność. Musimy trzymać się razem i razem stawić czoła temu, co nas czeka.
- Wolę pierwszą opcję, niż stratę honoru. – warknął Jaguar – Na mnie nie licz.
- Nic nie rozumiesz?!
- Nie, Nosorożec, to ty nic nie rozumiesz. – powiedział Sokół z naciskiem - Wiem jedno, że wyjście na zewnątrz to pewna śmierć, a może nawet coś gorszego. Nikt nigdy nie wyszedł, a nawet, jeśli to nikt nie powrócił żywy.
- A Trzmiel?! On mówi, ze był na zewnątrz.
Sokół zaśmiał się krótko.
- Zrobiłeś się strasznie naiwny, wiesz? Przecie każdy zna Trzmiela i wszyscy dobrze wiedzą, że to tylko stary szaleniec. Mówić to sobie może.
Nosorożec wstał i zaczął nerwowo chodzić w tę i z powrotem po Kwaterze.
- Zupełnie cię nie poznaję, stary. Strasznie się zmieniłeś.
- Nawzajem. – odburknął czarnoskóry – Myślałem, ze jesteśmy drużyną i, że mam wokół siebie przyjaciół, a nie bandę zasranych tchórzy… Bo to właśnie wy nimi jesteście, nie ja… boicie się wyzwania, co?
- Po prostu mamy jeszcze równo pod sufitem, ale jak ty chcesz się narażać to się nie krępuj. – rzucił Jaguar ze złością – Miłego umierania!
Kroki odchodzącego Jaguara poniosły się echem po pasażu. Sokół spoglądał chwilę za oddalającą się sylwetką.
- Wybacz, ale… obawiam się, że na tym nasze drogi się rozchodzą… Ja wiem, że nadal cierpisz po stracie ojca i w ogóle… ale nie sądziłem, że już do reszty zwariowałeś. – Sokół spojrzał w oczy kipiącemu ze złości Nosorożcowi – Ja się na to nie piszę.
Nosorożec odrobinę ochłonąwszy rozejrzał się po Kwaterze. Zostali jeszcze Szakal, Goryl, Tuńczyk, Skorpion, o których obecności zupełnie zapomniał, bo prawie się nie odezwali, no i oczywiście Boa. Spojrzał na jego zmęczoną, brudną twarz próbując cokolwiek w niej wyczytać. Jakichkolwiek emocji poza zaskoczeniem, ale jego oblicze pozostało twarde i zimne niczym głaz. Boa westchnął posyłając mu głębokie spojrzenie i jakby na chwilę zawiązała się między nimi więź porozumienia. Tak jakby te wszystkie wspólne przygody i wspomnienia powróciły przypominając, że nie ma rzeczy, jakiej by nie przezwyciężyli. Ale to trwało tylko na chwilę. Boa zamrugał szybko ociężałymi powiekami i pokręcił przecząco głowę, po czym wyszedł bez słowa.



Żmija by Bagheera





Dwa tygodnie przerwy i parę spraw do omówienia. Pierwsza jest taka, ze chcę was przeprosić za tak okrutnie długą przerwę w pisaniu, ale niestety szkoła to nie żarty... wiem co mówię... znaczy piszę XD. A druga jest taka, ze najprawdopodobniej nie będziemy miały czasu na pisanie następnych rozdziałów równo co tydzień, więc nastąpi mała zmiana planów.Będziemy dodawać kolejne posty, co dwa tygodnie, ale obiecujemy poprawić długość i jakość rozdziałów. Za utrudnienia przepraszamy, jak to mówią :/. Przepraszam też za jakość tego obrazka, ale rysowałam go na połowie kartki A5, więc nie dziwota. I tak, tak wiem, nie nawiązuje do treści rozdziału.
Po za tym dziękujemy za komentarze i przypominamy, że lifeisbrutal ma nadal do wykorzystania jedno pytanie dotyczące tego bloga, za napisanie 50 komentarza.
Pytanie można (a raczej trzeba) przesyłać na adres
mój
chomiczynka6@o2.pl

albo Litki

litlit@op.pl

Bagheera

niedziela, 27 października 2013

Sen


Wilczyca stała przy jednej z kolumn na dziewiątym piętrze i spoglądała obojętnie na resztki barierki i to, co za nią się znajdowało. Spoglądała na swój świat. Świat, w którym żyła od początku. Od zawsze. Zastanawiała się czy istnieje jeszcze jakieś inne miejsce, gdzie też żyją ludzie i może… nagle coś ściągnęło jej uwagę. Ciche, prawie bezgłośne kroki. Przez szesnaście lat swojego życia zdążyła nauczyć się rozróżniać kroki większości osób ze stada, więc doskonale wiedziała, że zbliża się jej siostra. Dziewczyna powoli odwróciła się i… zamarła w bezruchu. Ubranie Pumy było całe w strzępach, spod których wyłaniało się nagie, zakrwawione ciało. Jej oczy błyszczały dziwnym blaskiem, który mroził krew w żyłach, a twarz wykrzywiał złowieszczy grymas. Wilczyca cofnęła się o krok. Z ciemności spowijającej resztę piętra wyłaniały się kolejne postacie. Byli to ludzie, których dobrze znała. Postąpiła jeszcze kilka kroków do tyłu. Wśród nich udało jej się wyłapać kilkoro z jej przyjaciół – Żmiję, Hienę i Geparda, a także jej ojca. Ciała wszystkich były zmasakrowane, a ubrania zwisały w strzępach. Kolejne dwa kroki. Bliźniczka coraz bardziej zbliżała się do barierki. Puma zaśmiała się cicho głosem, który zdecydowanie nie należał do niej, cały czas posuwając się do przodu. Do wściekłego tłumu dołączało coraz więcej osób tak, że w końcu zapełnione było prawie całe piętro. Wilczyca rozejrzała się z obawą i ponownie cofnęła kilkanaście centymetrów. Puma najwyraźniej tylko na to czekała, bo w mgnieniu oka znalazła się przy swojej siostrze. Wilczyca poczuła mocne pchnięcie. Krzyknęła z zaskoczenia i poczuła, że spada. To dziwne uczucie bezwładności i braku gruntu pod stopami zaczynało ją coraz bardziej irytować, bo podłoga nie zbliżała się ani trochę. W końcu dziewczyna z głuchym uderzeniem upadła na zimną posadzkę. O dziwo nic jej się nie stało. Wilczyca dokładnie obejrzała nogi i ręce, ale nie było na nich ani śladu złamania lub choćby draśnięcia.
- Tam jest! Łapcie ją! Nie pozwólcie jej uciec! – głosy należały do łowców z Wielkiego Stada, którzy jakimś cudownym sposobem znaleźli się, aż tutaj. Wilczyca nie zdążyła nawet złapać oddechu. Zaczęła biec w głąb piętra, które oświetlały lampy na suficie. Nawet nie zauważyła, kiedy nastał Dzień. Wtem dostrzegła grupę umięśnionych młodzieńców. Przystanęła oddychając głęboko i uśmiechnęła się lekko. Po raz drugi w ciągu paru godzin gang Nosorożca miał uratować jej życie. Łowcy zbliżali się nieubłaganie, ale Wilczycy wydawało się, że nie ma się czego obawiać… dopóki nie zobaczyła wyrazu twarzy swojego wybawcy. Jego mina nie należała do kogoś kto ratował życie swojej przyjaciółce. Dziewczyna dziękowała bogom, jeżeli w ogóle istnieli, za to, że zorientowała się w porę i uciekła w bok. Nagle, kiedy biegła pustym pasażem, z góry zeskoczyła Lwica zagradzając jej drogę.
- Gdzie się wybierasz?! – warknęła i zaatakowała ją nożem
Bliźniaczka syknęła z bólu i osłoniła dłonią krwawiące ramię. Ze złością i lekką obawą stwierdziła, ze nie ma przy sobie ładowarki. Zanim kobieta zdążyła zadać kolejny cios Wilczyca odwróciła się i zaczęła uciekać w inną stronę. O wiele bardziej wolała mierzyć się z Wielkim Stadem niż z Lwicą. Przed nią pojawił się znajomy kształt lewitujący w powietrzu. Dziewczynie wydawało się, że już go gdzieś widziała i nie myliła się. Było to stworzenie wzięte przez nią za anioła. Zbliżało się z każdą sekundą, ale też z każdą sekundą rosło. Kiedy było już tylko parę metrów od niej Wilczyca spostrzegła, że zwierzę niesie ze sobą pasażera na gapę.
- To wszystko przez ciebie! – krzyknęła Kia siedząc na dziwacznym stworzeniu – To twoja wina! To przez ciebie moje stado zginęło!
Wilczyca poczuła nagły napływ złości i pogardy. Przecież ona nic nie zrobiła! A nawet próbowała pomóc!!!
Ale Kia mówiła, że jej stado wyginęło czyli ich plan musiał się nie udać.
-Więc, Kruk umarł?- zapytała bezwiednie Wilczyca.
- Zgadłaś! – warknęła Kia zeskakując na ziemię. Trzymała w ręce potężną broń, jaką posługiwali się mieszkańcy podziemnego królestwa. Nagle obok niej pojawił się… nie… to było niemożliwe… Flaming! Wilczyca zaczęła gorączkowo myśleć skąd on się tu wziął. Przecież razem z Pumą go zabiły kilka lat temu. Czy Kia dysponowała straszliwą mocą ożywiania ludzi? Dziewczyna rozejrzała się z niepokojem. Otaczało ją oraz więcej osób, których w ogóle już nie powinno być na świecie. Kameleon, Kangur, a nawet Surykatka! Wszyscy oni zbliżali się tak jak jej stado jeszcze nie dawno zbliżało się na dziewiątym piętrze. Zaciekłe miny, krwawiące ciała i groźne krzyki. Dziewczyna przykucnęła na ziemi i skuliła się. Pozostało jej tylko oczekiwać na śmierć.


~~


Wilczyca ocknęła się i rozejrzała się nie podnosząc głowy. Znajdowała się w sklepie meblowym na dużym małżeńskim łożu. Z bólem odwróciła się w prawo i zobaczyła małą, zwiniętą w kulkę sylwetkę jej brata. Dziewczyna przestraszyła się, że leżąc na łóżku wraz z nim może mu tylko zaszkodzić, więc spróbowała wstać. Po kilku nieudanych próbach postanowiła po prostu stoczyć się z łóżka. Jej ciało boleśnie uderzyło o drewniany parkiet. Jęknęła cicho i zwymiotowała. Postanowiła ignorować ból i nieprzyjemny smak w ustach, a zastąpić go radością, że zdążyła zwymiotować na podłogę, a nie na przykład na Kruka. Bliźniaczka długo leżała na lewym boku wpatrując się tępo we wnętrze sklepu i plamę wymiocin na pierwszym planie. W końcu przekręciła się na plecy nad nią wisiała wielka rozmazana chmurka, która po chwili intensywnego wpatrywania się w nią przecięła się na dwie części i zaczęły nabierać odpowiednich kształtów i wymiarów, aż wreszcie przekształciły się w dwie postacie.
- Wyglądasz już trochę lepiej… - stwierdziła wysoka, chuda kobieta o krótko ściętych blond włosach sterczących na wszystkie strony. Tam gdzie powinno być jej prawe ucho znajdowały się tylko rozszarpane i już dawno zabliźnione kawałki mięsa, natomiast w drugim, całym uchu pobłyskiwał duży kolczyk w kształcie kółka. Wilczyca namyślała się chwilę, kim mogła być owa osoba, po czym z ulgą stwierdziła, że ma przed sobą Lwicę.
- Może przeniesiemy ją do windy? – spytała, co najmniej o połowę młodsza dziewczyna o jasnych włosach związanych kawałkiem bandaża w koński ogon - Żmija
- Gdzie jest Puma? – wydusiła Wilczyca – Chcę ją zobaczyć…
Lwica i Żmija wymieniły spojrzenia.
-Ona... - powiedziała powoli Żmija, jakby dobierając odpowiednie słowo - Poluje. Tak, ona poluje...



~~


Puma wyjrzała zza ściany. Miała przed sobą zapomniane przez wszystkich jedenaste piętro, a przynajmniej jego niewielki fragment, bo reszta została zasypana. Niewielka przygarbiona postać mknęła pasażem odwrócona do niej plecami. Ojciec zawsze powtarzał, że nie ma tutaj niczego po co warto tu wchodzić. A jednak się mylił, ktoś tutaj mieszkał. Mieszkał tu i kradł ich jedzenie, które oni musieli zdobywać, narażając życie. Puma przypomniała sobie historie z dzieciństwa, gdy bawiły się razem z Wilczycą. Schowały się wtedy i  niechcący, zobaczyły jak nieznany mały człowiek próbował oderwać kawałek mięsa od jakiegoś ciała. Oczywiście wtedy bliźniaczki wyskoczyły z ukrycia i pobiegły do Świstaka płosząc przy tym złodzieja.
Świstak nie uwierzył im i ogłosił zaniepokojonemu stadu, że jego córkom coś się przywidziało, a dziewczynkom kazał zapomnieć o tym co się wydarzyło i nigdy nikomu nie opowiadać. 
Teraz Puma zauważyła, że wtedy, gdy ten mały knypek uciekał pobiegł w przeciwną stronę niż schody prowadzące na dół. Nie mógł być, ani z Wielkiego Stada, ani z jakiegokolwiek innego. Mieszkał na jedenastym piętrze. Tam gdzie zakazał wchodzić Świstak. Dziewczyna zaczęła podejrzewać, że jej ojciec wiedział o tym "Małym Stadzie", ale nie rozumiała, dlaczego to ukrywał i pozwalał im kraść jedzenie. Puma napięła mięśnie i ile sił w nogach pognała za zgarbionym człowieczkiem.


Lwica i Kia by Cammie





Przepraszam za to, ze nie dodałam wczoraj, ale byłam u babci. Ech... jak te plany potrafią się zmieniać... :/ Miałam napisać w piątek, a dziś opublikować bonusowy (z okazji moich urodzin), ale jak widać nie wyszło, bo nie dość, że jeden opóźniony to jeszcze krótki. No ale cóż... przynajmniej udało mi się wstawić w niedzielę rano ;D. Niedawno mieliśmy 3800 wyświetleń! To dużo jak na 3 miesiące ^^. Przypominam o komentarzach ( i naprawdę jest wdzięczna za to, że jest ich coraz więcej :D), obserwowaniu bloga, dodawaniu opinii i  przesyłaniu rysunków.Wczoraj dostałam jeden od mojej utalentowanej przyjaciółki i współautorki innego bloga - Cammie ;). Mam nadzieję, że to, że jakaś inna osoba niż autorki przesłała swoją pracę zachęci was do brania udziału w konkursie. Mam do was prośbę, abyście zachęcali do czytania swoich znajomych, jeśli oczywiście nasz blog wam się spodoba :).

Bagheera