wtorek, 12 listopada 2013

Decyzja

Nosorożec po raz kolejny westchnął zagłębiając swe myśli w słowach Pumy. Nie chodziło tu o przygodę z łowcami z Wielkiego Stada, ale o układ z królem Parkingu. Nie miał pojęcia, co robić. Gdyby jego ojciec żył… tak… on na pewno wiedziałby jak postąpić. Ale Kangura nie było już na tym świecie od jakiegoś roku. Nosorożec mimowolnie zacisnął pięści na wspomnienie tamtego dnia. Znów złapał się na tym, że cicho przeklina pod nosem i wymyśla najróżniejsze przezwiska pod adresem tego, kto pozbawił go życia. Zamilkł i wypuścił głośno powietrze. Kiedy dowiedział się o tragedii poprzysiągł zemstę na nieznanym mordercy i to jak na razie musiało mu wystarczyć. Pozostawało mu po prostu czekać na odpowiedni moment, aby dotrzymać obietnicy. Przecież nie mógł rozpamiętywać tego w nieskończoność, bo to tak jakby rozdrapywał gojące się rany, przez co robią się blizny, a te jak wiadomo zostają już na zawsze. Nagle usłyszał za sobą głośne chrząknięcie. Zupełnie zapomniał o obecności Tukana, który przyglądał mu się uważnie i z nieukrywanym zainteresowaniem.
- Zaczynasz świrować, stary. - rzucił niby od niechcenia
 Nosorożec w odpowiedzi mruknął coś niezrozumiałego pod nosem.
 - Człowieku, gadasz do siebie… To nie jest normalne.
Czarnoskóry zignorował jego uwagę i skupił się tylko na tym, aby dojść do celu w jak najkrótszym czasie i nie wdając się w pogadankę z Tukanem. W głowie układał przemowę, jaką miał skierować do członków jego Gangu. Jak niby miał ich poinformować o tak szalenie absurdalnym planie? Nie mówiąc o tym jak miał ich do niego przekonać. Wyjście na zewnątrz w poszukiwaniu jedzenia? To brzmiało jak jakaś niedorzeczna bajka opowiadana przez kogoś bardzo chorego na głowę. Nikt nigdy nawet nie próbował tego dokonać. Nikomu to nawet nie przyszło na myśl! Większość bała się, że poza centrum jest pustka i nie ma nic, inni wspominali coś o oparach zabijających długo i w wyjątkowo okrutny sposób lub o gniewie bogów. Pozostawała też jeszcze jedna teoria, ta najbardziej niemożliwa. A może nie? Nosorożec pokręcił głową i lekko się uśmiechnął, po czym szybko spojrzał w stronę swojego czarnowłosego towarzysza, który na szczęście tego nie zauważył. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie mógł uwierzyć w to, że powoli zaczyna wierzyć w głupie brednie i zmyślone opowiastki. Dotyczyło to pewnego człowieka z ich stada - Trzmiela, który podobno kiedyś był na zewnątrz. Z rozmyślań wyrwał go głos Tukana:
- Hej, Nosorożec! Gdzie ty idziesz? Kwatera jest tam!
Nosorożec przystanął i rozejrzał się. Rzeczywiście. Właśnie prawie minąłby Kwaterę jego Gangu. Poczuł na plecach lekkie klepnięcie dłoni Tukana.
- Ostatnio jesteś jakiś… - jego towarzysz zastanawiał się nad dobraniem odpowiednich słów – rozmyślony i w ogóle nie masz kontaktu ze światem. Co jest grane?
- Eh… - westchnął tamten – Sam już nie wiem…
Spojrzał w stronę Tukana dając mu tym samym do zrozumienia, żeby zostawił go samego. Chłopak najwyraźniej zrozumiał przekaz albo po prostu zdawał sobie sprawę z tego, że pozostali członkowie Gangu Nosorożca za nim nie przepadają. Zaczął rozglądać się wokół chcąc znaleźć sobie jakieś sensowne zajęcie, gdy nagle dostrzegł Łanię, która chyłkiem przemykała tuż przy ścianie w stronę toalet.
- To ja może… pójdę pogadać z Łanią. – rzucił i ruszył za nią w momencie, w którym właśnie zniknęła z pola widzenia
Nosorożec przewrócił oczami zupełnie nie rozumiejąc jego zainteresowania Łanią. A żeby to tylko Łanią pomyślał i pokręcił głową. Kiedy wreszcie stanął przed wejściem do prawie całkowicie zawalonego sklepu, który nieco przypominał jaskinię powitały go głosy jego przyjaciół. Stojący przy wejściu Boa klepnął go przyjaźnie w plecy tak, jak Tukan kilka minut wcześniej. Był ciemnoskórym, umięśnionym młodzieńcem o arabskiej urodzie i ciemnych, wiecznie wytrzeszczonych oczach.
- To jak? Kiedy w końcu zrealizujemy plan przejęcia Światła? – spytał uśmiechając się łobuzersko
Boa był jego najlepszym przyjacielem. Poznali się kiedyś, będąc jeszcze dziećmi, a było to właśnie w dzień wybierania imion dla nowonarodzonych następczyń przywódcy stada Świstaka. Chodziło oczywiście o Pumę i Wilczycę. Nosorożec doskonale pamiętał te wszystkie chwile, które razem przeszli. Pierwsze polowanie, założenie Gangu, śmierć jego ojca. Przy tym ostatnim wydarzeniu Boa pomógł mu najbardziej. Podtrzymywał go w chwilach zwątpienia i sprawił, że czarnoskóry w końcu otrząsnął się z tego wszystkiego i znowu powrócił do gry. Nosorożec zawdzięczał mu praktycznie wszystko. I to na niego w obecnej sytuacji liczył najbardziej.
- Obawiam się, że trzeba będzie go odłożyć, na kiedy indziej… - mruknął siadając na stosie gruzu
- Wilczycy znowu się pogorszyło? – bardziej stwierdził, niż spytał Sokół siedzący obok niego
- Też… ale jest również inna sprawa. – spojrzał z obawą na przyjaciół, a oni odwzajemnili spojrzenie zachęcając go, żeby mówił dalej
- Chodzi o to wcześniejsze kilkudniowe zniknięcie bliźniaczek i…
- Co? Znów zniknęły? – dopytywał się jak zwykle niecierpliwy Jaguar, ale natychmiast zamilkł skarcony ostrym spojrzeniem Goryla
- Nie… - Nosorożec nie wiedział jak złożyć myśli. Nie zgodzą się. Na pewno się nie zgodzą. – Powiedziały mi, że zawarły układ.
- Z kim? – Jaguar nie mógł się powstrzymać od potoku pytań cisnącego mu się na usta
- Z królem Parkingu. Okazało się, że jest jeszcze jedno stado. Stado, o którym nie wiedział nikt wcześniej, ale ono wiedziało o nas. Jego terytorium znajduje się w podziemnej, nieznanej części centrum, do której prowadzi ukryte wejście. Podobno stado to podkradało zapasy Wielkiemu Stadu i żywiło się zwierzętami. – tu rozległ się pomruk zdziwienia wśród członków Gangu – Wilczyca i Puma zostały zmuszone do zawarcia umowy z ich królem, który w zamian za wskazanie drogi powrotnej kazał im coś obiecać.
Nosorożec przebiegł wzrokiem ukryte w półmroku twarze przyjaciół, którzy jeszcze niczego się nie domyślali.
- Chodzi o to,… że one mają wziąć ze sobą grupkę osób i poszukać jedzenia lub lepszych warunków do życia…
- Przecież tutaj też kończy się jedzenie! – wtrącił Szakal – Trwa ciągła wojna i to nie tylko o to. O wszystko. Nie ma tu ani zbędnych zapasów, ani tym bardziej dobrych warunków do życia… Nie wiem jak zamierzają…
- Ale nie tutaj… Na zewnątrz…
Wszyscy zamarli w bezruchu. W powietrzu wisiała przytłaczająca cisza.
- Czy on kompletnie zwariował?! – wybuchnął Sokół – Jak taki mądry to niech sam sobie szuka!
- Król przysłała tu swoją córkę - Kię, która ma dopilnować, żeby wszystko poszło zgodnie z planem, bo inaczej… - tu Nosorożec zawiesił głos
- Bo inaczej co?!
- Bo inaczej rozpęta się piekło. – Nosorożec wyjrzał przez otwór służący za wejście i przez chwilę przyglądał się migającej lampie, chcąc uniknąć wzroku Sokoła – Tamci mają o wiele potężniejszą broń od nas…
- Skąd możesz wiedzieć?!
- Widziałem broń Kii… oraz skutki zadzierania ze stadem z Parkingu… Wilczyca prawie zginęła i to w dodatku tylko od kilku uderzeń… Walka z nimi nie wchodzi w grę, dlatego musimy pomóc bliźniaczkom… Tylko tak uda nam się ochronić nie tylko nas, ale całe centrum. Pomyślcie tylko o naszym stadzie…
- Oszalałeś?! – tym razem był to Jaguar – Nie wiemy nawet, co jest na zewnątrz! Jak już zginąć to w walce, a nie tchórząc! Chcesz tak dobrowolnie poddać się temu stadu?! A co jak nawet znajdziemy jedzenie to nadal będzie im mało? I pewnego razu zażyczą sobie naszego terytorium, kobiet, dzieci, wszystkiego?! Też będziesz im służył?
- Nie tchórzę. To najrozsądniejsze wyjście z sytuacji…
- A ja myślę, że najrozsądniej byłoby po prostu walczyć o to, co nasze!
- To przywódczynie się w to wkręciły, więc niech teraz to odkręcają! – odezwał się Sokół – Jaguar ma trochę racji. Niech same wywiążą się z obietnicy, a jak nie, będziemy walczyć.
- Chcesz śmierci, cierpienia i głodu?! – wrzasnął Nosorożec rozwścieczony – Czy tego właśnie chcesz?! Należymy do tego stada, więc stanowimy jedność. Musimy trzymać się razem i razem stawić czoła temu, co nas czeka.
- Wolę pierwszą opcję, niż stratę honoru. – warknął Jaguar – Na mnie nie licz.
- Nic nie rozumiesz?!
- Nie, Nosorożec, to ty nic nie rozumiesz. – powiedział Sokół z naciskiem - Wiem jedno, że wyjście na zewnątrz to pewna śmierć, a może nawet coś gorszego. Nikt nigdy nie wyszedł, a nawet, jeśli to nikt nie powrócił żywy.
- A Trzmiel?! On mówi, ze był na zewnątrz.
Sokół zaśmiał się krótko.
- Zrobiłeś się strasznie naiwny, wiesz? Przecie każdy zna Trzmiela i wszyscy dobrze wiedzą, że to tylko stary szaleniec. Mówić to sobie może.
Nosorożec wstał i zaczął nerwowo chodzić w tę i z powrotem po Kwaterze.
- Zupełnie cię nie poznaję, stary. Strasznie się zmieniłeś.
- Nawzajem. – odburknął czarnoskóry – Myślałem, ze jesteśmy drużyną i, że mam wokół siebie przyjaciół, a nie bandę zasranych tchórzy… Bo to właśnie wy nimi jesteście, nie ja… boicie się wyzwania, co?
- Po prostu mamy jeszcze równo pod sufitem, ale jak ty chcesz się narażać to się nie krępuj. – rzucił Jaguar ze złością – Miłego umierania!
Kroki odchodzącego Jaguara poniosły się echem po pasażu. Sokół spoglądał chwilę za oddalającą się sylwetką.
- Wybacz, ale… obawiam się, że na tym nasze drogi się rozchodzą… Ja wiem, że nadal cierpisz po stracie ojca i w ogóle… ale nie sądziłem, że już do reszty zwariowałeś. – Sokół spojrzał w oczy kipiącemu ze złości Nosorożcowi – Ja się na to nie piszę.
Nosorożec odrobinę ochłonąwszy rozejrzał się po Kwaterze. Zostali jeszcze Szakal, Goryl, Tuńczyk, Skorpion, o których obecności zupełnie zapomniał, bo prawie się nie odezwali, no i oczywiście Boa. Spojrzał na jego zmęczoną, brudną twarz próbując cokolwiek w niej wyczytać. Jakichkolwiek emocji poza zaskoczeniem, ale jego oblicze pozostało twarde i zimne niczym głaz. Boa westchnął posyłając mu głębokie spojrzenie i jakby na chwilę zawiązała się między nimi więź porozumienia. Tak jakby te wszystkie wspólne przygody i wspomnienia powróciły przypominając, że nie ma rzeczy, jakiej by nie przezwyciężyli. Ale to trwało tylko na chwilę. Boa zamrugał szybko ociężałymi powiekami i pokręcił przecząco głowę, po czym wyszedł bez słowa.



Żmija by Bagheera





Dwa tygodnie przerwy i parę spraw do omówienia. Pierwsza jest taka, ze chcę was przeprosić za tak okrutnie długą przerwę w pisaniu, ale niestety szkoła to nie żarty... wiem co mówię... znaczy piszę XD. A druga jest taka, ze najprawdopodobniej nie będziemy miały czasu na pisanie następnych rozdziałów równo co tydzień, więc nastąpi mała zmiana planów.Będziemy dodawać kolejne posty, co dwa tygodnie, ale obiecujemy poprawić długość i jakość rozdziałów. Za utrudnienia przepraszamy, jak to mówią :/. Przepraszam też za jakość tego obrazka, ale rysowałam go na połowie kartki A5, więc nie dziwota. I tak, tak wiem, nie nawiązuje do treści rozdziału.
Po za tym dziękujemy za komentarze i przypominamy, że lifeisbrutal ma nadal do wykorzystania jedno pytanie dotyczące tego bloga, za napisanie 50 komentarza.
Pytanie można (a raczej trzeba) przesyłać na adres
mój
chomiczynka6@o2.pl

albo Litki

litlit@op.pl

Bagheera

sobota, 2 listopada 2013

Krew

 Puma stała naprzeciwko człowieka. Małego człowieka. Który się jej nie bał. Wcale. Po raz pierwszy.
Drobny chłopak, mniej więcej w wieku Pumy, chociaż niższy od niej o głowę po prostu się patrzył i uśmiechał. Jakby nie wiedział, że dziewczyna, która za nim goniła, może go zabić w mgnieniu oka?
Stał, lekko zasapany i uśmiechał się zadowolony z wyścigu. Kawałek mięsa, który udało mu się oderwać wypadł mu w czasie szalonej pogoni, ale chyba nie za bardzo się tym przejął.
Było szaro, ale jasno. Kurz i pył tworzył mleczną mgłę. Nie przeszkadzało to światłu.
Nie takiemu do, którego przywykła Puma, żółtemu, nieprzyjemnemu i rażącemu światłu, tylko miłemu, białemu i pięknemu. Żywemu.
Światłu, które przebijało się przez jasne tumany, a wszystko wydawało się bajkowe i nierealne, ale piękne, tak jak w książkach.
Dziewczyna podziwiała. Światło we mgle było piękne. Tak piękne, że Pumę ścisnęło coś w środku. 
Zapomniała o walce i zabójstwie. Po prostu patrzyła.
Ze sklepów, zaczęli wychodzić inni. Uśmiechali się. Wszyscy.
Jakby nigdy nic zaczęli siadać na czerwonych,  zakurzonych fotelach. Chłopak, za którym goniła wskazał ręką, by również usiadła.
Dziewczyna bezwiednie wykonała polecenie wpatrując się w niego jak w transie.


~~



Łania skradała się. Musiała to zrobić za Dnia, by nikt jej nie zauważył. Nie zaczął podejrzewać. Wiedziała, gdzie jest to czego szukała. Kilka dni temu, w dniu polowania i zniknięcia bliźniaczek, Świstak sam kazał jej odnieść zdobyte przez myśliwych trofea. Już wtedy się zastanawiała, ale nie była zdecydowana. Teraz wszystko było zaplanowane.
Wydawało się, że ktoś szedł, więc ukryła się za filarem. Nikt się nie pojawił. To tylko nerwy, uspokajała się Łania.
Skręciła do Rossmanna. Pusto. Nikt nie wystawił tutaj straży. No, bo po co? Nikt nie pomyśli nawet, że ktoś ze stada zechce stąd coś zabrać. Po za tym Łania nie chce nic zabierać. Tylko raz tego użyje i zwróci.
Nikt się nie dowie.
Otworzyła ladę. Przedmioty, które tu zaniosła pięć dni temu, były tam nadal. Wszystkie i jeszcze kilka innych.
One nie były potrzebne, ale w rogu, wyodrębniony od reszty leżał zbroczony krwią nóż.
Łania uśmiechnęła się mimowolnie, ważąc broń w ręku.



~~



Jake, chłopak, którego ścigała Puma, przeniósł jej jedzenie. Dziwne, małe, kolorowe kulki. Puma na początku pomyślała, że jakimś cudem Małe Stado nauczyło się wyjmować litery z książek, bo na wszystkich tabletkach napisana była literka "M". Jednak porzuciła tą, teorie, bo w takim razie powinny być i inne litery alfabetu. Doszła do wniosku, że to są tak często opisywane w książkach "słodycze".
Słodycze były twarde, lecz bardzo, bardzo dobre. Ale małe. Puma chciała więcej, ale zauwarzyła, że inni patrzą na tajemnicze tabletki ze źle skrywanym porządaniem. Pokonawszy pragnienie podała miskę reszcie. Wszyscy bardzo chcieli przyjąć poczęstunek, ale nie robili tego, tylko niepewnie patrzyli w stronę Jake'a. Chłopak  wzruszył ramionami i skinął głową. Jednak nikt  nie kwapił się by sięgnąć po smakołyk. Jedna dziewczyna pokazała ręką, na miskę, sugerując by Puma się do nich dołączyła. Zgodziła się. I nagle wszyscy, nie wyłączając Jaka, zaczęli sięgać do wspólnej miski i napychać sobie usta, słodkim pokarmem. Miska była duża i choć zostało opróżniona bardzo szybko wszyscy czuli się syci.
 - Macie dziwne imiona. - zauważyła Puma, chyba po raz pierwszy się odzywając. Wcześniej ona i reszta, zachowywali się, tak jakby albo nie umieli mówić, albo rozmawiali w innych, nieznanych sobie nawzajem językach. Tylko Jake przedstawił się i zaproponował poczęstunek, a Puma odpowiedziała wtedy tylko nieufnym skinieniem głowy.
Teraz jedzenie, jakby złamało bariery.
- Dziwne? Niee... - powiedziała dziewczyna siedząca obok - A ty jak się nazywasz?
- Puma. - odpowiedziała Puma
- To dopiero dziwne imię. - zauważył Jake
- Przecież to zwierzę! - roześmiał się ktoś inny
Puma była oburzona. Oczywiście, że zwierzę. Przecież imiona brali z Wielkiego Atlasu Zwierząt. Miała ochotę już wylać swoje oburzenie na zebranych, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. To było inne plemię. Musieli mieć więc inne imiona. Tak jak Lwica, która nazywała się jakoś inaczej, zanim wstąpiła do ich stada. Puma spróbowała sobie przypomnieć jej stare imię, ale nie mogła. A może nigdy go nie znała?
Zresztą... Kia też, to na pewno nie zwierzę. Córka króla Parkingu już wyjaśniała, że imiona w jej stadzie biorą się od nazwy metalowego pudełka, w którym mieszka dana osoba. Swoje "domki" nazywała jakoś dziwnie.. "samoidy"? "samobiegi", ,,samochody"?
A Wielkie Stado? Przecież oni bez przerwy nazywali się imionami jedzenia. Puma nigdy tego nie zrozumiała. No bo  mieć na imię Makaron? Albo Puszka? Po prostu śmieszne...
Teraz furię bliźniaczki, zastąpiła ciekawość, której natychmiast dała upst.
- Skąd bierzecie swoje imiona? - zapytała, i po chwili sprostowała - To znaczy... czy macie jakiś obrzędy z tym związane i skąd wiecie jak nazwać dziecko?
Widać było, że zaskoczyła Małe Stado tym pytaniem, bo zaczęli się przekrzykiwać i na przemian mówić, jakieś nielogiczne rzeczy.
- No...
- Po prostu... 
- Rodzice wybierają... jakieś, które się podoba - niezgrabnie odpowiedział mężczyzna siedzący naprzeciwko
- Właśnie...  - potwierdził głos z tłumu
- Ale, skąd rodzice wiedzą, jakie imię nadać dziecku? Sami je wymyślają?
- Nie. - odpowiedziała, dziewczynka, mniej więcej w wieku Hieny - To przecież głupie. Imiona już są wymyślone i nikt nie wymyśla innych. Imiona mają bohaterzy plakatów z Repertuaru i nie ma innych.
Tłum przytaknął.
Puma strasznie chciała zobaczyć ów repertuar, bo myślała, że jest to coś w rodzaju książki. Jej prośba została rozpatrzona pozytywnie. Po drodze Puma dowiedziała się, że otaczający ją ludzie, czyli około trzydziestu osób, stanowią całe Małe Stado. Dziewczyna pomyślała, że nazwa, Małe Stado, jest jednak trafiona, pomimo, że początkowo miała oznaczać niewielki wzrost Jake'a i jak wtedy myślała również reszty. Przy czym okazało się to całkiem mylne, bo połowa Małego Stada była wyższa lub mniej więcej tego samego wzrostu, co Puma.
Repertuar, nie okazał się książką. Okazał się wielką ścianą, poobklejaną kolorowymi plakatami. Na plakatach rzeczywiście były historie.

Planeta Krwi
Kosmiczny prom Alaska miał niespodziewana awarię. Załoga zdecydowała się na przeprowadzenie awaryjnego lądowania, na wrogiej planecie Issaac. Rozpoczyna się walka z czasem, a kapitan Grove March wraz z dwójką oficerów, mechanikiem oraz swoją trzynastoletnią córką Kate zniknął w tajemniczych okolicznościach. Bez mechanika naprawa statku jest niemożliwa. Jake i Adam postanawiają wyruszyć z na poszukiwanie zaginionych członków załogi. Czy im się uda ocalić siebie i najbliższych? A może odnajdą w tej wyprawie coś ważniejszego?

W kinach od 26 lutego 2089 roku!


Puma przeczytała to na głos, a gdy dochodziła do jakiegoś imienia któraś z osób radośnie dawała znaki, że właśnie została wyczytana. Czytając tą i jeszcze kilka reklam Puma, zapoznała się, ze wszystkimi członkami stada.
Okazało się, że ośmioletnia dziewczynka, która powiedziała Pumie o repertuarze nazywa się Jessica.



~~



Płetwal leżał na kupie ubrań pod ścianą w ich "mieszkaniu" czyli małym barze " Fry&Eat".
Śmierdział. Łania powstrzymała odruch wymiotny i zmusiła się do uśmiechu.
- Gdzie byłaś?- zapytał jej mąż grubym i szorstkim głosem
- Musiałam... za potrzebą... - odpowiedziała dziewczyna, patrząc w bok, by przypadkiem się nie zdradzić.
- Kładź się. - rozkazał Płetwal. Łania posłuchała, przed tym jednak nie zauważalnie wsunęła nóż pod poduszkę.
Posłanie z ubrań było brudne.
Ledwo pokonując opór i obrzydzenie, Łania położyła się obok męża



~~



Puma zeszła na swoje piętro. Najpierw udała się do sklepu meblowego, ale Wilczycy już tam nie było.
Znalazła ją, razem z Lwicą, Hieną, Żmiją i Kią w windzie. Przez górny właz rozmawiali z nimi Nosorożec, Tukan i Szakal. Gdy ją zobaczyli zaniepokojony Nosorożec zapytał:
- I co?
Puma domyśliła się, że Lwica i Żmija opowiedziały mu już, o jej pościgu.
Wcześniej nie zastanawiała się, co dzieje się na dole.

Po zabawie w czytanie plakatów wszyscy poszli do "salikinowej" , gdzie stały rzędy bardzo miękkich i wygodnych krzeseł.
Małe stado składało się z miłych i bardzo dobrych osób. Wszyscy, szczególnie Jake, który uważał, że dziewczyna jest jego gościem, byli bardzo życzliwi w stosunku do Pumy. Jak się okazało poczęstowali, ją resztkami swoich zapasów. Co prawda, Jake mówił, że mają jeszcze sporo "batonikóf" i innych słodkości, ale Puma nie dała się zwieść. Jedzenie kończyło się w całym centrum, i rajskie jedenaste piętro nie mogło być wyjątkiem. Inaczej po co im było podkradać mięso u innego stada?
Żeby ofiarować komuś jedzenie, w sytuacji, gdy sam znajdujesz się na skraju głodu, trzeba być niezwykle uprzejmym i gościnnym. Albo głupim.
Puma zapytała ich o broń. Broń to podstawa, kiedy chce się walczyć o jedzenie. A taka walka ich wkrótce czekała, tego Puma była pewna. Zapytała, tak po prostu. Gdyby mieli lepszą broń, może sama by z niej skorzystała, a jeśli gorszą zaproponowałaby im ładowarki, albo nowo odkryte "brzypinki do roferów".
Nie oczekiwała takiej odpowiedzi. Zapytali:
- Po co?
Byli tak pokojowym stadem, że nawet nie widzieli konieczności posiadania broni. Prawdopodobnie nie widzieli co się działo pod spodem, w centrum. Odgrodzeni od reszty przez plemię Pumy nie wykształcili umiejętności walki.
Wcześniej dziewczyna zastanawiała się, dlaczego ojciec zachowywał Małe Stado w takiej tajemnicy, nawet przed własnymi córkami.
Teraz, nagle ją olśniło. Był tam, był na jedenastym pietrze. I poznał tych ludzi. Jake'a, Jessice i innych.
I zrozumiał, tak jak ona przed chwilą, że tamten świat, jest zbyt piękny, zbyt misterny, pełen dziecięcej naiwności. Gdyby sprowadzić Małe Stado do centrum. Pokazać polowania, ciemność, strach, to czar niewinności by prysł.

- I co? - powtórzył Nosorożec.
- To był łowca z Wielkiego Stada, jakimś cudem przedostał się na nasze piętro. Już go załatwiłam, ale trzeba wzmocnić ochronę.- skłamała Puma.
Nosorożec zmarszczył czoło i szybkim krokiem oddalił się, prawdopodobnie, porozmawiać ze strażnikami. Mogli mieć problemy, ale nie duże, więc Puma nie bardzo się przejmowała.
Tukan i Szakal poszli za Nosorożcem.
 Puma wskoczyła do windy.
-Co zrobiłaś z ciałem - zapytała Lwica
-W trakcie walki wypadł za barierkę, więc prawdopodobnie leży gdzieś na dole, o ile ktoś go jeszcze nie znalazł - znów skłamała Puma. Skłamała, wiedząc, że musi skłamać, ale i tak było jej ciężko.
"Powiem Wilczyce"- pomyślała-"Potem, kiedy będziemy same" Wtedy jeszcze dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że ta chwila samotności nastąpi po bardzo, bardzo długim czasie, kiedy wszystko zmieni się na tyle, że ta tajemnica utraci wartość.
Teraz jednak Puma o tym nie wiedziała i w przytulnej windzie opowiadała zmyśloną historię walki z Łowcą z Wielkiego Stada.



~~



Płetwal chrapał. Nareszcie. Łania zsunęła z siebie jego ciężką nogę, tak by go nie obudzić.
Potem jak najszybciej oswobodziła się z brudnej pościeli i nałożyła ubranie.
Czuła, że śmierdzi, wszędzie, gdzie ją dotykał. Sięgnęła po nóż. Rękojeść dziwnie leżała w ręku.
Uklękła przed mężem i obróciła go delikatnie na plecy. Wiedziała, że musi to zrobić.
Widziała, że to zrobi, ale ociągała się.
Odchyliła mu głowę.
Teraz, albo nigdy, pomyślała.
Przesunęła  nożem po skórze. Delikatnie, przymierzając się.
Nagle otworzył oczy. Nacisnęła na krtań.Trysnęła krew. 
Próbował się wyrwać i odepchnąć ją.
- AAAaaayyyhggghhggtyyy!!! - próbował krzyczeć
Piłowała.
-Yghhhhyyyt! - zacharczał, z szyi razem z ciemną krwią wydobywały się bąble powietrza.
Piłowała dalej, naciskając na tępy nóż.  Zacisnął swoje zakrwawione palce na jej ręce, próbując ją zatrzymać.
Chciał żyć. Ale było już za późno. Był z byt słaby.
Łania nie przestawała ciąć jego szyi... Coraz szybciej i mocniej bez względu na trzymającą ją rękę.
Popatrzyła mu w oczy. Wybałuszone gały wpatrywały się w nią z przerażeniem.
Uścisk ręki osłabł. Z gardła przestały dobiegać gulgoczące dźwięki. Łania przestała piłować. Strzepnęła z nadgarstku rękę byłego męża. Wstała.
 Nic się nie zmieniło. Nadal leżał na kupie śmierdzących ubrań i sam cuchnął potwornie. Tylko, że jeszcze godzinę temu jego gardło nie było zmasakrowanym mięsem. Trochę wyżej była twarz, tak samo brzydka i zdeformowana. Oczy nadal miał otwarte i wybałuszone, a z ust ciekła krew.
Dookoła niczym aureola zaschnięta czerwona plama. Łania popatrzyła na swoje dłonie. Całe jej ubranie, ręce, twarz były ubrudzone w kleistej cieczy.
Nawet nie wiedziała, że może być tyle krwi. Nie była myśliwą, nie zabijała. Dotąd.
Jeszcze raz popatrzyła na swoje ręce i pobiegła do łazienki, by się umyć.
Nie z krwi, tylko ze smrodu.





Lwica by Bagheera




Czwartek... dodaję "trochę" później niż zamierzałam....
Miałam brak weny. Zaczęłam czytać Wiedźmina, który okazał się pierwszą, od bardzo dawna, książką, której zakończenia się nie domyślam. Uświadomiłam sobie, że ja nigdy nie napiszę książki, której kńca bym nie znała...
Miałam ochotę, rzucić pisanie na zawsze, ale już mi przeszło.
Choć wiem, że 100 lat nie dorasta wiedźminowi o pięt, to trzeba ćwiczyć i... Może... Kiedyś... ale to tylko takie moje osobiste marzenia...
Więc, przepraszam za to opóźnienie szczególnie naszych stałych czytelników, których jest już cztery!!! To naprawdę wielkie osiągnięcie ^^

Mamy 4000 wyświetleń!!!

Rozdział krwawy, ale mam nadzieje, że to nie przeszkadza. Od dłuższego czasu bez-przerwy myślałam o tym jak to jest poderżnąć komuś gardło. I po prostu musiałam, musiałam o tym napisać.


Dziękuję tez wszystkim, którzy czytają i komentują...
A właśnie... by bym zapomniała
Wzorem autorek kukiełek losu ( bardzo fajny fanfiction, polecam) ogłaszam, że autor 50 komentarza, może zadać nam dowolne pytanie dotyczące fabuły na adres:
mój - litlit@op.pl
lub Bagheery - chomiczynka6@o2.pl
Zawsze Wasza
Litka

niedziela, 27 października 2013

Sen


Wilczyca stała przy jednej z kolumn na dziewiątym piętrze i spoglądała obojętnie na resztki barierki i to, co za nią się znajdowało. Spoglądała na swój świat. Świat, w którym żyła od początku. Od zawsze. Zastanawiała się czy istnieje jeszcze jakieś inne miejsce, gdzie też żyją ludzie i może… nagle coś ściągnęło jej uwagę. Ciche, prawie bezgłośne kroki. Przez szesnaście lat swojego życia zdążyła nauczyć się rozróżniać kroki większości osób ze stada, więc doskonale wiedziała, że zbliża się jej siostra. Dziewczyna powoli odwróciła się i… zamarła w bezruchu. Ubranie Pumy było całe w strzępach, spod których wyłaniało się nagie, zakrwawione ciało. Jej oczy błyszczały dziwnym blaskiem, który mroził krew w żyłach, a twarz wykrzywiał złowieszczy grymas. Wilczyca cofnęła się o krok. Z ciemności spowijającej resztę piętra wyłaniały się kolejne postacie. Byli to ludzie, których dobrze znała. Postąpiła jeszcze kilka kroków do tyłu. Wśród nich udało jej się wyłapać kilkoro z jej przyjaciół – Żmiję, Hienę i Geparda, a także jej ojca. Ciała wszystkich były zmasakrowane, a ubrania zwisały w strzępach. Kolejne dwa kroki. Bliźniczka coraz bardziej zbliżała się do barierki. Puma zaśmiała się cicho głosem, który zdecydowanie nie należał do niej, cały czas posuwając się do przodu. Do wściekłego tłumu dołączało coraz więcej osób tak, że w końcu zapełnione było prawie całe piętro. Wilczyca rozejrzała się z obawą i ponownie cofnęła kilkanaście centymetrów. Puma najwyraźniej tylko na to czekała, bo w mgnieniu oka znalazła się przy swojej siostrze. Wilczyca poczuła mocne pchnięcie. Krzyknęła z zaskoczenia i poczuła, że spada. To dziwne uczucie bezwładności i braku gruntu pod stopami zaczynało ją coraz bardziej irytować, bo podłoga nie zbliżała się ani trochę. W końcu dziewczyna z głuchym uderzeniem upadła na zimną posadzkę. O dziwo nic jej się nie stało. Wilczyca dokładnie obejrzała nogi i ręce, ale nie było na nich ani śladu złamania lub choćby draśnięcia.
- Tam jest! Łapcie ją! Nie pozwólcie jej uciec! – głosy należały do łowców z Wielkiego Stada, którzy jakimś cudownym sposobem znaleźli się, aż tutaj. Wilczyca nie zdążyła nawet złapać oddechu. Zaczęła biec w głąb piętra, które oświetlały lampy na suficie. Nawet nie zauważyła, kiedy nastał Dzień. Wtem dostrzegła grupę umięśnionych młodzieńców. Przystanęła oddychając głęboko i uśmiechnęła się lekko. Po raz drugi w ciągu paru godzin gang Nosorożca miał uratować jej życie. Łowcy zbliżali się nieubłaganie, ale Wilczycy wydawało się, że nie ma się czego obawiać… dopóki nie zobaczyła wyrazu twarzy swojego wybawcy. Jego mina nie należała do kogoś kto ratował życie swojej przyjaciółce. Dziewczyna dziękowała bogom, jeżeli w ogóle istnieli, za to, że zorientowała się w porę i uciekła w bok. Nagle, kiedy biegła pustym pasażem, z góry zeskoczyła Lwica zagradzając jej drogę.
- Gdzie się wybierasz?! – warknęła i zaatakowała ją nożem
Bliźniaczka syknęła z bólu i osłoniła dłonią krwawiące ramię. Ze złością i lekką obawą stwierdziła, ze nie ma przy sobie ładowarki. Zanim kobieta zdążyła zadać kolejny cios Wilczyca odwróciła się i zaczęła uciekać w inną stronę. O wiele bardziej wolała mierzyć się z Wielkim Stadem niż z Lwicą. Przed nią pojawił się znajomy kształt lewitujący w powietrzu. Dziewczynie wydawało się, że już go gdzieś widziała i nie myliła się. Było to stworzenie wzięte przez nią za anioła. Zbliżało się z każdą sekundą, ale też z każdą sekundą rosło. Kiedy było już tylko parę metrów od niej Wilczyca spostrzegła, że zwierzę niesie ze sobą pasażera na gapę.
- To wszystko przez ciebie! – krzyknęła Kia siedząc na dziwacznym stworzeniu – To twoja wina! To przez ciebie moje stado zginęło!
Wilczyca poczuła nagły napływ złości i pogardy. Przecież ona nic nie zrobiła! A nawet próbowała pomóc!!!
Ale Kia mówiła, że jej stado wyginęło czyli ich plan musiał się nie udać.
-Więc, Kruk umarł?- zapytała bezwiednie Wilczyca.
- Zgadłaś! – warknęła Kia zeskakując na ziemię. Trzymała w ręce potężną broń, jaką posługiwali się mieszkańcy podziemnego królestwa. Nagle obok niej pojawił się… nie… to było niemożliwe… Flaming! Wilczyca zaczęła gorączkowo myśleć skąd on się tu wziął. Przecież razem z Pumą go zabiły kilka lat temu. Czy Kia dysponowała straszliwą mocą ożywiania ludzi? Dziewczyna rozejrzała się z niepokojem. Otaczało ją oraz więcej osób, których w ogóle już nie powinno być na świecie. Kameleon, Kangur, a nawet Surykatka! Wszyscy oni zbliżali się tak jak jej stado jeszcze nie dawno zbliżało się na dziewiątym piętrze. Zaciekłe miny, krwawiące ciała i groźne krzyki. Dziewczyna przykucnęła na ziemi i skuliła się. Pozostało jej tylko oczekiwać na śmierć.


~~


Wilczyca ocknęła się i rozejrzała się nie podnosząc głowy. Znajdowała się w sklepie meblowym na dużym małżeńskim łożu. Z bólem odwróciła się w prawo i zobaczyła małą, zwiniętą w kulkę sylwetkę jej brata. Dziewczyna przestraszyła się, że leżąc na łóżku wraz z nim może mu tylko zaszkodzić, więc spróbowała wstać. Po kilku nieudanych próbach postanowiła po prostu stoczyć się z łóżka. Jej ciało boleśnie uderzyło o drewniany parkiet. Jęknęła cicho i zwymiotowała. Postanowiła ignorować ból i nieprzyjemny smak w ustach, a zastąpić go radością, że zdążyła zwymiotować na podłogę, a nie na przykład na Kruka. Bliźniaczka długo leżała na lewym boku wpatrując się tępo we wnętrze sklepu i plamę wymiocin na pierwszym planie. W końcu przekręciła się na plecy nad nią wisiała wielka rozmazana chmurka, która po chwili intensywnego wpatrywania się w nią przecięła się na dwie części i zaczęły nabierać odpowiednich kształtów i wymiarów, aż wreszcie przekształciły się w dwie postacie.
- Wyglądasz już trochę lepiej… - stwierdziła wysoka, chuda kobieta o krótko ściętych blond włosach sterczących na wszystkie strony. Tam gdzie powinno być jej prawe ucho znajdowały się tylko rozszarpane i już dawno zabliźnione kawałki mięsa, natomiast w drugim, całym uchu pobłyskiwał duży kolczyk w kształcie kółka. Wilczyca namyślała się chwilę, kim mogła być owa osoba, po czym z ulgą stwierdziła, że ma przed sobą Lwicę.
- Może przeniesiemy ją do windy? – spytała, co najmniej o połowę młodsza dziewczyna o jasnych włosach związanych kawałkiem bandaża w koński ogon - Żmija
- Gdzie jest Puma? – wydusiła Wilczyca – Chcę ją zobaczyć…
Lwica i Żmija wymieniły spojrzenia.
-Ona... - powiedziała powoli Żmija, jakby dobierając odpowiednie słowo - Poluje. Tak, ona poluje...



~~


Puma wyjrzała zza ściany. Miała przed sobą zapomniane przez wszystkich jedenaste piętro, a przynajmniej jego niewielki fragment, bo reszta została zasypana. Niewielka przygarbiona postać mknęła pasażem odwrócona do niej plecami. Ojciec zawsze powtarzał, że nie ma tutaj niczego po co warto tu wchodzić. A jednak się mylił, ktoś tutaj mieszkał. Mieszkał tu i kradł ich jedzenie, które oni musieli zdobywać, narażając życie. Puma przypomniała sobie historie z dzieciństwa, gdy bawiły się razem z Wilczycą. Schowały się wtedy i  niechcący, zobaczyły jak nieznany mały człowiek próbował oderwać kawałek mięsa od jakiegoś ciała. Oczywiście wtedy bliźniaczki wyskoczyły z ukrycia i pobiegły do Świstaka płosząc przy tym złodzieja.
Świstak nie uwierzył im i ogłosił zaniepokojonemu stadu, że jego córkom coś się przywidziało, a dziewczynkom kazał zapomnieć o tym co się wydarzyło i nigdy nikomu nie opowiadać. 
Teraz Puma zauważyła, że wtedy, gdy ten mały knypek uciekał pobiegł w przeciwną stronę niż schody prowadzące na dół. Nie mógł być, ani z Wielkiego Stada, ani z jakiegokolwiek innego. Mieszkał na jedenastym piętrze. Tam gdzie zakazał wchodzić Świstak. Dziewczyna zaczęła podejrzewać, że jej ojciec wiedział o tym "Małym Stadzie", ale nie rozumiała, dlaczego to ukrywał i pozwalał im kraść jedzenie. Puma napięła mięśnie i ile sił w nogach pognała za zgarbionym człowieczkiem.


Lwica i Kia by Cammie





Przepraszam za to, ze nie dodałam wczoraj, ale byłam u babci. Ech... jak te plany potrafią się zmieniać... :/ Miałam napisać w piątek, a dziś opublikować bonusowy (z okazji moich urodzin), ale jak widać nie wyszło, bo nie dość, że jeden opóźniony to jeszcze krótki. No ale cóż... przynajmniej udało mi się wstawić w niedzielę rano ;D. Niedawno mieliśmy 3800 wyświetleń! To dużo jak na 3 miesiące ^^. Przypominam o komentarzach ( i naprawdę jest wdzięczna za to, że jest ich coraz więcej :D), obserwowaniu bloga, dodawaniu opinii i  przesyłaniu rysunków.Wczoraj dostałam jeden od mojej utalentowanej przyjaciółki i współautorki innego bloga - Cammie ;). Mam nadzieję, że to, że jakaś inna osoba niż autorki przesłała swoją pracę zachęci was do brania udziału w konkursie. Mam do was prośbę, abyście zachęcali do czytania swoich znajomych, jeśli oczywiście nasz blog wam się spodoba :).

Bagheera

poniedziałek, 21 października 2013

Winda

Puma wpiła się w mięso. Gorące, dopiero co wyciągnięte z ogniska. Chociaż przypalone na zewnątrz i surowe w środku dziewczyna miała wrażenie, że w życiu nie jadła nic lepszego.  Pochłonięcie swojej porcji zajęło jej tylko kilka chwil. Oblizała wargi, po czym nagle zwymiotowała.
Łania patrzyła się na nią z politowaniem.
Puma sięgnęła po następny kawałek. Swoja porcje na dzisiaj zjadła, ale przecież, nie było jej kilka dni...
Tym razem starała się jeść powoli...
Kia siedziała wpatrzona w swoje mięso. Nie wyglądało na to, że zamierzała je zjeść. Puma pomyślała, że to przez stres po spotkaniu z Wielkim Stadem, ale tak naprawdę Kia nigdy nie jadła ludzkiego mięsa i napawało ją to obrzydzeniem. Niestety Puma nie mogła się tego domyśleć
- Nie martw się. Oni już nie żyją. - powiedziała Puma, próbując pocieszyć dziewczynę i pokazała wymownie w stronę ogniska - Nic ci nie zrobią.
Kia zerwała się na nogi i pobiegła opróżnić żołądek, jak Puma kilka minut wcześniej.
Nosorożec w tym czasie zgasił ognisko. Ogień można było rozpalać tylko w określonych miejscach pod szybami wentylacyjnymi, a nawet tam jeśli paliło się zbyt długo wywoływało się "deszcz".

Wilczyca siedziała skulona na ławce tuż przy połamanej barierce.  Puma podeszła do niej i popatrzyła w dół.  Dziewięć pięter dzieliło ją od podłogi, ale już przywykła do tego widoku. Miała na to całe szesnaście lat.

Zawsze jedli na dziewiątym piętrze, bo tylko w tym miejscu można było rozpalać ognisko. Do podpalania używali zużytych ubrań, bo ich było po dostatkiem i różnego rodzaju drewna jakie można było znaleźć w sklepie. Zakurzony, czerwony napis K F, przypominał Pumie jak Kangur uratował jej życie. Kangur był ojcem Nosorożca. Gdy Puma miał około pięciu lat bawiła się właśnie w tym miejscu, nagle ktoś popchnął ją z całej siły także przeleciała kilka metrów. Upadał na podłogę i rozpłakała się. Według niej bezprawnie ją zaatakowano i pobito, więc wrzeszczał ile sił w płucach.
W miejscu gdzie stała przed chwilą, leżały czerwone kawałki plastiku i kabli z rozbitej litery C, która mogła zmiażdżyć Pumie głowę, ale o tym dowiedziała się dopiero później...
Kangur zginął kilka tygodni potem, zamordowany przez Czerwoną Watachę.
Dziewczyna przypomniała sobie, że właśnie to stado Nosorożec wyciął w pień mniej niż rok temu, mniej więcej wtedy kiedy do ich stada dołączyła Lwica.

Wilczyca zaczęła kaszleć. Osunęła się na podłogę. Puma od razu uklękła przy niej i próbowała ją podnieść, ale jej ciałem targały spazmy. Nagle dziewczyna zdała sobie sprawę, że jej siostra kaszle krwią. Wszystko dookoła leżącej było pokryte ciemną cieczą. Atak kaszlu  ustąpił, tak niespodziewanie jak się zaczął, a Wilczyca ,skulona, zasnęła.
Po chwili, dopiero zorientowawszy się, że coś się dzieje, Nosorożec i Tukan podbiegli do nich. Pomogli Pumie podnieść ciało siostry. Z ust Wilczycy spływała cienka, czerwona stróżka.



~~



Puma stała nad dwojgiem rodzeństwa. Blady, czarnowłosy Kruk, którego ciałem od czasu do czasu wstrząsały dreszcze, a tuż obok niego Wilczyca, w zaplamionym i podartym ubraniu, w którym jeszcze kilka godzin temu walczyła przeciw Wielkiemu Stadu, w którym stała przed królem Parkingu, w którym przeszła przez miejsce pełne bogów... Parking... To właśnie w walce przeciw ludziom Parkingu, ktoś ranił Wilczycę w brzuch tą zabójcza bronią.
Puma bezwiednie dotknęła rany na głowie i lekko się skrzywiła. Już nie miała zawrotów, i praktycznie nie czuła bólu. Zdrowiała. W odróżnieniu od Wilczycy.
A co jeśli jej siostra umrze? Tak jak Surykatka? Dziewczyna pogodziła się już ze śmiercią starszej siostry, a choroba brata nie była dla niej szokiem, ale nie mogła sobie wyobrazić, że Wilczyca może odejść. Bliźniaczki stanowiły nierozłączną całość. Były jak jedna osoba.

Puma usiadła obok siostry, tak, żeby przypadkiem jej nie dotknąć i nie obudzić. Wilczyca oddychała płytko i prawie nie zauważalnie. Ale nie mogła umrzeć. Przecież jest silna. Nie może tak po prostu umrzeć.
Puma pomyślała o Kii.  Jak dochowa układu z królem? Co zrobi jeśli siostra nie wyzdrowieje?
Puma by Litka (ołówek)
Poprzedniego dnia w podziemnym królestwie, natchniona chwilą, a może zbyt zmęczona by myśleć logicznie obiecała coś, czego teraz zaczynała już żałować.
Wtedy myślała , że w taki sposób mogły ocalić życie nie tylko sobie, ale także swojemu bratu, stadu, ludziom z podziemia i wszystkim mieszkańcom centrum handlowego, ale teraz wydawało jej się, że nie tylko nie ocalą niczyjego, życia, ale stracą też własne.
Plan zakładał, że wyjdą na zewnątrz sprawdzą czy da się tam żyć, znajdą ludzi, którzy wyleczą Kruka, wrócą i zabriorą wszystkich przynajmniej swoje stado i ludzi z Parkingu.
Król ,urzeczony argumentacja o świecie na zewnątrz, wziętą z książek, wyraził zgodę. Wilczyca nie protestowała.
A teraz ona może odejść, a Puma zostanie sama ze śmiertelną misją i obietnica nie do wypełnienia.
 Rozpłakała się.

Do sklepu z meblami wszedł Tukan. Puma uspokoiła się momentalnie. Prawdopodobnie zauważył  łzy cieknące jej po policzku, ale nie odważył się powiedzieć tego głośno.
-Za chwilę Dzień -powiedział- o ile Wielkie Stado przestrzega jeszcze jakichś regał, bo ostatnio robią ze światłem co chcą.
-Chce zostać z siostrą- odpowiedziała, patrząc mu w oczy, chociaż najchętniej odwróciłaby głowę i ukryła łzy. Nie mogła jednak tego zrobić, bo musiała mu pokazać, że nie przejmuję się nimi i są czymś normalnym, nie wstydliwym.
- Rozumiem - powiedział cicho- ale Łania domaga się wyjaśnień w związku z Kią, i odmawia spać z nią bez nadzoru.
Puma warknęła cicho. Wiedziała, że nie dadzą jej pobyć samej ze swoim smutkiem.
Wstała z niechęcią. Tukan spróbował ja objąć, ale uderzyła go miedzy żebra tak, że stracił oddech.


Jak już podchodzili do windy, gdy Puma nagle zdała sobie sprawę z tego, że Łania wyszła za mąż. W windzie spały wszystkie niezamężne kobiety ze stada. Mniej więcej trzy tygodnie temu, Łania wzięła ślub z Płetwalem. Oczywiście nie była zadowolona z tego związku, bo jej mąż był starszy od niej prawie dwa razy, po za tym miał zniekształconą, brzydką twarz, ale dziewczyna nie mogła wybrzydzać. Była słaba, więc miała niską pozycję w Stadzie, gdzie największym atutem była siła. Po za tym była kobietą, więc nie miała wielkiego wyboru. Od trzech tygodni spała ze swoim mężem, a nie w windzie. Nie mogła, więc narzekać na Kię.
Puma spojrzała na Tukana, a on najwyraźniej wszystko zrozumiał, bo zawołał "Puma wróciła!", uśmiechnął się, klepnął ją w tyłek i uciekł zanim zdążyła złamać mu kręgosłup.
Winda była zaklinowana między dwoma piętrami - dziewiątym i dziesiątym, na którym właśnie znajdowała się Puma.
Pierwsza wyszła Lwica. Puma miała już powiedzieć, że wraca do siostry, ale ze szpary zaczęły wyłazić chude, białe rączki, na których zdecydowanie, było za dużo palców.
Kia, była tak słaba, że nie mogła nawet podciągnąć się by wydostać z windy. Puma z Lwicą pośpieszyły na pomoc, i wkrótce Kia stanęła na podłodze.
Była zdecydowanie niższa od Pumy, miała czarne kręcone włosy i nieproporcjonalnie w stosunku do twarzy duże jasne oczy.
Uśmiechnęła się trochę i powiedziała:
- Już się bałam, że nie przyjdziesz i będę musiała spać sama...
Puma poczuła wyrzuty sumienia, w końcu była odpowiedzialna za Kię, a ja zostawiła i nic nikomu nie wyjaśniwszy zniknęła.
- To nowy członek stada? - spytała Lwica twardo.
Puma kiwnęła głową, ale nagle zapaliło się światło, więc zaproponowała, że opowie później i wszystkie trzy po kolei weszły do windy.

~~

Winda była bardzo duża, obliczona na 10 stojących osób, spokojnie wystarczała dla sześciu dziewczyn, a dzisiaj spały tu tylko Kia, Lwica, Hiena, Żmija no i oczywiście Puma.
Na podłodze leżały ubrania poskładane w coś na kształt gniazda. Drzwi do windy były zamknięte, więc wchodzić trzeba było przez właz na górze.
Dziewczyny umiejscowiły się wygodnie na przeciw siebie.
 - Więc, to jest nowy członek stada? - zapytała po raz drugi Lwica
- Nie zupełnie. - odpowiedziała Puma i zaczęła opowiadać im całą historię:

- ...I wtedy król się zgodził, ale pod warunkiem, że weźmiemy ze sobą kogoś zaufanego, kto sprawdzi czy to nie pułapka. Dalej już wiecie.
- Ale nadal nie rozumiem dlaczego, wysłał własne dziecko. - powiedziała Lwica
-Jestem najstarszą z jego sześciu córek, po za tym mam jeszcze dwójkę braci. Tylko mężczyzna może odziedziczyć władzę nad Parkingiem, więc córki nie są mu potrzebne - odpowiedziała Kia dzielnie, ale widać było, że to ją boli.
- Myślę raczej, - odezwała się nagle Hiena, która do tych czas nie brała udziału w rozmowie - że po prostu próbuje cię chronić. Mówiłaś, - zwróciła się do Pumy- że brakuje im jedzenia. Król, cie kocha, dlatego chciał, żebyś przynajmniej ty miała szansę na przeżycie, jeśli nie może uratować od głodu swoich poddanych i rodzinę.
Puma, zdziwiła się, że Hiena, choć ma zaledwie osiem lat mówi tak mądrze, przy czym nie czytała, żadnej książki. Ba! Nawet nie umiała czytać.
- To znaczy ja tylko tak myślę, może jest inaczej - rzuciła jeszcze siostra Szakala i znów zamilkła.

Nastał cisza, w której wszyscy zastanawiali się nad tym co przed chwila powiedziała dziewczynka, a ona sama zamknęła oczy i sprawiała wrażenie, że śpi. Miała rude, lekko lokowane włosy i małą piegowatą twarz. Bardzo przypominała Szakala, tyle, że była ładna i dziewczęca.

- Co sądzisz o planie Nosorożca? - zwróciła się Puma do Żmii, żeby przerwać ciszę
- Myślę, że zdobędziemy Światło, - odpowiedziała ta z rozmysłem - ale na pewno będą ofiary.
Puma wiedziała o tym, ale teraz kiedy Żmija, powiedziała to na głos, uderzyło to ją jak z zdwojona siłą.
Życie w centrum, zwłaszcza w polującym stadzie, musiało być niebezpieczne. Zwykłe polowanie, też wiązało się z ryzykiem, ale wprawni myśliwi zniżali to ryzyko praktycznie do zera. Dlatego w polowaniu brał udział tylko oddział  główny, składający się z Nosorożca, Tukana, Lwicy, Żmii, Pumy, Wilczycy, Hieny i Geparda oraz oddział defensywny, nazywany męskim oddziałem, albo gangiem Nosorożca. W jego skład wchodził Nosorożec i jego przyjaciele - Skorpion, Tuńczyk, Szakal, Goryl, Boa, Jaguar i Sokół.
Akcja odbicia światła wymagała udziału większej ilości osób. Na pewno ktoś zginie, ktoś kogo Puma znała i lubiła, albo i nie, - pomyślała o Łani - ale ktoś opuści ten świat i to będzie wina Pumy.

Nagle dziewczyna usłyszała czyjeś szybkie kroki. W jednej chwili poderwała się na nogi, skoczyła, uczepiła się za krawędź otworu i podciągnęła. Był Dzień. Tuż za nią z windy wydostała się Żmija. Puma pomyślała jeszcze, że Kia, nie da rady wyjść sama, ale przecież została tam jeszcze Lwica i Hiena, które jej pomogą.
Dziewczyna dostrzegła postać, która znikała na schodach prowadzących na jedenaste piętro. Rzuciła się za nią bez chwili wahania.
Świstak zawsze mówił, że nic dobrego tam nie ma i jest niebezpiecznie.
Puma dotarła do szczytu schodów...





Uffff.... nareszcie koniec. Przepraszam, że wstawiam dopiero w poniedziałek, ale musiałam się przygotowywać do olimpiady z fizyki i uczyłam się po 7 godzin dziennie.
Ale mam nadzieję, że długość to wynagrodzi^^  Założyłam się z Bagheerą, że będzie pięć stron w Wordzie, i wygrałam zakład^^ Szkoda, ze był tylko o przekonanie...
Mamy 3500 wyświetleń i co dziwne wcale mnie to nie cieszy, bo praktycznie całość nabiły nam spamerskie strony (no dobra tylko tysiąc, ale to nie ważne)
Cieszy mnie to, że codziennie czyta nas przynajmniej kilkadziesiąt osób z Polski.
I komentarze, też mnie cieszą!
Wszystko mnie cieszy!
Nawet brak waszych rysunków jest znośny^^
W tym rozdziale nie wiele się dzieję, ale za to jest sporo wyjaśnień. Mam nadzieję, że się podoba!

Zawsze
Wasza
Litka

PS: Od teraz pod każdym postem są "reakcje" gdzie możecie powiedzieć czy podoba wam się post czy nie. Zapraszam do oceniania, zwłaszcza tych, którzy są zbyt leniwi by napisać komentarz ^^