Tukan niepewnie cofnął się o parę kroków. Od początku podejrzewał, że odwiedzenie Trzmiela to głupi pomysł. Nosorożec chyba też stracił pewność siebie, a Hiena skryła się za Kią kurczowo trzymając się fragmentu jej bluzki. Na pozór identyczne twarze Pumy i Wilczycy nie wyrażały żadnych emocji.
- Urocze miejsce… - zagadnęła Żmija rozglądając się po
dawnej wystawie różowej cukierni wzorowanej na bajkowym domku. Dach i ściany
stanowiły plastikowe herbatniki, cukierki i wiele innych słodkości. Teraz
wszystko było stare i przypominało bardziej chatkę babci-zombie, ale łatwo było
sobie wyobrazić jak to miejsce wyglądało 100 lat temu. Nagle ze środka rozległ
się łomot i cała szóstka odrobinę się cofnęła. Do szyby małego okienka ze
zwisającymi szczątkami nakrapianej, różowej firanki przykleiła się czyjaś
twarz. Znów seria dźwięków wywracanych mebli. W końcu w drzwiach stanął wyłysiały
starzec, który wyglądał jakby jego ciało zaczęło się już rozkładać. Był
strasznie wychudzony, tak jakby nie jadł nic od miesiąca. Najgorsze było jednak
to, że jego ubiór stanowiły jedynie spodnie, a dokładniej to co z nich zostało.
Jego naga pierś koloru zgniłej oliwki była cała pomarszczona. Wilczyca zakryła usta
dłonią, aby nie powitać lokatora cukierni fontanną w postaci na wpół
przetrawionego posiłku. Trzmiel uśmiechnął się pokazując liczne braki w
uzębieniu. Nikt go nie odwiedzał od bardzo, bardzo dawna, co w sumie nie było
aż takie dziwne.
- Co cię tu sprowadza? – spytał, a Wilczyca podążyła za jego
wzrokiem chcąc odgadnąć do kogo mówi… a przynajmniej spróbowała to zrobić, bo
każde oko Trzmiela patrzyło w innym kierunku.
- Jesteśmy z twojego stada. – uspokoił go Nosorożec
- Czekaj, czekaj! – starzec uniósł ręce, które zdawały się
przypominać patyki – Ja cię chyba skądś kojarzę… Jak się nazywasz? Gawron?
Delfin?
- Nosorożec.
- Ach! – wykrzyknął starzec podskakując tryumfalnie –
Wiedziałem, że jakoś na W!
- Kuku. – mruknął Tukan stukając się w czoło, a Żmija zachichotała
chyba trochę zbyt głośno. Puma przewróciła oczami i westchnęła, po raz setny
zastanawiając się po co w ogóle tu przyszli.
- Jesteś synem Kangura, prawda? – spytał szaleniec
Nosorożec zacisnął pięści. Ręce mu drżały, ale starał się
zachować spokój. Jego poziom zdenerwowania na dziś już dawno przekroczył limit.
- Tak. – wysyczał przez zaciśnięte zęby bijąc się z myślami
czy nie trzasnąć starcem o ścianę albo przynajmniej nie rozkwasić mu nosa
- Tak… pamiętam cię. Jak ostatnim razem cię widziałem byłeś
jeszcze małym gówniarzem…
Nosorożec spojrzał na niego ze zdziwieniem. Ostatnim razem
widzieli się miesiąc temu. Trzmiel spojrzał na pozostałych tak jakby dopiero
teraz ich zauważył.
- Och! Nasze kochane przywódczynie! – podbiegł do Pumy i
przyłożył jej dłoń do ust w geście dżentelmeńskiego pocałunku. Bliźniaczka
pospiesznie wyrwała rękę i otarła ją o bluzę.
- A ty kim jesteś? – mężczyzna w mgnieniu oka znalazł się
przy Kii i zaczął przyglądać jej się krytycznie – Nigdy cię tu nie widziałem… -
to mówiąc wziął w zasuszoną dłoń jeden z jej ciemnych loczków i zaczął z
zaciekawieniem nawijać go sobie na palec.
Kia przebiegła spłoszonym wzrokiem po pozostałych, jednak
dostrzegła tylko oburzone spojrzenie Tukana, który nie był zadowolony, że
pozwolono Trzmielowi podejść do niej tak blisko.
- Więc… Trzmielu? - zaczęła Puma
- Hm? – szaleniec poniósł wzrok, a Kia skorzystała z okazji
i oddaliła się na bezpieczną odległość
- Chodzi o… świat na zewnątrz. – powiedziała Wilczyca stając
u boku siostry – Czy to prawda, że tam byłeś?
Mężczyzna zamyślił się i na chwilę zamknął oczy głęboko nad
czymś myśląc. Kiedy wreszcie na nich spojrzał, a przynajmniej tak im się
wydawało, bo zez skutecznie uniemożliwiał stwierdzenie, gdzie dokładnie
patrzył, był śmiertelnie poważny.
- Tak. – powiedział w końcu – Byłem tam. To przeklęte
miejsce.
- A czy mógłbyś nam o nim opowiedzieć? Jak tam jest?
Stary szaleniec przysiadł na kupce gruzu co wróżyło długą i
pełną gwałtownych zwrotów akcji opowieść.
- To nie prawda co mówią ludzie. Poza centrum nie ma pustki,
a bogowie już dawno zapomnieli o tamtym świecie… Panują tam kłamliwe prawa,
które zaciemniają duszę i umysł. Nic nie jest takie jak się wydaje. Dobre jest
złem, przyjaciele są wrogami, życie jest śmiercią, początek jest końcem… To
piekło…
- A dokładniej? – Nosorożec kucnął obok Trzmiela z wyrazem
głębokiej pustki na twarzy
- Nie da się tego opisać słowami…
- A co z potwornymi bestiami? Czy naprawdę istnieją? –
wtrąciła Żmija i natychmiast tego pożałowała
Starzec odwrócił głowę i otarł oczy symulując zmęczenie, ale
i tak wszyscy domyślali się, że były to łzy. Po chwili wyjął z kieszeni coś zwinięte
w małą kulkę. Kiedy rozchylił palce okazało się, że był to rzemyk z paroma
szklanym koralikami.
- Mniej niż trzydzieści lat temu… - Trzmiel pociągnął nosem
jak małe dziecko – zakochałem się z wzajemnością w pewnej pięknej kobiecie.
Nazywała się Perła. Pochodziła z Czerwonej Watahy - stada mieszkającego przy
sklepie jubilerskim. I to właśnie był nasz największy problem. Byliśmy z różnych
stad, więc nie mogliśmy być razem. To przecież zakazane… Pragnęliśmy znaleźć
miejsce, gdzie moglibyśmy już na zawsze być razem bez względu na nasze
pochodzenie. Wtedy wpadłem na pomysł wyjścia z centrum… To była najgorsza
decyzja w moim życiu… Ona mi zaufała, a zawiodłem je obie.
- Obie? – zdziwiła się Puma
- Tak… obie. Perła podczas naszej wyprawy w poszukiwaniu
raju urodziła mi dziecko. Śliczną błękitnooką dziewczynkę… Kilka dni potem
natknęliśmy się na grupę… demonów. Wyglądali jak ludzie, zachowywali się jak
ludzie, lecz nie byli nimi ani trochę. Byli znacznie groźniejsi od potworów,
które tam spotkaliśmy i przemawiali dziwnym językiem, którego nigdy wcześniej
nie słyszałem… To był znak, który miał nas przed nimi ostrzec, ale
spostrzegliśmy się, kiedy było już za późno, o wiele za późno. Zabili ją bronią
potężniejszą od naszej, bronią, która pluje metalowymi kulkami i ogniem, a
potrafi zabijać z daleka. Mnie wraz z córką udało się uciec i powrócić tutaj.
Myślałem, ze nie zdążę i ona umrze, ale była silna i nie dała się tak łatwo.
Kiedy wróciłem opowiedziałem wszystko waszemu ojcu, – tu spojrzał na Wilczycę i
Pumę – ale nie uwierzył mi i nie chciał mi pomóc. Pozostało tylko jedno
wyjście… oddałem moją małą córeczkę Czerwonej Watasze i nakazałem, aby wychowali
ją na dzielną i niezależną kobietę… taką jak jej matka.
Bliźniczki wymieniły spojrzenia niepewne czy można zaufać
staremu Trzmielowi.
- Nie idźcie tam, jeśli jeszcze macie resztki rozumu w
głowie… bo cena jaką przyjdzie wam zapłacić za wyjście z centrum jest wysoka.
Nie warto ryzykować i tracić tego co w życiu najlepsze.
Trzmiel przez chwilę milczał, a kiedy uniósł głowę w jego
zezowatych oczach znowu płonęły wesołe iskierki.
- Hej! – wykrzyknął - Co my tak stoimy?! Może tak wejdziecie
i się rozgościcie?
- Ekhem… nie, dziękujemy. – powiedziała Wilczyca – Nie skorzystamy.
Dziewczyna ponownie spojrzała na swoją siostrę, a między
nimi ponownie przebiegła krótka bezsłowna rozmowa… Decyzja była już podjęta.
Musiały uratować Kruka bez względu na wszystko.
Ja też pragnę was przeprosić za tą długą przerwę D: Niestety nie miałyśmy czasu nic napisać w nawale sprawdzianów i kartkówek. Mam nadzieję, że wstawiając dwa rozdziały pod rząd wam to wynagrodzimy. Również zachęcam do wypełnienia ankiety na dole strony dotyczącej ulubionego bohatera :D Na razie wygrywa Tukan z 4 głosami, natomiast Wilczyca i Puma mają po jednym. Zdradzę, że moją ulubioną postacią jest Lwica :)
Bagheera