Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Puma. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Puma. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 grudnia 2013

Szaleniec


Tukan niepewnie cofnął się o parę kroków. Od początku podejrzewał, że odwiedzenie Trzmiela to głupi pomysł. Nosorożec chyba też stracił pewność siebie, a Hiena skryła się za Kią kurczowo trzymając się fragmentu jej bluzki. Na pozór identyczne twarze Pumy i Wilczycy nie wyrażały żadnych emocji.
- Urocze miejsce… - zagadnęła Żmija rozglądając się po dawnej wystawie różowej cukierni wzorowanej na bajkowym domku. Dach i ściany stanowiły plastikowe herbatniki, cukierki i wiele innych słodkości. Teraz wszystko było stare i przypominało bardziej chatkę babci-zombie, ale łatwo było sobie wyobrazić jak to miejsce wyglądało 100 lat temu. Nagle ze środka rozległ się łomot i cała szóstka odrobinę się cofnęła. Do szyby małego okienka ze zwisającymi szczątkami nakrapianej, różowej firanki przykleiła się czyjaś twarz. Znów seria dźwięków wywracanych mebli. W końcu w drzwiach stanął wyłysiały starzec, który wyglądał jakby jego ciało zaczęło się już rozkładać. Był strasznie wychudzony, tak jakby nie jadł nic od miesiąca. Najgorsze było jednak to, że jego ubiór stanowiły jedynie spodnie, a dokładniej to co z nich zostało. Jego naga pierś koloru zgniłej oliwki była cała pomarszczona. Wilczyca zakryła usta dłonią, aby nie powitać lokatora cukierni fontanną w postaci na wpół przetrawionego posiłku. Trzmiel uśmiechnął się pokazując liczne braki w uzębieniu. Nikt go nie odwiedzał od bardzo, bardzo dawna, co w sumie nie było aż takie dziwne.
- Co cię tu sprowadza? – spytał, a Wilczyca podążyła za jego wzrokiem chcąc odgadnąć do kogo mówi… a przynajmniej spróbowała to zrobić, bo każde oko Trzmiela patrzyło w innym kierunku.
- Jesteśmy z twojego stada. – uspokoił go Nosorożec
- Czekaj, czekaj! – starzec uniósł ręce, które zdawały się przypominać patyki – Ja cię chyba skądś kojarzę… Jak się nazywasz? Gawron? Delfin?
- Nosorożec.
- Ach! – wykrzyknął starzec podskakując tryumfalnie – Wiedziałem, że jakoś na W!
- Kuku. – mruknął Tukan stukając się w czoło, a Żmija zachichotała chyba trochę zbyt głośno. Puma przewróciła oczami i westchnęła, po raz setny zastanawiając się po co w ogóle tu przyszli.
- Jesteś synem Kangura, prawda? – spytał szaleniec
Nosorożec zacisnął pięści. Ręce mu drżały, ale starał się zachować spokój. Jego poziom zdenerwowania na dziś już dawno przekroczył limit.
- Tak. – wysyczał przez zaciśnięte zęby bijąc się z myślami czy nie trzasnąć starcem o ścianę albo przynajmniej nie rozkwasić mu nosa
- Tak… pamiętam cię. Jak ostatnim razem cię widziałem byłeś jeszcze małym gówniarzem…
Nosorożec spojrzał na niego ze zdziwieniem. Ostatnim razem widzieli się miesiąc temu. Trzmiel spojrzał na pozostałych tak jakby dopiero teraz ich zauważył.
- Och! Nasze kochane przywódczynie! – podbiegł do Pumy i przyłożył jej dłoń do ust w geście dżentelmeńskiego pocałunku. Bliźniaczka pospiesznie wyrwała rękę i otarła ją o bluzę.
- A ty kim jesteś? – mężczyzna w mgnieniu oka znalazł się przy Kii i zaczął przyglądać jej się krytycznie – Nigdy cię tu nie widziałem… - to mówiąc wziął w zasuszoną dłoń jeden z jej ciemnych loczków i zaczął z zaciekawieniem nawijać go sobie na palec.
Kia przebiegła spłoszonym wzrokiem po pozostałych, jednak dostrzegła tylko oburzone spojrzenie Tukana, który nie był zadowolony, że pozwolono Trzmielowi podejść do niej tak blisko.
- Więc… Trzmielu? - zaczęła Puma
- Hm? – szaleniec poniósł wzrok, a Kia skorzystała z okazji i oddaliła się na bezpieczną odległość
- Chodzi o… świat na zewnątrz. – powiedziała Wilczyca stając u boku siostry – Czy to prawda, że tam byłeś?
Mężczyzna zamyślił się i na chwilę zamknął oczy głęboko nad czymś myśląc. Kiedy wreszcie na nich spojrzał, a przynajmniej tak im się wydawało, bo zez skutecznie uniemożliwiał stwierdzenie, gdzie dokładnie patrzył, był śmiertelnie poważny.
- Tak. – powiedział w końcu – Byłem tam. To przeklęte miejsce.
- A czy mógłbyś nam o nim opowiedzieć? Jak tam jest?
Stary szaleniec przysiadł na kupce gruzu co wróżyło długą i pełną gwałtownych zwrotów akcji opowieść.
- To nie prawda co mówią ludzie. Poza centrum nie ma pustki, a bogowie już dawno zapomnieli o tamtym świecie… Panują tam kłamliwe prawa, które zaciemniają duszę i umysł. Nic nie jest takie jak się wydaje. Dobre jest złem, przyjaciele są wrogami, życie jest śmiercią, początek jest końcem… To piekło…
- A dokładniej? – Nosorożec kucnął obok Trzmiela z wyrazem głębokiej pustki na twarzy
- Nie da się tego opisać słowami…
- A co z potwornymi bestiami? Czy naprawdę istnieją? – wtrąciła Żmija i natychmiast tego pożałowała
Starzec odwrócił głowę i otarł oczy symulując zmęczenie, ale i tak wszyscy domyślali się, że były to łzy. Po chwili wyjął z kieszeni coś zwinięte w małą kulkę. Kiedy rozchylił palce okazało się, że był to rzemyk z paroma szklanym koralikami.
- Mniej niż trzydzieści lat temu… - Trzmiel pociągnął nosem jak małe dziecko – zakochałem się z wzajemnością w pewnej pięknej kobiecie. Nazywała się Perła. Pochodziła z Czerwonej Watahy - stada mieszkającego przy sklepie jubilerskim. I to właśnie był nasz największy problem. Byliśmy z różnych stad, więc nie mogliśmy być razem. To przecież zakazane… Pragnęliśmy znaleźć miejsce, gdzie moglibyśmy już na zawsze być razem bez względu na nasze pochodzenie. Wtedy wpadłem na pomysł wyjścia z centrum… To była najgorsza decyzja w moim życiu… Ona mi zaufała, a zawiodłem je obie.
- Obie? – zdziwiła się Puma
- Tak… obie. Perła podczas naszej wyprawy w poszukiwaniu raju urodziła mi dziecko. Śliczną błękitnooką dziewczynkę… Kilka dni potem natknęliśmy się na grupę… demonów. Wyglądali jak ludzie, zachowywali się jak ludzie, lecz nie byli nimi ani trochę. Byli znacznie groźniejsi od potworów, które tam spotkaliśmy i przemawiali dziwnym językiem, którego nigdy wcześniej nie słyszałem… To był znak, który miał nas przed nimi ostrzec, ale spostrzegliśmy się, kiedy było już za późno, o wiele za późno. Zabili ją bronią potężniejszą od naszej, bronią, która pluje metalowymi kulkami i ogniem, a potrafi zabijać z daleka. Mnie wraz z córką udało się uciec i powrócić tutaj. Myślałem, ze nie zdążę i ona umrze, ale była silna i nie dała się tak łatwo. Kiedy wróciłem opowiedziałem wszystko waszemu ojcu, – tu spojrzał na Wilczycę i Pumę – ale nie uwierzył mi i nie chciał mi pomóc. Pozostało tylko jedno wyjście… oddałem moją małą córeczkę Czerwonej Watasze i nakazałem, aby wychowali ją na dzielną i niezależną kobietę… taką jak jej matka.
Bliźniczki wymieniły spojrzenia niepewne czy można zaufać staremu Trzmielowi.
- Nie idźcie tam, jeśli jeszcze macie resztki rozumu w głowie… bo cena jaką przyjdzie wam zapłacić za wyjście z centrum jest wysoka. Nie warto ryzykować i tracić tego co w życiu najlepsze.
Trzmiel przez chwilę milczał, a kiedy uniósł głowę w jego zezowatych oczach znowu płonęły wesołe iskierki.
- Hej! – wykrzyknął - Co my tak stoimy?! Może tak wejdziecie i się rozgościcie?
- Ekhem… nie, dziękujemy. – powiedziała Wilczyca – Nie skorzystamy.
Dziewczyna ponownie spojrzała na swoją siostrę, a między nimi ponownie przebiegła krótka bezsłowna rozmowa… Decyzja była już podjęta. Musiały uratować Kruka bez względu na wszystko.





Trzmiel by Cammie




Ja też pragnę was przeprosić za tą długą przerwę D: Niestety nie miałyśmy czasu nic napisać w nawale sprawdzianów i kartkówek. Mam nadzieję, że wstawiając dwa rozdziały pod rząd wam to wynagrodzimy. Również zachęcam do wypełnienia ankiety na dole strony dotyczącej ulubionego bohatera :D Na razie wygrywa Tukan z 4 głosami, natomiast Wilczyca i Puma mają po jednym. Zdradzę, że moją ulubioną postacią jest Lwica :)

Bagheera

sobota, 2 listopada 2013

Krew

 Puma stała naprzeciwko człowieka. Małego człowieka. Który się jej nie bał. Wcale. Po raz pierwszy.
Drobny chłopak, mniej więcej w wieku Pumy, chociaż niższy od niej o głowę po prostu się patrzył i uśmiechał. Jakby nie wiedział, że dziewczyna, która za nim goniła, może go zabić w mgnieniu oka?
Stał, lekko zasapany i uśmiechał się zadowolony z wyścigu. Kawałek mięsa, który udało mu się oderwać wypadł mu w czasie szalonej pogoni, ale chyba nie za bardzo się tym przejął.
Było szaro, ale jasno. Kurz i pył tworzył mleczną mgłę. Nie przeszkadzało to światłu.
Nie takiemu do, którego przywykła Puma, żółtemu, nieprzyjemnemu i rażącemu światłu, tylko miłemu, białemu i pięknemu. Żywemu.
Światłu, które przebijało się przez jasne tumany, a wszystko wydawało się bajkowe i nierealne, ale piękne, tak jak w książkach.
Dziewczyna podziwiała. Światło we mgle było piękne. Tak piękne, że Pumę ścisnęło coś w środku. 
Zapomniała o walce i zabójstwie. Po prostu patrzyła.
Ze sklepów, zaczęli wychodzić inni. Uśmiechali się. Wszyscy.
Jakby nigdy nic zaczęli siadać na czerwonych,  zakurzonych fotelach. Chłopak, za którym goniła wskazał ręką, by również usiadła.
Dziewczyna bezwiednie wykonała polecenie wpatrując się w niego jak w transie.


~~



Łania skradała się. Musiała to zrobić za Dnia, by nikt jej nie zauważył. Nie zaczął podejrzewać. Wiedziała, gdzie jest to czego szukała. Kilka dni temu, w dniu polowania i zniknięcia bliźniaczek, Świstak sam kazał jej odnieść zdobyte przez myśliwych trofea. Już wtedy się zastanawiała, ale nie była zdecydowana. Teraz wszystko było zaplanowane.
Wydawało się, że ktoś szedł, więc ukryła się za filarem. Nikt się nie pojawił. To tylko nerwy, uspokajała się Łania.
Skręciła do Rossmanna. Pusto. Nikt nie wystawił tutaj straży. No, bo po co? Nikt nie pomyśli nawet, że ktoś ze stada zechce stąd coś zabrać. Po za tym Łania nie chce nic zabierać. Tylko raz tego użyje i zwróci.
Nikt się nie dowie.
Otworzyła ladę. Przedmioty, które tu zaniosła pięć dni temu, były tam nadal. Wszystkie i jeszcze kilka innych.
One nie były potrzebne, ale w rogu, wyodrębniony od reszty leżał zbroczony krwią nóż.
Łania uśmiechnęła się mimowolnie, ważąc broń w ręku.



~~



Jake, chłopak, którego ścigała Puma, przeniósł jej jedzenie. Dziwne, małe, kolorowe kulki. Puma na początku pomyślała, że jakimś cudem Małe Stado nauczyło się wyjmować litery z książek, bo na wszystkich tabletkach napisana była literka "M". Jednak porzuciła tą, teorie, bo w takim razie powinny być i inne litery alfabetu. Doszła do wniosku, że to są tak często opisywane w książkach "słodycze".
Słodycze były twarde, lecz bardzo, bardzo dobre. Ale małe. Puma chciała więcej, ale zauwarzyła, że inni patrzą na tajemnicze tabletki ze źle skrywanym porządaniem. Pokonawszy pragnienie podała miskę reszcie. Wszyscy bardzo chcieli przyjąć poczęstunek, ale nie robili tego, tylko niepewnie patrzyli w stronę Jake'a. Chłopak  wzruszył ramionami i skinął głową. Jednak nikt  nie kwapił się by sięgnąć po smakołyk. Jedna dziewczyna pokazała ręką, na miskę, sugerując by Puma się do nich dołączyła. Zgodziła się. I nagle wszyscy, nie wyłączając Jaka, zaczęli sięgać do wspólnej miski i napychać sobie usta, słodkim pokarmem. Miska była duża i choć zostało opróżniona bardzo szybko wszyscy czuli się syci.
 - Macie dziwne imiona. - zauważyła Puma, chyba po raz pierwszy się odzywając. Wcześniej ona i reszta, zachowywali się, tak jakby albo nie umieli mówić, albo rozmawiali w innych, nieznanych sobie nawzajem językach. Tylko Jake przedstawił się i zaproponował poczęstunek, a Puma odpowiedziała wtedy tylko nieufnym skinieniem głowy.
Teraz jedzenie, jakby złamało bariery.
- Dziwne? Niee... - powiedziała dziewczyna siedząca obok - A ty jak się nazywasz?
- Puma. - odpowiedziała Puma
- To dopiero dziwne imię. - zauważył Jake
- Przecież to zwierzę! - roześmiał się ktoś inny
Puma była oburzona. Oczywiście, że zwierzę. Przecież imiona brali z Wielkiego Atlasu Zwierząt. Miała ochotę już wylać swoje oburzenie na zebranych, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. To było inne plemię. Musieli mieć więc inne imiona. Tak jak Lwica, która nazywała się jakoś inaczej, zanim wstąpiła do ich stada. Puma spróbowała sobie przypomnieć jej stare imię, ale nie mogła. A może nigdy go nie znała?
Zresztą... Kia też, to na pewno nie zwierzę. Córka króla Parkingu już wyjaśniała, że imiona w jej stadzie biorą się od nazwy metalowego pudełka, w którym mieszka dana osoba. Swoje "domki" nazywała jakoś dziwnie.. "samoidy"? "samobiegi", ,,samochody"?
A Wielkie Stado? Przecież oni bez przerwy nazywali się imionami jedzenia. Puma nigdy tego nie zrozumiała. No bo  mieć na imię Makaron? Albo Puszka? Po prostu śmieszne...
Teraz furię bliźniaczki, zastąpiła ciekawość, której natychmiast dała upst.
- Skąd bierzecie swoje imiona? - zapytała, i po chwili sprostowała - To znaczy... czy macie jakiś obrzędy z tym związane i skąd wiecie jak nazwać dziecko?
Widać było, że zaskoczyła Małe Stado tym pytaniem, bo zaczęli się przekrzykiwać i na przemian mówić, jakieś nielogiczne rzeczy.
- No...
- Po prostu... 
- Rodzice wybierają... jakieś, które się podoba - niezgrabnie odpowiedział mężczyzna siedzący naprzeciwko
- Właśnie...  - potwierdził głos z tłumu
- Ale, skąd rodzice wiedzą, jakie imię nadać dziecku? Sami je wymyślają?
- Nie. - odpowiedziała, dziewczynka, mniej więcej w wieku Hieny - To przecież głupie. Imiona już są wymyślone i nikt nie wymyśla innych. Imiona mają bohaterzy plakatów z Repertuaru i nie ma innych.
Tłum przytaknął.
Puma strasznie chciała zobaczyć ów repertuar, bo myślała, że jest to coś w rodzaju książki. Jej prośba została rozpatrzona pozytywnie. Po drodze Puma dowiedziała się, że otaczający ją ludzie, czyli około trzydziestu osób, stanowią całe Małe Stado. Dziewczyna pomyślała, że nazwa, Małe Stado, jest jednak trafiona, pomimo, że początkowo miała oznaczać niewielki wzrost Jake'a i jak wtedy myślała również reszty. Przy czym okazało się to całkiem mylne, bo połowa Małego Stada była wyższa lub mniej więcej tego samego wzrostu, co Puma.
Repertuar, nie okazał się książką. Okazał się wielką ścianą, poobklejaną kolorowymi plakatami. Na plakatach rzeczywiście były historie.

Planeta Krwi
Kosmiczny prom Alaska miał niespodziewana awarię. Załoga zdecydowała się na przeprowadzenie awaryjnego lądowania, na wrogiej planecie Issaac. Rozpoczyna się walka z czasem, a kapitan Grove March wraz z dwójką oficerów, mechanikiem oraz swoją trzynastoletnią córką Kate zniknął w tajemniczych okolicznościach. Bez mechanika naprawa statku jest niemożliwa. Jake i Adam postanawiają wyruszyć z na poszukiwanie zaginionych członków załogi. Czy im się uda ocalić siebie i najbliższych? A może odnajdą w tej wyprawie coś ważniejszego?

W kinach od 26 lutego 2089 roku!


Puma przeczytała to na głos, a gdy dochodziła do jakiegoś imienia któraś z osób radośnie dawała znaki, że właśnie została wyczytana. Czytając tą i jeszcze kilka reklam Puma, zapoznała się, ze wszystkimi członkami stada.
Okazało się, że ośmioletnia dziewczynka, która powiedziała Pumie o repertuarze nazywa się Jessica.



~~



Płetwal leżał na kupie ubrań pod ścianą w ich "mieszkaniu" czyli małym barze " Fry&Eat".
Śmierdział. Łania powstrzymała odruch wymiotny i zmusiła się do uśmiechu.
- Gdzie byłaś?- zapytał jej mąż grubym i szorstkim głosem
- Musiałam... za potrzebą... - odpowiedziała dziewczyna, patrząc w bok, by przypadkiem się nie zdradzić.
- Kładź się. - rozkazał Płetwal. Łania posłuchała, przed tym jednak nie zauważalnie wsunęła nóż pod poduszkę.
Posłanie z ubrań było brudne.
Ledwo pokonując opór i obrzydzenie, Łania położyła się obok męża



~~



Puma zeszła na swoje piętro. Najpierw udała się do sklepu meblowego, ale Wilczycy już tam nie było.
Znalazła ją, razem z Lwicą, Hieną, Żmiją i Kią w windzie. Przez górny właz rozmawiali z nimi Nosorożec, Tukan i Szakal. Gdy ją zobaczyli zaniepokojony Nosorożec zapytał:
- I co?
Puma domyśliła się, że Lwica i Żmija opowiedziały mu już, o jej pościgu.
Wcześniej nie zastanawiała się, co dzieje się na dole.

Po zabawie w czytanie plakatów wszyscy poszli do "salikinowej" , gdzie stały rzędy bardzo miękkich i wygodnych krzeseł.
Małe stado składało się z miłych i bardzo dobrych osób. Wszyscy, szczególnie Jake, który uważał, że dziewczyna jest jego gościem, byli bardzo życzliwi w stosunku do Pumy. Jak się okazało poczęstowali, ją resztkami swoich zapasów. Co prawda, Jake mówił, że mają jeszcze sporo "batonikóf" i innych słodkości, ale Puma nie dała się zwieść. Jedzenie kończyło się w całym centrum, i rajskie jedenaste piętro nie mogło być wyjątkiem. Inaczej po co im było podkradać mięso u innego stada?
Żeby ofiarować komuś jedzenie, w sytuacji, gdy sam znajdujesz się na skraju głodu, trzeba być niezwykle uprzejmym i gościnnym. Albo głupim.
Puma zapytała ich o broń. Broń to podstawa, kiedy chce się walczyć o jedzenie. A taka walka ich wkrótce czekała, tego Puma była pewna. Zapytała, tak po prostu. Gdyby mieli lepszą broń, może sama by z niej skorzystała, a jeśli gorszą zaproponowałaby im ładowarki, albo nowo odkryte "brzypinki do roferów".
Nie oczekiwała takiej odpowiedzi. Zapytali:
- Po co?
Byli tak pokojowym stadem, że nawet nie widzieli konieczności posiadania broni. Prawdopodobnie nie widzieli co się działo pod spodem, w centrum. Odgrodzeni od reszty przez plemię Pumy nie wykształcili umiejętności walki.
Wcześniej dziewczyna zastanawiała się, dlaczego ojciec zachowywał Małe Stado w takiej tajemnicy, nawet przed własnymi córkami.
Teraz, nagle ją olśniło. Był tam, był na jedenastym pietrze. I poznał tych ludzi. Jake'a, Jessice i innych.
I zrozumiał, tak jak ona przed chwilą, że tamten świat, jest zbyt piękny, zbyt misterny, pełen dziecięcej naiwności. Gdyby sprowadzić Małe Stado do centrum. Pokazać polowania, ciemność, strach, to czar niewinności by prysł.

- I co? - powtórzył Nosorożec.
- To był łowca z Wielkiego Stada, jakimś cudem przedostał się na nasze piętro. Już go załatwiłam, ale trzeba wzmocnić ochronę.- skłamała Puma.
Nosorożec zmarszczył czoło i szybkim krokiem oddalił się, prawdopodobnie, porozmawiać ze strażnikami. Mogli mieć problemy, ale nie duże, więc Puma nie bardzo się przejmowała.
Tukan i Szakal poszli za Nosorożcem.
 Puma wskoczyła do windy.
-Co zrobiłaś z ciałem - zapytała Lwica
-W trakcie walki wypadł za barierkę, więc prawdopodobnie leży gdzieś na dole, o ile ktoś go jeszcze nie znalazł - znów skłamała Puma. Skłamała, wiedząc, że musi skłamać, ale i tak było jej ciężko.
"Powiem Wilczyce"- pomyślała-"Potem, kiedy będziemy same" Wtedy jeszcze dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że ta chwila samotności nastąpi po bardzo, bardzo długim czasie, kiedy wszystko zmieni się na tyle, że ta tajemnica utraci wartość.
Teraz jednak Puma o tym nie wiedziała i w przytulnej windzie opowiadała zmyśloną historię walki z Łowcą z Wielkiego Stada.



~~



Płetwal chrapał. Nareszcie. Łania zsunęła z siebie jego ciężką nogę, tak by go nie obudzić.
Potem jak najszybciej oswobodziła się z brudnej pościeli i nałożyła ubranie.
Czuła, że śmierdzi, wszędzie, gdzie ją dotykał. Sięgnęła po nóż. Rękojeść dziwnie leżała w ręku.
Uklękła przed mężem i obróciła go delikatnie na plecy. Wiedziała, że musi to zrobić.
Widziała, że to zrobi, ale ociągała się.
Odchyliła mu głowę.
Teraz, albo nigdy, pomyślała.
Przesunęła  nożem po skórze. Delikatnie, przymierzając się.
Nagle otworzył oczy. Nacisnęła na krtań.Trysnęła krew. 
Próbował się wyrwać i odepchnąć ją.
- AAAaaayyyhggghhggtyyy!!! - próbował krzyczeć
Piłowała.
-Yghhhhyyyt! - zacharczał, z szyi razem z ciemną krwią wydobywały się bąble powietrza.
Piłowała dalej, naciskając na tępy nóż.  Zacisnął swoje zakrwawione palce na jej ręce, próbując ją zatrzymać.
Chciał żyć. Ale było już za późno. Był z byt słaby.
Łania nie przestawała ciąć jego szyi... Coraz szybciej i mocniej bez względu na trzymającą ją rękę.
Popatrzyła mu w oczy. Wybałuszone gały wpatrywały się w nią z przerażeniem.
Uścisk ręki osłabł. Z gardła przestały dobiegać gulgoczące dźwięki. Łania przestała piłować. Strzepnęła z nadgarstku rękę byłego męża. Wstała.
 Nic się nie zmieniło. Nadal leżał na kupie śmierdzących ubrań i sam cuchnął potwornie. Tylko, że jeszcze godzinę temu jego gardło nie było zmasakrowanym mięsem. Trochę wyżej była twarz, tak samo brzydka i zdeformowana. Oczy nadal miał otwarte i wybałuszone, a z ust ciekła krew.
Dookoła niczym aureola zaschnięta czerwona plama. Łania popatrzyła na swoje dłonie. Całe jej ubranie, ręce, twarz były ubrudzone w kleistej cieczy.
Nawet nie wiedziała, że może być tyle krwi. Nie była myśliwą, nie zabijała. Dotąd.
Jeszcze raz popatrzyła na swoje ręce i pobiegła do łazienki, by się umyć.
Nie z krwi, tylko ze smrodu.





Lwica by Bagheera




Czwartek... dodaję "trochę" później niż zamierzałam....
Miałam brak weny. Zaczęłam czytać Wiedźmina, który okazał się pierwszą, od bardzo dawna, książką, której zakończenia się nie domyślam. Uświadomiłam sobie, że ja nigdy nie napiszę książki, której kńca bym nie znała...
Miałam ochotę, rzucić pisanie na zawsze, ale już mi przeszło.
Choć wiem, że 100 lat nie dorasta wiedźminowi o pięt, to trzeba ćwiczyć i... Może... Kiedyś... ale to tylko takie moje osobiste marzenia...
Więc, przepraszam za to opóźnienie szczególnie naszych stałych czytelników, których jest już cztery!!! To naprawdę wielkie osiągnięcie ^^

Mamy 4000 wyświetleń!!!

Rozdział krwawy, ale mam nadzieje, że to nie przeszkadza. Od dłuższego czasu bez-przerwy myślałam o tym jak to jest poderżnąć komuś gardło. I po prostu musiałam, musiałam o tym napisać.


Dziękuję tez wszystkim, którzy czytają i komentują...
A właśnie... by bym zapomniała
Wzorem autorek kukiełek losu ( bardzo fajny fanfiction, polecam) ogłaszam, że autor 50 komentarza, może zadać nam dowolne pytanie dotyczące fabuły na adres:
mój - litlit@op.pl
lub Bagheery - chomiczynka6@o2.pl
Zawsze Wasza
Litka

poniedziałek, 21 października 2013

Winda

Puma wpiła się w mięso. Gorące, dopiero co wyciągnięte z ogniska. Chociaż przypalone na zewnątrz i surowe w środku dziewczyna miała wrażenie, że w życiu nie jadła nic lepszego.  Pochłonięcie swojej porcji zajęło jej tylko kilka chwil. Oblizała wargi, po czym nagle zwymiotowała.
Łania patrzyła się na nią z politowaniem.
Puma sięgnęła po następny kawałek. Swoja porcje na dzisiaj zjadła, ale przecież, nie było jej kilka dni...
Tym razem starała się jeść powoli...
Kia siedziała wpatrzona w swoje mięso. Nie wyglądało na to, że zamierzała je zjeść. Puma pomyślała, że to przez stres po spotkaniu z Wielkim Stadem, ale tak naprawdę Kia nigdy nie jadła ludzkiego mięsa i napawało ją to obrzydzeniem. Niestety Puma nie mogła się tego domyśleć
- Nie martw się. Oni już nie żyją. - powiedziała Puma, próbując pocieszyć dziewczynę i pokazała wymownie w stronę ogniska - Nic ci nie zrobią.
Kia zerwała się na nogi i pobiegła opróżnić żołądek, jak Puma kilka minut wcześniej.
Nosorożec w tym czasie zgasił ognisko. Ogień można było rozpalać tylko w określonych miejscach pod szybami wentylacyjnymi, a nawet tam jeśli paliło się zbyt długo wywoływało się "deszcz".

Wilczyca siedziała skulona na ławce tuż przy połamanej barierce.  Puma podeszła do niej i popatrzyła w dół.  Dziewięć pięter dzieliło ją od podłogi, ale już przywykła do tego widoku. Miała na to całe szesnaście lat.

Zawsze jedli na dziewiątym piętrze, bo tylko w tym miejscu można było rozpalać ognisko. Do podpalania używali zużytych ubrań, bo ich było po dostatkiem i różnego rodzaju drewna jakie można było znaleźć w sklepie. Zakurzony, czerwony napis K F, przypominał Pumie jak Kangur uratował jej życie. Kangur był ojcem Nosorożca. Gdy Puma miał około pięciu lat bawiła się właśnie w tym miejscu, nagle ktoś popchnął ją z całej siły także przeleciała kilka metrów. Upadał na podłogę i rozpłakała się. Według niej bezprawnie ją zaatakowano i pobito, więc wrzeszczał ile sił w płucach.
W miejscu gdzie stała przed chwilą, leżały czerwone kawałki plastiku i kabli z rozbitej litery C, która mogła zmiażdżyć Pumie głowę, ale o tym dowiedziała się dopiero później...
Kangur zginął kilka tygodni potem, zamordowany przez Czerwoną Watachę.
Dziewczyna przypomniała sobie, że właśnie to stado Nosorożec wyciął w pień mniej niż rok temu, mniej więcej wtedy kiedy do ich stada dołączyła Lwica.

Wilczyca zaczęła kaszleć. Osunęła się na podłogę. Puma od razu uklękła przy niej i próbowała ją podnieść, ale jej ciałem targały spazmy. Nagle dziewczyna zdała sobie sprawę, że jej siostra kaszle krwią. Wszystko dookoła leżącej było pokryte ciemną cieczą. Atak kaszlu  ustąpił, tak niespodziewanie jak się zaczął, a Wilczyca ,skulona, zasnęła.
Po chwili, dopiero zorientowawszy się, że coś się dzieje, Nosorożec i Tukan podbiegli do nich. Pomogli Pumie podnieść ciało siostry. Z ust Wilczycy spływała cienka, czerwona stróżka.



~~



Puma stała nad dwojgiem rodzeństwa. Blady, czarnowłosy Kruk, którego ciałem od czasu do czasu wstrząsały dreszcze, a tuż obok niego Wilczyca, w zaplamionym i podartym ubraniu, w którym jeszcze kilka godzin temu walczyła przeciw Wielkiemu Stadu, w którym stała przed królem Parkingu, w którym przeszła przez miejsce pełne bogów... Parking... To właśnie w walce przeciw ludziom Parkingu, ktoś ranił Wilczycę w brzuch tą zabójcza bronią.
Puma bezwiednie dotknęła rany na głowie i lekko się skrzywiła. Już nie miała zawrotów, i praktycznie nie czuła bólu. Zdrowiała. W odróżnieniu od Wilczycy.
A co jeśli jej siostra umrze? Tak jak Surykatka? Dziewczyna pogodziła się już ze śmiercią starszej siostry, a choroba brata nie była dla niej szokiem, ale nie mogła sobie wyobrazić, że Wilczyca może odejść. Bliźniaczki stanowiły nierozłączną całość. Były jak jedna osoba.

Puma usiadła obok siostry, tak, żeby przypadkiem jej nie dotknąć i nie obudzić. Wilczyca oddychała płytko i prawie nie zauważalnie. Ale nie mogła umrzeć. Przecież jest silna. Nie może tak po prostu umrzeć.
Puma pomyślała o Kii.  Jak dochowa układu z królem? Co zrobi jeśli siostra nie wyzdrowieje?
Puma by Litka (ołówek)
Poprzedniego dnia w podziemnym królestwie, natchniona chwilą, a może zbyt zmęczona by myśleć logicznie obiecała coś, czego teraz zaczynała już żałować.
Wtedy myślała , że w taki sposób mogły ocalić życie nie tylko sobie, ale także swojemu bratu, stadu, ludziom z podziemia i wszystkim mieszkańcom centrum handlowego, ale teraz wydawało jej się, że nie tylko nie ocalą niczyjego, życia, ale stracą też własne.
Plan zakładał, że wyjdą na zewnątrz sprawdzą czy da się tam żyć, znajdą ludzi, którzy wyleczą Kruka, wrócą i zabriorą wszystkich przynajmniej swoje stado i ludzi z Parkingu.
Król ,urzeczony argumentacja o świecie na zewnątrz, wziętą z książek, wyraził zgodę. Wilczyca nie protestowała.
A teraz ona może odejść, a Puma zostanie sama ze śmiertelną misją i obietnica nie do wypełnienia.
 Rozpłakała się.

Do sklepu z meblami wszedł Tukan. Puma uspokoiła się momentalnie. Prawdopodobnie zauważył  łzy cieknące jej po policzku, ale nie odważył się powiedzieć tego głośno.
-Za chwilę Dzień -powiedział- o ile Wielkie Stado przestrzega jeszcze jakichś regał, bo ostatnio robią ze światłem co chcą.
-Chce zostać z siostrą- odpowiedziała, patrząc mu w oczy, chociaż najchętniej odwróciłaby głowę i ukryła łzy. Nie mogła jednak tego zrobić, bo musiała mu pokazać, że nie przejmuję się nimi i są czymś normalnym, nie wstydliwym.
- Rozumiem - powiedział cicho- ale Łania domaga się wyjaśnień w związku z Kią, i odmawia spać z nią bez nadzoru.
Puma warknęła cicho. Wiedziała, że nie dadzą jej pobyć samej ze swoim smutkiem.
Wstała z niechęcią. Tukan spróbował ja objąć, ale uderzyła go miedzy żebra tak, że stracił oddech.


Jak już podchodzili do windy, gdy Puma nagle zdała sobie sprawę z tego, że Łania wyszła za mąż. W windzie spały wszystkie niezamężne kobiety ze stada. Mniej więcej trzy tygodnie temu, Łania wzięła ślub z Płetwalem. Oczywiście nie była zadowolona z tego związku, bo jej mąż był starszy od niej prawie dwa razy, po za tym miał zniekształconą, brzydką twarz, ale dziewczyna nie mogła wybrzydzać. Była słaba, więc miała niską pozycję w Stadzie, gdzie największym atutem była siła. Po za tym była kobietą, więc nie miała wielkiego wyboru. Od trzech tygodni spała ze swoim mężem, a nie w windzie. Nie mogła, więc narzekać na Kię.
Puma spojrzała na Tukana, a on najwyraźniej wszystko zrozumiał, bo zawołał "Puma wróciła!", uśmiechnął się, klepnął ją w tyłek i uciekł zanim zdążyła złamać mu kręgosłup.
Winda była zaklinowana między dwoma piętrami - dziewiątym i dziesiątym, na którym właśnie znajdowała się Puma.
Pierwsza wyszła Lwica. Puma miała już powiedzieć, że wraca do siostry, ale ze szpary zaczęły wyłazić chude, białe rączki, na których zdecydowanie, było za dużo palców.
Kia, była tak słaba, że nie mogła nawet podciągnąć się by wydostać z windy. Puma z Lwicą pośpieszyły na pomoc, i wkrótce Kia stanęła na podłodze.
Była zdecydowanie niższa od Pumy, miała czarne kręcone włosy i nieproporcjonalnie w stosunku do twarzy duże jasne oczy.
Uśmiechnęła się trochę i powiedziała:
- Już się bałam, że nie przyjdziesz i będę musiała spać sama...
Puma poczuła wyrzuty sumienia, w końcu była odpowiedzialna za Kię, a ja zostawiła i nic nikomu nie wyjaśniwszy zniknęła.
- To nowy członek stada? - spytała Lwica twardo.
Puma kiwnęła głową, ale nagle zapaliło się światło, więc zaproponowała, że opowie później i wszystkie trzy po kolei weszły do windy.

~~

Winda była bardzo duża, obliczona na 10 stojących osób, spokojnie wystarczała dla sześciu dziewczyn, a dzisiaj spały tu tylko Kia, Lwica, Hiena, Żmija no i oczywiście Puma.
Na podłodze leżały ubrania poskładane w coś na kształt gniazda. Drzwi do windy były zamknięte, więc wchodzić trzeba było przez właz na górze.
Dziewczyny umiejscowiły się wygodnie na przeciw siebie.
 - Więc, to jest nowy członek stada? - zapytała po raz drugi Lwica
- Nie zupełnie. - odpowiedziała Puma i zaczęła opowiadać im całą historię:

- ...I wtedy król się zgodził, ale pod warunkiem, że weźmiemy ze sobą kogoś zaufanego, kto sprawdzi czy to nie pułapka. Dalej już wiecie.
- Ale nadal nie rozumiem dlaczego, wysłał własne dziecko. - powiedziała Lwica
-Jestem najstarszą z jego sześciu córek, po za tym mam jeszcze dwójkę braci. Tylko mężczyzna może odziedziczyć władzę nad Parkingiem, więc córki nie są mu potrzebne - odpowiedziała Kia dzielnie, ale widać było, że to ją boli.
- Myślę raczej, - odezwała się nagle Hiena, która do tych czas nie brała udziału w rozmowie - że po prostu próbuje cię chronić. Mówiłaś, - zwróciła się do Pumy- że brakuje im jedzenia. Król, cie kocha, dlatego chciał, żebyś przynajmniej ty miała szansę na przeżycie, jeśli nie może uratować od głodu swoich poddanych i rodzinę.
Puma, zdziwiła się, że Hiena, choć ma zaledwie osiem lat mówi tak mądrze, przy czym nie czytała, żadnej książki. Ba! Nawet nie umiała czytać.
- To znaczy ja tylko tak myślę, może jest inaczej - rzuciła jeszcze siostra Szakala i znów zamilkła.

Nastał cisza, w której wszyscy zastanawiali się nad tym co przed chwila powiedziała dziewczynka, a ona sama zamknęła oczy i sprawiała wrażenie, że śpi. Miała rude, lekko lokowane włosy i małą piegowatą twarz. Bardzo przypominała Szakala, tyle, że była ładna i dziewczęca.

- Co sądzisz o planie Nosorożca? - zwróciła się Puma do Żmii, żeby przerwać ciszę
- Myślę, że zdobędziemy Światło, - odpowiedziała ta z rozmysłem - ale na pewno będą ofiary.
Puma wiedziała o tym, ale teraz kiedy Żmija, powiedziała to na głos, uderzyło to ją jak z zdwojona siłą.
Życie w centrum, zwłaszcza w polującym stadzie, musiało być niebezpieczne. Zwykłe polowanie, też wiązało się z ryzykiem, ale wprawni myśliwi zniżali to ryzyko praktycznie do zera. Dlatego w polowaniu brał udział tylko oddział  główny, składający się z Nosorożca, Tukana, Lwicy, Żmii, Pumy, Wilczycy, Hieny i Geparda oraz oddział defensywny, nazywany męskim oddziałem, albo gangiem Nosorożca. W jego skład wchodził Nosorożec i jego przyjaciele - Skorpion, Tuńczyk, Szakal, Goryl, Boa, Jaguar i Sokół.
Akcja odbicia światła wymagała udziału większej ilości osób. Na pewno ktoś zginie, ktoś kogo Puma znała i lubiła, albo i nie, - pomyślała o Łani - ale ktoś opuści ten świat i to będzie wina Pumy.

Nagle dziewczyna usłyszała czyjeś szybkie kroki. W jednej chwili poderwała się na nogi, skoczyła, uczepiła się za krawędź otworu i podciągnęła. Był Dzień. Tuż za nią z windy wydostała się Żmija. Puma pomyślała jeszcze, że Kia, nie da rady wyjść sama, ale przecież została tam jeszcze Lwica i Hiena, które jej pomogą.
Dziewczyna dostrzegła postać, która znikała na schodach prowadzących na jedenaste piętro. Rzuciła się za nią bez chwili wahania.
Świstak zawsze mówił, że nic dobrego tam nie ma i jest niebezpiecznie.
Puma dotarła do szczytu schodów...





Uffff.... nareszcie koniec. Przepraszam, że wstawiam dopiero w poniedziałek, ale musiałam się przygotowywać do olimpiady z fizyki i uczyłam się po 7 godzin dziennie.
Ale mam nadzieję, że długość to wynagrodzi^^  Założyłam się z Bagheerą, że będzie pięć stron w Wordzie, i wygrałam zakład^^ Szkoda, ze był tylko o przekonanie...
Mamy 3500 wyświetleń i co dziwne wcale mnie to nie cieszy, bo praktycznie całość nabiły nam spamerskie strony (no dobra tylko tysiąc, ale to nie ważne)
Cieszy mnie to, że codziennie czyta nas przynajmniej kilkadziesiąt osób z Polski.
I komentarze, też mnie cieszą!
Wszystko mnie cieszy!
Nawet brak waszych rysunków jest znośny^^
W tym rozdziale nie wiele się dzieję, ale za to jest sporo wyjaśnień. Mam nadzieję, że się podoba!

Zawsze
Wasza
Litka

PS: Od teraz pod każdym postem są "reakcje" gdzie możecie powiedzieć czy podoba wam się post czy nie. Zapraszam do oceniania, zwłaszcza tych, którzy są zbyt leniwi by napisać komentarz ^^

poniedziałek, 7 października 2013

Król

Bliźniaczki trzymały się za ręce. Puma nie widziała nic, oprócz czubka własnego nosa. Jakimś cudem zeszły z "ruchomych" schodów nie zabijając się przy tym. Niepewnie wstąpiły do królestwa mroku. Po omacku wędrowały jeszcze przez pół godziny, tak że dziewczyna zaczęła wątpić czy w ogóle powinny tu wchodzić. Nagle usłyszały jakiś szelest. Jak na komendę obróciły się, ale nie zobaczyły nic oprócz ciemności. Chociaż wychowały się w Nocy, nigdy nie były w tak gęstym i nieprzeniknionym cieniu. Mrok otaczał ich, a sprawę pogarszało jeszcze okropne zimno. Bliźniaczki ubrane były w T-shirty i jeansy, ale ubranie ich było mocno porwane i chłód bez problemu przenikał do skóry. Gdyby Puma jak zwykle miała na sobie o wiele zadurzą bluzę z kapturem, jej sytuacja nie była jeszcze taka beznadziejna, ale akurat dzisiaj jej nie ubrała, więc z Wilczycą szczękała zębami i trzęsła się jak w febrze. Siostra próbowała ogrzać ją własnym ciałem, tuląc się do niej, ale nie wiele to pomogło.
Nagle coś ciężkiego owinęło się wokół gardła Pumy i dusząc pociągnęło do tyłu. Ten sam los spotkał Wilczycę. Siostry nie chcąc by ich rozdzielono, zareagowały natychmiast i odpięły ładowarki od pasa. Chociaż nie przyzwyczajony do ciemności były na straconej pozycji, korzystając z zaskoczenia, zdołały pokonać napastników.
Jak tylko się uwolniły obróciły się do siebie plecami i przyjęły pozycję bojową, wpatrując się w ciemność.
Nagle coś długiego i ciężkiego uderzyło Pumę w głowę. Upadła na podłogę. Połowę świata zalała czerwona ciecz, ale widziała jeszcze jak Wilczyca pada zgięta w pół i wymiotuję krwią. A potem straciła przytomność.


(Nieprzytomna Puma - rysunek by Litka <farby>)
Ktoś ciągnął ją po ziemi. Głowa wydawała się warzyć tonę, a każdy wstrząs był powodem potwornego bólu. Chciała zobaczyć, co się dzieję z Wilczycą, ale z wysiłku i bólu zemdlała.



Ktoś nią potrząsał. Z trudem otworzyła oczy. Ktoś postawił ją na nogi. Natychmiast upadłaby, ale obok stała Wilczyca, która posłużyła podporą. We dwie dały radę jakoś utrzymać równowagę. Wilczyca ociekała krwią. Po chwili Puma zdała sobie sprawę, że sama, też aż się od niej klei. Mimowolnie zaczęła podziwiać nieznaną, do tej pory broń.
-To był zamach!- rozległ się basowy głos tuż obok dziewczyn. Spojrzały w tamtą stronę, ale oczywiście nic nie zobaczyły
-Zapalić światło - rozkazał ten sam głos i w następnej sekundzie z dziwnym "wrzyytt" rozbłysło cztery lampy. Po dwie z każdej strony bliźniaczek. Miały dziwne żółto-białe światło i były nisko, gdzieś na poziomie kolan.
Dziewczyny zasłoniły ręką oczy, ale po chwili już przyzwyczaiły się do oświetlenia. Rozejrzały się. Zewsząd otaczały je dziwne blaszane ,,domki". Miały różne kolory, a kształtem przypominały "boga",na którego nadepnęła Puma. Każdy z nich miał parę "oczu", takich samych jak te, z których wydobywało się światło.
"Domki" stały na dziwnych,okrągłych, gumowych łapach.

Przed bliźniaczkami na podwyższeniu z tych gumowych kół siedział mężczyzna, trochę młodszy od Świstaka. Miał szarą, krótką brodę i wesołe, bardzo mądre oczy, które z zaciekawieniem przyglądały się bliźniaczkom.
- To był zamach! - powtórzył
Siostry  z książek wiedziały co to zamach i co za to grozi, a taka perspektywa się im nie uśmiechała. Puma wiedziała, że musi coś powiedzieć, ale tępy ból w głowie nie pozwalał jej się skupić. W końcu jednak wydusiła:
- Nie, to nie był zamach. - i w tej samej chwili zrozumiała, jak głupie to było. Jeśli ten mężczyzna mówi o zamachu, to oczywiste, że jest królem. A to "niby-krzesło" to najprawdziwszy tron! Przeczyć królowi było najgłupszym z możliwych wyjść, jednak tego, co powiedziała nie dało się już cofnąć...
- Zamordowałyście jednego z moich ludzi, a drugiego ciężko zraniłyście. Wdarłyście się na moje terytorium!
Jeśli to nie jest zamach to ja nie wiem co jest! -spokojnie powiedział król, ale wyraźnie tracił cierpliwość
Chociaż Puma wiedziała, że jej szanse na przeżycie maleją z każdą chwilą, zaczęła się zastanawiać, która z nich chybiła i nie zabiła przeciwnika...
- To nie był zamach - powiedziała nagle Wilczyca - zamach jest wtedy, jak się targnie, na życie osoby władcy. To co zrobiłyśmy jest tylko zabójstwem i to w obronie własnej.
Król wyglądał na lekko zmieszanego, a Wilczyca kontynuowała dalej:
- A co do terytorium, znalazłyśmy się tutaj przypadkiem, i gdybyście pokazali nam drogę, z przyjemnością opuściłybyśmy je.
 - Zgoda - powiedział powoli - ale wypuszczając was okazalibyśmy wam przysługę, prawda?
Puma mimo woli pokiwała głową.
 - A więc jeśli nie rozkażę was zabić i pomogę się stąd wydostać, będziecie moimi dłużniczkami...
Gdyby nie nutka groźby w głosie króla, bliźniaczki zaprotestowałyby, ale na pewno nie chciały być zabite, zwłaszcza po małym pokazie umiejętności tutejszych wojowników.
Król kontynuował tyradę:
- Widzicie od dłuższego czasu jemy wyłącznie zwierzęta ze sklepu zoologicznego.- Puma zrozumiała, że chodzi o miejsce z bogami - Jednak jedzenie samego mięsa, powoduje, że ludzie zaczynają chorować i umierać. Wcześniej jedliśmy karmę dla zwierząt jako urozmaicenie, ale ona skończyła się dawno temu. Zwierzęta zaczęły jeść inne zwierzęta i ich liczba zmalała. Jesteśmy na skraju głodu. Jeśli was wypuszczę obiecacie przynosić regularnie różnorodne pożywienie do naszego Parkingu, a jak nie dotrzymacie słowa wypowiemy wam wojnę. Nie dlatego, że chcemy krwi - uśmiechnął się pobłażliwie- ale po prostu z konieczności. - I dla podtrzymania swoich słów zaczął bawić się swoją bronią. Puma nareszcie mogła jej się bliżej przyjrzeć. Była to gruba lina z metalowymi powykręcanymi końcówkami.
Bliźniaczki poczuły pulsowanie ran na wspomnienie o porażce. widocznie było to widać, bo Puma usłyszała jak ktoś za jej plecami mówi " Nissan widziałeś jak strasznie boją się "brzypinek do referów", ich broń nie może się z nimi równać!" Dziewczyna domyśliła się, że "bszypinka do roferów" to nazwa tej potężnej broni.
Wojna ze stadem tak dobrze zaopatrzonym była nie do  pomyślenia.
- Ale na górze też kończy się jedzenie - powiedział szybko Wilczyca i wyjaśniła całą sytuację z zapasami i Wielkim Stadem.
Puma bała się, że król zaraz karze je zabić jako niepożyteczne, dlatego nagle powiedziała
- W sumie jest jeszcze jedna możliwość...









Przepraszam, przepraszam, przepraszam!!! Miałam problemy z techniką <jak zwykle> stąd te opóźnienia, ale to nie zmienia faktu, że jest poniedziałek, a ja dopiero dodałam post. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina! Przewiniłam się okrutnie w stosunku do was drodzy czytelnicy zwłaszcza, że mamy
1600WEJŚĆ
Juupiiieeeej!!! Dziękujemy, dziękujemy za wasze częste wizyty, ALE
No właśnie zawsze jest jakieś ALE
Wizyty to jedyne co robicie!
A komentarze? Nie dowiemy się czy dobrze piszemy? Czy nie jesteście spamerską stroną? bez waszych komentarzy!!!

CZYTAM=KOMENTUJĘ

A do tego mogę też dodać rysuję i biorę udział w konkursie. Już tydzień minął a my nie otrzymałyśmy żadnej pracy!!! Co to w ogóle jest?
no, ale cóż nie każdy ma talent plastyczny, ale mam nadzieję, że komentarz to każdy jakoś sklecić potrafi
A co do ilustracji to dodane prze ze mnie i Bagheerę można oglądać na razie w rozdziałach:
"Polowanie"
"Wspomnienia"
"Pułapka"
"Ciemność"
"Prolog-czyli dużo, duuuużo wcześniej"
No i oczywiście
"Król"
Na razie tylko tyle, ale mamy zamiar uzupełnić zaległości i dodać rysunki do każdego, a przynajmniej większości rozdziałów.
 Zawsze wasza
Litka

niedziela, 22 września 2013

Raj

Puma strzepała z ubrania biały pył.
Dwa razy w jeden dzień omal nie została pogrzebana, więc humor miała nie najlepszy.
Rozejrzała się za siostrą. Wilczyca kaszląc podniosła się z Ziemi.
- Gdzie jesteśmy?- zapytała. Puma sama chciałaby to wiedzieć. Tu najwyraźniej nad światłem nie panowało Wielkie Stado, bo chociaż w  centrum był Dzień to tutaj była Noc. Dookoła, nie widać było nic oprócz ciemności. Przez chwilę bliźniaczki w milczeniu spoglądały w górę na resztki podłogi ze sklepu FUNplastik. Nagle Puma usłyszała szmery, które jakby ośmielone ciszą, wydawały się głośniejsze z każdą chwilą. Dziewczyna zauważyła, że jej siostra w panice przeszukuję kieszenie, żeby znaleźć latarkę. Niestety prawdopodobnie wypadła jej z kieszeni w czasie ucieczki przed Łowcami z Wielkiego Plemienia. Bliźniaczki przytuliły się do siebie starając odsunąć jak  najdalej od nadchodzącego nieznanego niebezpieczeństwa. Jednak ono nie nadeszło, co prawda dziwne dźwięki nie ucichły, ale oczy sióstr stopniowo przyzwyczajały się do ciemności.
Powoli ośmielone dziewczyny zeszły ze swojej "wyspy" gruzu. Puma postawiła nogę na podłodze, rozległ się kwik, a ona zawtórowała mu piskiem i natychmiast zabrała ją z powrotem. Nastąpiła na coś miękkiego, puszystego i zdecydowanie żywego. Wilczyca podeszła do skraju bezpiecznego "nieżywego" terytorium i szybkim ruchem podniosła coś z podłogi. Puma podeszła do niej. W rękach jej siostra trzymała małe stworzenie, które wszelkimi siłami próbowało się wydostać. Stworzonko było małe i puszyste, miało dziwny kształt. Dziewczyna była prawie pewna, że nigdy nie widziała czegoś podobnego. Nigdy za wyjątkiem...
- Wielka Księga- prawie zapiszczała z podniecenia Puma. Mówiąc Wielka Księga miała na myśli Wielki Atlas Zwierząt. Dziewczyna pamiętała, że kiedy była mała, matka opowiadała im o Stworzeniu, tak jakby kiedyś istniał świat poza centrum, gdzie bogowie i ludzie żyli razem. Jednak w pewnym momencie ludzie rozgniewali bogów i ci rozdzielili świat na bogów i ludzi, a tych ostatnich zamknęli w centrum. Jeśli człowiek był dobry i przynosił chlubę swemu stadu bogowie znów pozwalali mu żyć w ich świecie, jednak jeśli był zły i nie czcił bogów jak to robiło Wielkie Stado bogowie niszczyli jego duszę na zawsze. By podkreślić swoją wiarę w prawdziwych bogów i zdobyć sobie ich przychylność dzieciom urodzonym w stadzie Wilczycy i Pumy nadawano imiona bogów, które brano właśnie z tej księgi. W stadzie panował zwyczaj, że gdy na świat przychodził nowy członek wódz brał Wielką Księgę i otwierał na jakiejś stronie. Podobno to bogowie decydowali na cześć, którego z  nich będzie nazwane dziecko.
Nagle do Pumy doszła straszna myśl
- Wilczyco! To bóg! Nastąpiłam na boga! Umarłyśmy, a oni przyjęli nasze dusze do siebie, a ja nastąpiłam na jednego z nich! Teraz zniszczą nas na zawsze!
-Uspokój się! Przecież to nie może być świat na zewnątrz!  Tyle o nim czytałyśmy, tam muszą być horyzonty, drzewa  i trawa, które są zielone, niebo, słońce, które wschodzi, zachodzi i świeci, rzeki, które są zimne i księżyc, co jest czasami okrągłą tarczą, a czasami jest jak uśmiech. To nie może być świat na zewnątrz!
Ostatnie zdanie Wilczyca wykrzyczała, a Puma poczuła nutkę trwogi w jej głosie, jak gdyby jej siostra bała się, że cały ten świat na zewnątrz jest fikcją, a prawda jest taka... zimna i ciemna. Puma jednak poczuła ulgę. Nagła reakcja siostry przypomniała jej, że dawno już zwątpiły w bogów. Z tego samego dnia, kiedy ojciec  nauczył je czytać, w ich umysłach zasiane zostało ziarno zwątpienia.
We wszystkich książkach, to człowiek był najważniejszy, wykorzystywał zwierzęta, robił z nich przyjaciół lub je jadł, a nie na odwrót, jak powinno być gdyby zwierzęta były bogami. Na początku Puma myślała, że właśnie takie postępowanie ludzi ściągnęło zasłużony  gniew bogów, i rozdzieliło plemię ludzkie i zwierzęce. Tak sądziła, póki nie przeczytała Wielkiej Księgi, czyli jak się okazało zwykłego Atlasu Zwierząt, jedynej księgi jakiej jej nie wolno było czytać. Pamiętała jak przepełniona strachem otworzyła księgę, nie zdążyła przeczytać wszystkiego, ale to co przeczytał wystarczyło by zrozumieć, zwierzęta to nie bogowie, ale tylko zwierzęta. Pamiętała jak długo bił ją ojciec krzycząc, że bogowie zniszczą jej duszę, jeśli nie wykupi grzechu czytania Wielkiej Księgi cierpieniem. Wilczycy też się dostało, ale mniej gdyż ona tylko stała na czatach.
Puma wzdrygnęła się na wspomnienie bólu i nachyliła się nad zwierzęciem, które nadal się szamotało. Było podobne do małej puszystej kulki, jedyne co nie pokrywała sierść były okrągłe małe uszka, śmieszne łyse łapki z pazurkami i oczka jak malutkie kropeczki. Wilczyca powoli położyła go na ziemi. Stworzonko natychmiast uciekło, a bliźniaczki popatrzyły w  ślad za nim. Podłoga wprost kipiała od małych i większych zwierząt takich samych lub zupełnie innych.
Niektóre miały długie uszy, a niektóre ogony. Może to nie był świat poza centrum, ale był zupełnie inny, niż ten, w którym żyły.





Przepraszam za spóźnienie, drobny konflikt z komputerem ^^ Jednak przecież gdzieś na świecie na pewno jest jeszcze sobota prawda? Czyta nas bardzo dużo ludzi z różnych krajów, przynajmniej tak nam się wyświetla w statystykach. To bardzo ciekawe, bo choć piszemy po polsku, to najwięcej mamy wyświetleń z USA. Najbardziej ciekawi mnie czytelnik lub czytelnicy z Serbii, którzy bardzo aktywnie czytają nasz blog. Z Bagheerą wprost umieramy z ciekawości kim jest lub są te osoby.
Stąd też moja prośba o komentarze (mogą być anonimowe, byle ze stałym pseudonimem)  które pozwolą nam lepiej zrozumieć naszych czytelników. Tą prośbę kieruję do wszystkich, nie zależnie od kraju. zapomniałabym dodać, że mieliśmy nowy jubileusz - 300 wyświetleń. Czyli mamy 100 wyświetleń tygodniowo, co jest ładną sumką!!! Tak trzymać!!!

Wasza na wieki
Litka





sobota, 7 września 2013

Pułapka

Wilczyca zawsze była szybsza od swojej siostry, więc Puma biegła daleko z tyłu. Bliźniaczki praktycznie zleciały po schodach wiodących z dziewiątego piętra na ósme. Nagle Wilczyca się zatrzymała, a Puma o mało co nie wpadła na siostrę, jednak szybko złapała równowagę i uspokoiła oddech. Teraz już wiedziała, dlaczego jej siostra się zatrzymała. Wyostrzone zmysły łowcy podpowiadały jej, że w ich stronę idzie niewielka grupka osób, sądząc po krokach dwoje dorosłych i dwoje dzieci. W tym samym momencie nie uzgadniając niczego między sobą dziewczyny schowały się w sklepach po przeciwnych stronach korytarza. Puma znalazła się w sklepie z ubraniami, ten okazał się praktycznie pusty. Dziewczyna odwiązała ładowarkę od pasa i sprawdziła ostrość wtyczek. Uśmiechnęła się na myśl o tym, że choć Wielkie Stado zagarnęło wszystkie narzędzia i większość zapasów, to jej stado wymyśliło tak zabójczą broń. Do produkcji naostrzonych ładowarek wystarczył jeden nóż odebrany ofierze. Kroki były coraz bliższe i wkrótce Puma dostrzegła mężczyznę i kobietę, starających się nie hałasować, za nimi szły bardzo przestraszone dzieci - chłopiec i dziewczynka. Puma przyczaiła się. Miała ochotę krzyknąć z podniecenia, ale uważała to za nie profesjonalne. Nigdy nie rozumiała, po co myśliwi z Wielkiego Stada wydawali okrzyki bojowe, które zawczasu uprzedzały ofiarę o niebezpieczeństwie. Prawdziwy łowca musi umieć zachować ciszę.
Ofiary podchodziły coraz bliżej. W sumie można było ich nie zabijać, piętnaście ciał, które zdobyły wcześniej wystarczyłoby na trzy dni, a potem było by następne polowanie, ale gdy Puma dowiedziała się, że jej młodszy brat umiera, miała ochotę złożyć mu swoisty hołd - jeśli już musi odejść z tego świata, to niech towarzyszy mu jak najwięcej dusz.
lRysunek węglem, autor Litka Litewska Blog:100 lat po centrum handowym
Rysunek by Litka (węgiel)
Bliźniaczki jednocześnie wyskoczyły z ukrycia. Zanim Puma zdążyła zorientować się w sytuacji, jej siostra szybkim ruchem ładowarki rozbiła głowę mężczyźnie, który zakrywał swoim ciałem żonę i dzieci. Kobieta zaczęła wrzeszczeć jak opętana, a dzieci na odwrót, skuliły się za matką, zbyt przerażone by krzyczeć. W tej samej sekundzie w obie skonie kobiety wbiły się ładowarki. Bliźniaczki działały synchronicznie jakby były jednym organizmem. Choć nigdy dotąd nie polowały same (polowanie w grupkach mniejszych niż pięć osób, było niebezpieczne), ale działały bezbłędnie bez znaków i zbędnych słów. Ładowarki oderwały się z cichym mlaśnięciem, a kobieta upadła na twarz. Potem przyszła kolej na dzieci. Miały szybką śmierć. Bardzo szybką i bezbolesną, w odróżnieniu od Kruka, który miesiącami leżał przykuty do łóżka, nie mogąc spać z powodu bólu.
- Pewnie szli po jedzenie. - skwitowała Wilczyca - Nie są z Wielkiego Stada. Pewnie jakieś pomniejsze wymierające stadko albo po prostu oddzielna rodzina.
Puma kiwnęła głową na znak zgody. Teraz musiały przytaszczyć ciała na swoje piętro, by był z nich jakiś pożytek. W zamkniętym centrum, gdzie zapasy są ograniczone nie można niczego zmarnować.
Już miały rozebrać trupy, kiedy od strony schodów dobiegł dość głośny dźwięk kroków. Bliźniaczki natychmiast zostawiły trupy i schowały się w pustej już od bardzo dawna kawiarni.
To byli ci sami łowcy z Wielkiego Stada, którzy je gonili. Zapewne zwabił ich tu krzyk kobiety. Łowcy zauważywszy ciała, zaczęli się z niepokojem rozglądać na wszystkie strony. Było ich dziesięciu, więc w otwartej walce nie dziewczyny nie miałyby szans, ale gdyby się rozdzielili by przeszukać sklepy... To właśnie zaproponował chłopiec wieku około 13 lat. Przywódca, tak przynajmniej stwierdziła Puma, trzasnął chłopaka w policzek.
- Rozdzielić się, by te psy nas wytłukły z osobna?! Rusz głową Świderek! - krzyknął, a Puma usłyszała jak Wilczyca cicho wyraża wszystko co o nich myśli i gdzie powinni, jej zdaniem, natychmiastowo się znaleźć. - Albo, jeśli nie chce ci się ruszać głową, będziesz musiał ruszyć tyłkiem do bazy i zarządzić Światło. W Dzień nam się nie wymkną. Olej, Herbata idziecie z nim jako obstawa.
Trójka łowców odłączyła się od stada i zniknęła w ciemności, a reszta stała i czekała.
Siostry wymieniły spojrzenia. Kapitan łowców miał racje. W Dzień się im się nie wymkną. Puma spojrzała pytająco na Wilczyce. Najwyraźniej ona myślała o tym samym, bo kiwnęła głową i odpięła ładowarkę od pasa.
Wszystko stało się bardzo szybko. Dwoje łowców, w tym przebiegły przywódca, leżało już bez życia na ziemi, a reszta biegła w ślad za bliźniaczkami. Puma znów znalazła się w tyle, ale perspektywa bycia złapaną dodawała jej skrzydeł. Dziewczyny były już prawie u schodów prowadzących na należące do ich stada ósme piętro, ale nagle zapaliło się światło.
-Szlag - zaklęła Puma i rzuciła się za Wilczycą po schodach na dół. Wraz z nastaniem Dnia ich stado blokowało jedyne wiodące na piętro schody (sześć pozostałych było zawalone) i wszyscy, co zostali po innej stronie musieli sobie radzić sami.
Po długim i wyczerpującym pościgu, dziewczyny zostały zagnane na drugie piętro. Prawie im się udało zmylić prześladowców i wbiec schodami z powrotem na górę, ale z drugiej strony pojawił się oddział Świderka, Herbaty i Oleju, który zagrodził im przejście. Bliźniaczki znalazły się w ślepym zaułku.  Wbiegły do sklepu z ubraniami "FUN plastik"  Nie było nawet mowy o tym by zdołały się przebić
- Zawalimy przejście i ich też pogrzebie żywcem - powiedziała nagle Wilczyca, próbując złapać oddech. Puma od razu zrozumiała o co jej chodzi. Wejście do sklepu było prawie całe zablokowane gruzem, wąskie przejście zostało tylko dzięki żelaznej belce, która sterczała ze ściany.  Puma znów poczuła dziwną chęć zemsty - jeśli musi umrzeć to na pewno nie sama. Z dziką furią siostry nawaliły się na belkę. Żelazo drgnęło, a na wpół zawalony strop zaczął się kruszyć. W tym momencie łowcy z Wielkiego Stada zauważyli je i pognali w ich stronę. Na czele biegł przywódca, a tuż zanim Herbata i jeszcze jakiś nieznany mężczyzna.  Bliźniaczki jeszcze raz naparły na żelazny pręt i uwiesiły się na nim całym swoim ciałem. I w tym samym momencie, w którym łowcy dobiegli do dziewczyn, belka puściła zwalając wszystkim na głowę grudy kamieni.






To znowu ja Litka i nowa część 100 lat po centrum handlowym. Przepraszamy za tak długą przerwę, ale wakacje już się skończyły, więc teraz, gdy znów nie mamy nic ciekawego do roboty, wracamy do pracy nad naszą opowieścią. A teraz kilka spraw organizacyjnych. Na początek wprowadzamy regularność w dodawaniu postów, czyli co tydzień w sobotę możecie się spodziewać nowej porcji przygód bliźniaczek z centrum. Nie podam za to godziny publikacji, bo w końcu trzeba mieć czasem niespodziankę. Posty będziemy dodawać na zmianę z Bagheerą  i mam nadzieję, że nie będzie już "i tak zaburzonej kolejności w dodawaniu rozdziałów". Miałabym również prośbę do czytelników o zostawianie komentarzy pozytywnych (mogą być anonimowe) oraz negatywnych (ale w tym wypadku proszę się podpisać lub  przynajmniej dać adres bloga byśmy mogły go KONSTRUKTYWNIE skrytykować). Żarty żartami, ale naprawdę nam zależy na waszym zdaniu, a jeżeli komuś przez przypadek spodoba nasz blog, to proszę się nie krępować i opowiedzieć o nim znajomym. No i na koniec najprzyjemniejsza nowina - niedawno miałyśmy 150 wyświetleń i choć to liczba okropnie, karygodnie mała to jednak rocznica, więc HIP HIP HUUUURAAA!!!

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Polowanie - czyli jakieś trzy pokolenia potem

Szli. Oczywiście bardzo cicho. Cicho jak na nich. Dla Pumy każdy ich krok był trzęsieniem ziemi. Ciekawe, czy Wilczyca wiedziała, że tu są. Tak samo jak reszta stada.
Polowanie było tym, co uwielbiali wszyscy. Dreszcz emocji, adrenalina, wysiłek fizyczny. A najlepsza wcale nie była nagroda na końcu, najlepszy był moment kiedy ofiara zdaje sobie sprawę z tego, że umrze. Jak jej błyszczące oczy z przerażeniem wpatrywały się w ciebie, by za chwilę zgasnąć i zniknąć w ciemności.
Rozległ się  cichy ledwo słyszalny sygnał i wataha rozpoczęła polowanie. Jego scenariusz zawsze przebiega tak podobnie, z większymi lub mniejszymi zmianami. Pierwsi wkroczyli do akcji młodzi Gepard i Hiena. Ich zadaniem było spłoszenie stada. Gdy zwierzyna wpada w panikę postępuje nierozsądnie. Następnie na arenę wchodzili  Tukan, Nosorożec i Lwica. Byli najsilniejsi. Oni mieli rozproszyć stado i odizolować pojedynczych osobników. W tym samym czasie wokół nich zaczynała zataczać kręgi Żmija. Ona miała nie pozwolić, by ktoś ze stada uciekł. Słychać było pierwsze krzyki i wezwania pomocy. Teraz następowało wyjście Pumy i Wilczycy. Ofiary trzeba zabić jak najszybciej, by Wielkie Stado nie przyszło z pomocą.
Dziewczyna ześliznęła się z poręczy na której siedziała. Z drugiej strony korytarza Wilczyca zrobiła to samo. Puma dobiegła szybko i cicho do najbliżej stojącej ofiary wziętej w kleszcze między Tukanem, a Żmiją. Świst ładowarki i człowiek osunął się na podłogę, a z pary dziur w głowie trysnęła osoka. Cała trójka pobiegła w różnych kierunkach. Łowczyni zaczęła szukać nowej zdobyczy. Sądząc po odgłosach walki Hiena walczyła z dwoma przeciwnikami naraz. Powinna sobie poradzić. Zwłaszcza, że Nosorożec, który właśnie skręcił kark swojej zdobyczy, zbliżał się do niej wielkimi i ciężkimi krokami, odpowiadającymi jego masie. Puma skręca w inną stronę. Odgłosy walki dochodziły zza rogu. To Wilczyca, jej siostra bliźniaczka, ścigała dwóch mężczyzn, próbujących ratować życie ucieczką.  Puma strasznie takich nie lubiła. Zamiast stawić czoła wrogowi i umrzeć honorowo oni zachowywali się jak baby. Dziewczyna pobiegła za nimi. Wilczyca zapędziła ich w ślepy zaułek. Puma usłyszała szczęk noża. Niedobrze, jeśli oczywiście umieli się nim posługiwać. Popatrzyła na Wilczycę. Ona też to usłyszała. Czy ich zostawić?
Równocześnie rzuciły się do przodu. W tym momencie Puma przestała patrzeć, co się dzieje wokół. Została tylko ona i jej przeciwnik. Oczywiście spróbował pchnąć ją nożem. Unik. Kopnęła go w splot słoneczny. Upadł i uderzył głową w ścianę, a nóż wypadł mu z ręki. Podeszła bliżej kręcąc ładowarką nad głową. Zaczął się cofać i próbować wstać. Zrobiła jeszcze krok do przodu. Wyciągnął rękę i rozłożył palce, tak jakby chciał ją zatrzymać. Jego ręka była taka sama jak u Pumy. Blada skóra, raz, dwa, trzy, cztery, pięć... pięć palców. Był takim samym człowiekiem jak ona. Ale to ona była myśliwym, a on zwierzyną. Spojrzała mu w oczy. Świst ładowarki. Ciepła, gęsta, lepka krew.

Ofiara by Bagheera





To by było na tyle. Mam nadzieję, że was to zainteresowało. Następny rozdział dodaje Bagheera.
Wasza zawsze i wszędzie
Litka

sobota, 3 sierpnia 2013

Prolog - czyli dużo, duuuużo wcześniej

Po niebie przelatuje odrzutowiec. Widoczność jest słaba, praktycznie zerowa. Pilot ze znudzeniem patrzy na skaner podczerwieni. To przecież oczywiste, że nikt nie przeżył - myśli. Kombinezon mający go chronić przed promieniowaniem jest niewygodny i utrudnia prowadzenie samolotu. Spodnie ciśnieniowe zaciskając się na nogach powodują okropne uczucie. Jakby ktoś nasypał piasku do żył. Samolot zatacza koło i omija szerokim łukiem jeszcze płonący krater, który rozciąga się na kilka kilometrów. Nawet z dużej odległości widać łunę bijącą z tego miejsca. Po paru sekundach lotu Pilot dostrzegł zarys Wielkiej Galerii Handlowej. To było największe centrum, jakie powstało na świecie. Symbol potęgi i cywilizacji XXI wieku, częściowo zawalone przez trzęsienia ziemi, wywołanymi meteorytem . Aż strach pomyśleć ile ludzi było w środku w czasie katastrofy. Część pogrzebana żywcem, a część umarła w męczarniach przez bardzo silne promieniowanie. 
Coś w opowieściach o wieży Babel może być prawdziwe - Bóg nie lubi, kiedy ludzie za bardzo się do niego zbliżają przez swoją pychę. - myśli - Jak dobrze, że zdążyłem pokazać córce Wielką Galerię Handlową, zanim została zniszczona.
Pamiętał jak przewodnik opowiadał o wymiarach centrum, o filtrach powietrza, które mogły zatrzymać wszelkie zanieczyszczenia, o tym, że centrum ma autonomiczne zasilanie oraz że woda jest brana ze źródła głębinowego, tak, że niestraszne były wszelkie zanieczyszczenia z zewnątrz.
Wtedy centrum wydawało się oazą bezpieczeństwa, uwolnioną od wszelkich zanieczyszczeń, spalin i toksyn świata zewnętrznego. Pogrąża się w wspomnieniach. Jego córka skakała niby mały kangurek, taki jakiego widzieli w ZOO na pierwszym piętrze. Wszystko jej się podobało. A kiedy zobaczyła salę kinową i dziecięce piętro była gotowa zamieszkać w tym centrum. Kiedy zdarzyła się ta katastrofa w środku były dzieci. Takie jak ona. Pomyślał - Co by było, gdyby meteoryt spadł miesiąc wcześniej, gdy on odwiedzał to miejsce. Pamiętał jak szybko wszystko się stało. Światło na niebie. Wybuch i wstrząsy odczuwalne nawet na drugim kontynencie. Wszystko pokryło się pyłem i kurzem. Słońce zniknęło. Naukowcy, wojsko, politycy, nikt nie mógł nic zrobić. Ba! Nikt nawet nie przewidział, że coś takiego może się stać.
Meteoryt wszedł bez większego uszczerbku w atmosferę ziemską, poważnie uszczuploną przez dziurę ozonową. Najwięcej szczęścia mieli ci co zginęli na miejscu. Gorzej było tym, których zabiły wstrząsy. Trzęsienie ziemi uszkodziło elektrownie atomową, więc władze zarządziły ogrodzenie zagrożonego terenu. Olbrzymiego terenu zajmującego prawie trzy wysoko rozwinięte państwa.
Teraz - jakieś trzy miesiące po wypadku - gdy wreszcie można było w miarę bezpiecznie latać trzeba było sprawdzić czy jacyś ludzie nie zostali przy życiu. To absurd. - myśli- Nikt nie przeżył. Teraz on musi ryzykować życie i latać w bezsensownym celu.
Czujnik promieniowania zaczął piszczeć - poziom zbliżał się do niebezpiecznej górnej kreski, śmiertelnej dla życia. W oddali zobaczył inny samolot, przeszukujący swój teren. Tamten również zawracał do bazy. Pilot skoncentrował się na tym by nie spowodować zderzenia i jak najszybciej wrócić do domu. Czujnik promieniowania wył coraz głośniej komponując się z pikaniem innej aparatury.
W całym zgiełku pilot nie zwrócił uwagi, że gdy przelatywał nad galerią handlową na zielonym skanerze podczerwieni pojawiły się ,,ciepłe" czerwone kropki ludzkich istnień - tysiące, a może nawet milony...



Zdjęcie by Litka

No i by było dzisiaj na tyle. Jutro też postaram się dodać, mam nadzieję, że wyjdzie trochę dłuższe ^^
Jak ma ktoś jakieś życzenia dotyczące prowadzenia bloga i dodawania postów to proszę o dodawanie komentarzy.
Litka