Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lwica. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lwica. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Bitwa

- Nosorożec musisz powiadomić wszystkich o naszej misji. – zakomenderowała Wilczyca – Tych silniejszych poślij na polowanie, reszta niech czeka na nas na dziewiątym piętrze.
- Przyjdziemy po nich później. – dodała Puma – Tukan, Lwica, Żmija wy odpowiadacie za polowanie. Musicie tylko poczekać jak tamci do was dołączą. My musimy jeszcze zabrać Kruka.
Tukan widocznie zmarkotniał. Dziewczyna z uwagą mu się przyjrzała.
- A po co konkretnie macie to zrobić? – zapytała Lwica nieco agresywnym tonem, Wilczyca już miała jej równie agresywnie odpowiedzieć, ale nagle odezwał się Tukan:
- Ja też… Też muszę coś zrobić. – po czym dodał widząc pytające spojrzenia wszystkich – To osobiste.
Puma wzruszyła ramionami i razem z siostrą pobiegła w ciemny korytarz. Tukan również odwrócił się i po prostu poszedł w drugą stronę.
- Czekajcie na nich na przy wodopoju. – powiedział Nosorożec do Lwicy i Żmii, myśląc o tym, że osobiste sprawy Tukana, są na pewno związane z kobietą. A może nawet kilkoma.
Lwica skinęła głową.
– Tylko postaraj się ich przysłać szybko...
I one też skręciły za róg korytarza.


~~


Tukan szedł po ciemku. Łania mogła być równie dobrze tu jak i w każdym innym miejscu, ale wydawało mu się, że znajdzie ją akurat tutaj. I się nie mylił. Z wnętrza windy dobiegał cichy szloch. Wskoczył przez klapę do środka. Formalnie rzecz biorąc popełniał wykroczenie, ale dawniej często on razem z Nosorożcem i Boa, przesiadywali tu godzinami rozmawiając z dziewczynami o polowaniach. Nosorożec był zajęty głównie planowaniem strategii, ale Tukan zawsze próbował wykorzystać każdą okazję, żeby zbliżyć się do Żmii. Wtedy bardzo mu się podobała. Boa próbował szczęścia z każdą z bliźniaczek, ale no cóż, za wysokie progi na kozie nogi. Teraz znalazł sobie kogoś innego, ale Tukan nie był poinformowany kogo. Często wpadał tu też Szakal, żeby zobaczyć się z siostrą. To były piękne chwile. Wtedy wszyscy śmiali się i żartowali. Teraz była tu tylko Łania, zawsze wzniosła i niedostępna, teraz płacząca tutaj w samotności.
Podniosła głowę nie ukrywając łez.
- To ty to zrobiłaś? - bardziej stwierdził niż zapytał Tukan – Dlaczego?
- Powiesz im, prawda? - Dziewczyna spuściła wzrok. - Ale to już nie ważne.
- Nie odpowiedziałaś. Dlaczego? - odrzekł chłopak twardo.
- Nie zrozumiesz tego. Nikt tego nie zrozumie. Puma i Wilczyca, zawsze są wolne i silne. Robią co chcą. - mówiła cicho, a łzy spływały jej po policzkach. Potem dodała, tak jakby, z nadzieją. - One też zabijają.
- One polują. Zabijają wrogów, a nie swoich. Płetwal był członkiem Stada. - Tukan stał nad nią niczym kat. Nieugięty, nieubłagany.
- One nie muszą wychodzić za mąż. – nie wytrzymała Łania i krzyknęła – Mogą czekać na prawdziwą miłość jak w książkach. Nic nie muszą! One decydują.
- Płetwal był mądry i dobry. Wszyscy go szanowali. Tobie się nie podobał, bo był brzydki. - teraz Tukan też już krzyczał – Wiesz dlaczego miał zdeformowaną twarz? Jeszcze jak był małym chłopcem stawił czoła pięciu przeciwnikom. Wyrzucili go przez barierkę. Ty nigdy byś się nie zdobyła na taką odwagę!
- Odwaga?! - Łania wstała - Znów ta odwaga. Odwaga jest wtedy, gdy rycerz pokonuje smoka dla damy serca, jak w książkach. Tutaj odwaga to zabicie człowieka. Jeśli Płetwal był odważny, jeśli Wilczyca i Puma są odważne, to ja też! Wróg? Swój? Dla mnie on był wrogiem. Nigdy nie widziałam nikogo z Wielkiego Stada. Ale mówicie nam, że są wrogami. Jego widziałam codziennie. Musiałam być z nim co noc. Myślisz, że nie wiem dlaczego on? Dlaczego to mnie przypadł stary, chory, brzydki i śmierdzący Płetwal? Ten, który nie może mieć dzieci, bym ja też nie mogła? To zemsta Świstaka! Może to i Wilczyca i Puma są przywódczyniami, ale faktyczną władze nadal ma ich ojciec. I mści się na mnie, za to, że dawno temu powiedziałam jego córkom o sklepie z zabawkami! Uważa, że to moja wina! Teraz mu powiesz o tym, co zrobiłam i nareszcie będzie mógł mnie skazać na śmierć. Ale mnie już to nie obchodzi! Lepiej umrzeć niż żyć tak dalej.
Dziewczyna znów opadła na podłogę, a Tukan stał oniemiały. Z wrzaskliwego monologu Łani zrozumiał tylko połowę i nie bardzo się nim przejmował. Ale zauważył coś innego. Gdy dziewczyna na niego krzyczała, a jej oczy z nienawiścią były utkwione w jego twarzy, myślał tylko o tym, że od łez się błyszczą, a mokre smugi na twarzy są jakby ich przedłużeniem. Twarz miała bladą, ale policzki czerwone z wściekłości, figurę niczym klepsydra – talię, która dałoby się objąć dłońmi i krągłości powyżej i poniżej. A gdy skuliła się i ukryła twarz w dłoniach niechcący wygięła długą, cienką szyję. Tukan siadł obok niej.
- Dzisiaj wyruszamy w podróż. - powiedział mimowolnie – Na zewnątrz centrum. Tam nie będziesz musiała obawiać się Świstaka. – dodał. Tak jakby Świstaka można było się obawiać. – pomyślał - Ale ona w to wierzy. Musiał jej pomóc wyjść z centrum. Chciał, by była obok niego. W końcu, jej zbrodnia przestanie być aktualna, kiedy stąd wyjdzie.
Łania popatrzyła na niego czerwonymi od łez oczami, ale nic nie powiedziała, więc kontynuował:
- Nie powiem im. To nie znaczy, że zapomnę. - dodał od razu. A potem pomyślał, co mogą powiedzieć bliźniaczki jak przyprowadzi im Łanie i stwierdzi, że ona idzie z nimi. Nie lubiły jej.
Po za tym była słaba, byłaby tylko jeszcze jedną gębą do wyżywienia. I wtedy wymyślił.
- Będziesz musiała udać, że jesteś ze mną. - Po czym od razu zreflektował się widząc jej spojrzenie. - Jeśli im powiem, że jesteś moja, to powinni ci pozwolić z nami iść. Inaczej będziesz musiała zostać tutaj. To jedyne wyjście.
Dziewczyna odwróciła głowę. Tukan zrozumiał, że ma sobie iść. Wstawał już, kiedy powiedziała:
- Dobrze. Zgadzam się. Idę z tobą. Tylko poczekaj na zewnątrz, chcę się przebrać. - nadal miała na sobie skąpe, okrwawione ubranie, które przykrywała szmatkami z podłogi windy.
Tukan podciągnął się i wyszedł przed właz. Wcale nie zamierzał podglądać.Wcale, a wcale.

~~


Lwica przyczaiła się za przewróconą ławką. W sklepie obok schowali się Goryl, Tuńczyk i Skorpion. W korytarzu naprzeciw ukrył się Szakal. Na środku korytarza siedziała Żmija, którą co chwile wstrząsały spazmy głośnego szlochu. Już po chwili ze schodów zaczęły dochodzić szybkie kroki. Ktoś usłyszał. Po chwili ich oczom ukazała się ciemna sylwetka.  Żmija też ją dostrzegła. Niezdarnie odsunęła się do tyłu, próbując wstać i się potknęła.
- Nie bój się. - powiedział nieznajomy drwiącym tonem – Zamierzam cię zabić szybko.
- Chyba, że będziesz się szamotać. - dodał drugi, stojący za jego plecami - Wtedy może zaboleć.
Na piętrze pojawiało się coraz więcej postaci. Żmija nerwowo zaczęła się odsuwać od nich.
- Hej, maleńka – zarechotał inny, ale potem coś przykuło jego wzrok – Masz ładowarkę! Jesteś Myśliwą.
Wszyscy zaczęli się z niepokojem rozglądać. Przestraszyli się, a to oznacza, że zaczęli uważać.
Niedobrze. Nie pójdą dalej. - pomyślała Lwica. - A nadal są za daleko. Jeśli zaatakujemy teraz wezmą nas w kleszcze i wytłuką wszystkich.
Żmija najwyraźniej też to wyczuła, bo zaczęła jeszcze intensywniej się cofać, ale nadal grając dobrze swoją role. Nawet lepiej, bo teraz była naprawdę wystraszona. Jeśli tamci nie dadzą zwabić się w pułapkę jej stado nie zaatakuję. Zbyt duże ryzyko. Będą siedzieć w ukryciu, nawet, jeśli przed ich oczami rozerwą ją na strzępy.
- Moje sta... Myśliwi-i m-mnie wyrzuu-u-cili - załkała dziewczyna, jąkając się. - Jees-sttem za-a słaba-a. Nnie pprzesz-szłam-m prróbyy. Nie zabijajcie mn-n-nieee.
Żmija specjalnie wykorzystała znany w innych stadach mit, jakoby wszyscy w ich stadzie muszą  przejść jakąś straszną próbę. Najwyraźniej to ich wystarczająco uspokoiło. Znów zaczęli powoli podążać za czołgającą się Żmiją.
- Nie odchodź. – zaśmiał się ktoś – Załatwimy to szybko.
I wtedy ostatni członek polującej grupy przekroczył niewidzialną linię. Żmija zatrzymała się.
- Już nigdzie nie idę… – powiedziała głośno, i spojrzała na swoich prześladowców spod blond włosów opadających jej na twarz. Już wtedy zrozumieli, co ich czeka. Chwilę później Żmija już stała na nogach. Niedoszli oprawcy przerażeni rzucili się z powrotem w stronę schodów, ale drogę zagrodzili im Skorpion, Tuńczyk i Goryl, którzy wyskoczyli z ukrycia. Z cienia w bocznym korytarzu dostojnym krokiem wyszedł Szakal. Stado niczym opętane rzuciło się w kierunku Żmii, obok której już stała Lwica. To była rzeź. Przestraszone stado zdezorganizowało się. Zamknięci w pułapce nie mieli szans. Lwica walczyła ramię w ramię ze Żmiją z pięcioma lub sześcioma przeciwnikami jednocześnie. Kobieta uchyliła się przed czyimś ciosem i wyrwała komuś z ręki śrubokręt. Następnym ruchem wbiła go innemu w oko i z obrzydliwym chlupotem wyciągnęła z powrotem. Nagle Lwica zauważyła, że ktoś próbuje się wymknąć z koła. Spojrzała na Żmiję, która właśnie łamała rękę mężczyzny dwa razy od niej wyższego i ruszyła w pościg. Jednym susem dopadła zbiega i powaliła go. Nie był jeszcze gruby, ale na pewno też nie był szczupły. Lwica zdziwiła się jak w ogóle, kiedy całe centrum głoduje mogli zachować się pulchni ludzie? Już miała wbić w grubaska nowo nabyty śrubokręt, ignorując jego błagania o litości, kiedy usłyszała przenikliwy krzyk o pomoc. To był krzyk Hieny. Tylko sekundę się zawahała, ale już po chwili pędziła korytarzem w kierunku wezwania. Na podłodze płakał skulony pulchny człowiek, dziękując swoim bogom za ocalone życie.


~~


Gepard ocknął się na podłodze. Było ciemno, a wokoło panowała cisza. Chłopak z trudem podniósł się na kolana, ale natychmiast z powrotem usiadł, bo zakręciło mu się w głowie. Nie miał siły by uciekać, a wiedział, że tutaj jest niebezpiecznie. Z trudem doczołgał się do jakiegoś ciemnego kąta, gdzie nikt nie powinien go znaleźć. Pamiętał tylko, że w środku Dnia obudził go zdyszany Nosorożec i kazał natychmiast przygotować się do wyjścia. Chwilę później do sklepu, gdzie spał, wbiegła Hiena.
- Wstawaj! Mamy mało czasu. Weź jakieś ubrania i całe jedzenie, jakie masz. - powiedziała dziewczynka jednym tchem – Wychodzimy z centrum. – dodała złowieszczym głosem
No może to nie głos był złowieszczy, ale fraza, którą powiedziała. Już chwilę później oboje biegli na ósme piętro, gdzie mieli się spotkać z resztą. Nikogo jeszcze nie było, więc mieli chwilę by złapać oddech. Wtedy Hiena miała okazje opowiedzieć mu o całym planie.
- Co? Nigdy w życiu! Przecież to głupie! - zdążył tylko powiedzieć, a wtedy przyszli oni.
To byli przyjaciele Nosorożca. Tylko wcale nie byli przyjacielscy. Byli wystraszeni. Gepard polował już wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że wystraszony przeciwnik jest najbardziej groźny. Dlaczego wtedy pomyślał o nich jak o wrogach? To była taka instynktowna reakcja, że nawet nie zauważył jak wstał i przyjął pozycję obronną. Hiena zrobiła to samo.
- Gdzie oni są? Wy przecież wiecie! - wrzasnął, chyba najbardziej przestraszony, Boa.
Gepard chciał już powiedzieć, że nic nie wie i, że ten pomysł nie wydaje mu się zbyt mądry, ale na przód wystąpiła Hiena i krzyknęła:
- Nawet gdybyśmy wiedzieli, nie powiedzielibyśmy zdrajcom!
Chłopiec pomyślał tylko, że chyba niepotrzebnie użyła liczby mnogiej i wtedy Jaguar zamachnął się na dziewczynę, a ta skuliła się oczekując ciosu. Gepard zareagował instynktownie. Skoczył i uderzył z całej siły Jaguara w twarz. Tamten skulił się tylko na chwilę, ale wtedy Sokół chwycił chłopca za ramie i przytrzymując go uderzył łokciem w brzuch, po czym cisnął go w bok. Gepard zahaczył nogą o jakąś przewróconą ławkę i poczuł ból w kostce, a potem uderzył o podłogę. Widział jeszcze jak Jaguar podnosi wierzgającą Hienę za włosy i wydawało mu się, że słyszy jej przeraźliwy wrzask. Potem zobaczył Lwicę, która z wyskoku kopnęła Sokoła w krzyż, tak, że ten zgiął się do tyłu. Zdjęła Boa potężnym ciosem w szczękę. Jaguar obrócił się powoli, nadal trzymając Hienę. Lwica zaczęła powolnym krokiem podchodzić do niego i wtedy kształty zaczęły się rozmazywać i dalej już nic nie pamiętał.
Gepard przyjrzał się swojej opuchniętej nodze. Nie wyglądała za dobrze, więc raczej nie uda mu się za daleko zajść. Nie będzie mógł brać udziału w wyjściu. Przypomniał sobie wściekły grymas na twarzy Jaguara. Zostanie w centrum też nie wchodziło w rachubę.
Wtedy zauważył mały kształt przymykający ostrożnie obok ściany. Kształt miał zdecydowanie rude włosy.
- Hiena! - zawołał. Dziewczynka przystanęła na chwilę. Potem w kilku susach znalazła się przy nim.
- Żyjesz! - oznajmiła nieco zdumiona, a potem zauważyła jego uniesioną brew, wiec wyjaśniła. - Lwica powiedział, że zginałeś. Była jakaś spięta, rzuciła tylko okiem, a ty się nie ruszałeś. Powiedziała, że musimy się spieszyć. Wyjście z centrum jest na drugim piętrze, przez wentylację, ale to teren Wielkiego Stada. Ja chciałam cię jeszcze raz zobaczyć i podziękować i okazało się, że żyjesz. Musimy szybko zejść na dół. Nie ma tu ciał Sokoła i reszty, więc też żyją.
Nagle powstrzymała słowotok, tak niezwykle rzadko u niej spotykany i popatrzyła na jego opuchniętą kostkę w kolorze dojrzałej śliwki. Po czym szepnęła:
- Chodź, pomogę ci.
Gepard podpierając się na niej wstał i oboje powoli skierowali się w stronę schodów.


~~


Tukan siedział na plecach Goryla i próbował majstrować z klatką od wentylacji, ale śruby uparcie nie chciały puścić. Obok nich na podłodze leżał nieprzytomny, skulony Kruk, którego przyniosły tu bliźniaczki. Wielkie Stado, które zdążyło już wykryć intruzów, zawzięcie ich atakowało, wyczuwając, że stanowią słaby punkt i, że nie mogą się bronić. Na szczęście dla Tukana i Goryla reszta ich stada otoczyła ich niczym wieniec i zawzięcie broniła.
Kia walczyła z dużo większym od siebie wrogiem. Pewną przewagę dawała jej śmiercionośna broń – przypinka do rowerów, którą smagnęła nieprzyjaciela w twarz. Tamten skulił się z bólu chowając głowę w dłoniach. Niedoświadczona w walce dziewczyna uznała, że wygrała i lekkomyślnie odwróciła się. W tej samej chwili rozwścieczony bólem przeciwnik nawalił się na nią całym ciężarem i przygwoździł ją do ziemi. Przestraszona krzyknęła. Tuńczyk skoczył z pomącą i celnym kopnięciem pozbawił członka Wielkiego Stada możliwości rozmnażania. Dokładniej mówiąc - złamał mu kręgosłup.
- W porządku? - spytał, pomagając Kii uwolnić się spod olbrzymiego cielska.
- Chyba tak… – odpowiedziała dziewczyna wycierając krew płynącą z rozbitego nosa. Popatrzyła na Tuńczyka i oboje znów rzucili się w wir walki.
Puma i Wilczyca stały tyłam do siebie, by wzajemnie się osłaniać. Ładowarki latały niczym skrzydła śmigłowca, rozbryzgując wszędzie osokę. Parę metrów dalej Nosorożec walczył z dwoma przeciwnikami naraz. Gdy jeden zamierzał go kopnąć, złapał jego nogę w locie i zakręcił nim niczym lalką, a następnie rzucił w drugiego oponenta. Obaj wylądowali na ziemi tworząc chaotyczną plątaninę rąk i nóg. Na tą bezwładną masę rzucił się Szakal, który zdobył gdzieś nóż i teraz, niczym demon śmierci, dźgał bezbronnych przeciwników.
Nagle zza rogu pojawiła się Hiena, która podtrzymywała kulejącego Geparda. Trzech łowców z Wielkiego Stada pobiegło w kierunku łatwej zdobyczy. Na szczęście Lwica była blisko. Wyskoczyła w powietrze i opadła pomiędzy dziećmi, a wrogami. Na jedną chwilę wszyscy zamarli z zaskoczenia, ale już sekundę później zaatakowali. Lwica skoczyła do tyłu by uniknąć ciosu. Nóż przeciął powietrze tam, gdzie jeszcze przed chwilą była jej twarz. Kopnęła przeciwnika w brzuch, tak, że zwalił się na podłogę. Już po chwili się podniósł, ale potężny cios w szczękę pozbawił go przytomności. Nie tracąc ani sekundy uderzyła następnego kolanem w krocze. Póki tamten kulił się z bólu, Lwica uderzyła trzeciego łokciem z półobrotu miażdżąc mu twarz, a kiedy upadł kopnęła go jeszcze parę razy w bok, tak, że słychać było trzask łamanych kości.
- Lwico, – szepnął cicho Gepard, krzywiąc się z bólu – Nasze Stado tu idzie. Świstak nie pozwoli nam opuścić centrum.
Lwica zamarła z szeroko otworzonymi oczami. Niechciane wspomnienia niczym robaki wypełzły jej przed oczami. Własne stado przeciwko niej. Zdrada. Przyjaciele, których zabiła własnymi rękami. I krzyk. Krzyk jej własny, ale też kogoś innego. Krzyk zabijanego dziecka.
W tym momencie kilka rzeczy zdarzyły się jednocześnie. Tukanowi wreszcie udało się oderwać złośliwą kratę wentylacyjną i razem z nią zwalił się na ziemię. Przeciwnik, którego Lwica kopnęła w męskość ochłonął z bólu i z krzykiem rzucił się do przodu, nadal jedną ręką trzymając się między nogami, ale drugą celując niebezpiecznie nożem w Lwicę, która nadal stała niczym posąg wpatrzona w nicość. Skorpion w ostatnie chwili zauważył niebezpieczeństwo i skoczył łowcy na plecy. Obaj upadli na podłogę szamocząc się. Lwica odzyskała przytomność, kiedy zwycięski Skorpion wstał z podłogi trzymając umazany krwią nóż. I wtedy zza rogu na przeciwnym końcu tarasu wybiegli członkowie ich Stada. Poruszali się cicho niczym cienie, zupełnie odwrotnie niż łowcy z Wielkiego Stada, ale nie było wątpliwości. To byli oni.
Tukan wstał z ziemi i rozmasował bark, na który upadł.
Jak dobrze, że nie upadłem na Kruka, wtedy przywódczynie by mnie zabiły.- pomyślał i wtedy zauważył biegnące w ich kierunku postacie. To bez wątpienia było ich Stado, bo z tyłu można było zauważyć postać podpierającą się laską – Świstaka. Chłopak ucieszył się na myśl o wsparciu, ale wtedy dostrzegł przestraszone twarze Pumy i Wilczycy, grymas Lwicy i zaciętą minę Nosorożca i zrozumiał, że coś zdecydowanie jest nie tak. Musieli się spieszyć, a najgorsze, że Wielkie Stado nie przestawało ani na chwilę atakować.
- Szybko! - krzyknęła Wilczyca - Goryl pomagaj im wejść! Niech ktoś podniesie Kruka! Szybciej!
Goryl posłużył jako podpórka. Kiedy Skorpion wlazł już do wentylacji Tukan podał mu bezwładnego Kruka. Chłopak podniósł czarnowłose dziecko i pociągnął za sobą w głąb ciemnego tunelu. Następny wszedł Nosorożec, żeby pomóc młodszym dostać się do otworu. Lwica pomogła Gepardowi stanąć na ramiona Goryla. Zwieszony z góry z Nosorożec uchwycił jego kościstą rękę i pociągnął.
- Nie mogę zawrócić. - dobiegł ich stłumiony przez sufit głos Nosorożca - Tu jest za mało miejsca. Musicie wchodzić po kolei.
Następny wszedł Szakal pomagając wciągnąć się swojej siostrze – Hienie. Lwica pomogła Kii. Tukan, Łani. Żmija wskoczyła następna. Zostali tylko Tuńczyk, Goryl, Puma i Wilczyca nadal walczący z Łowcami. Cienie zbliżały się coraz bardziej. Teraz Bliźniaczki dostrzegały już wyraźnie twarze niektórych z gangu Nosorożca.
Na szczęście Wielkie Stado też ich zauważyło i zaatakowało. Kiedy napór nieprzyjaciół osłab pojawiła się jedyna szansa ucieczki.
- Tuńczyk idź pierwszy! - zakomenderowała Wilczyca widząc, że jest ranny w rękę. Potem, zabiwszy swojego przeciwnika skoczyła na ramiona Gorylowi i podciągnęła się do otworu. Puma ruszyła za nią. Gdy już znalazła się w tunelu zwiesiła się na nogach by wciągnąć Goryla, który teraz sam walczył z napierającymi na niego wrogami.
- Goryl! Łap się! Szybko!
Chłopak popatrzył w górę i na sekundę ich oczy spotkały się.
- Idź. Zatrzymam ich tak długo jak zdołam. - powiedział.
- Nie bądź głupi! Szybko! Łap się! - krzyczała dziewczyna, ale bez skutku. Goryl walczył zacięcie. Kopnął jednego z przeciwników w głowę. Wtedy, możliwe, że przez czysty przypadek, tamten wbił mu nóż w udo. Goryl zawył z bólu i przycisnął rękę do rany, ale nie mógł zatamować strumienia jasnoczerwonej cieczy wytryskującej rytmicznie. Tętnica udowa - pomyślała Puma i wtedy znów spotkała się wzrokiem z Gorylem. On też już to wiedział. Dziewczyna obserwowała jak powoli upada na plecy. Wszystko wokół było poplamione osoką. Wszędzie trwał ruch i szamotanina, ale Puma patrzyła na brzydką, kwadratową twarz z masywną szczęką. Patrzyła na czarne oczy, które też spoglądały na nią ze zrozumieniem, a potem zgasły.
- Nie!!! - załkała - Nieeeee!!
Chciała zejść i zabrać Goryla. Spalić jego ciało, tak jak nakazywała tradycja. Nie pozwolić łowcom zjeść jego ciała. Chciała, ale nie mogła. Ich stado zbliżało się wycinając w pień łowców. Kruk. Nie mogła uratować Goryla, ale musiała uratować brata. Odwróciła się i na czworakach skierowała się w ciemność.


~~


Kap, kap, kap. Pełzła wąskim korytarzem. Kap, kap. To krew. Jej krew. Była ranna. Kap. Nie to nie ona, to Goryl. Kap. Nie znała go prawie. Czasami z nim rozmawiała, ale zwykle to były krótkie zdania. Rozkazy, meldunki. Kap, kap, kap. Jasnoczerwony strumień tryskający spod palców zaciskających ranę. Kap. Jednak była ranna. Jej dusza krwawiła jak rana Goryla. Kap, kap. Nie musiał umierać. Nie musiał brać udziału w tej misji. Kap, kap. To, co lubiła... oczy ofiary zachodzące mgłą, przez chwilą patrzące rozumnie, a potem martwe. Kap. Tylko, że teraz to były oczy przyjaciela. Kap, kap. Ilu jeszcze umrze? Ile par oczu zgaśnie? Kap, kap. Gorąca krew spływająca po twarzy. Kap, kap, kap. Nie, to nie krew, to łzy. Łzy uderzające o podłogę metalowego tunelu. Kap, kap. Płacz Pumo, płacz. Wylej wszystkie łzy. Póki jeszcze możesz. Póki jest ciemno i nikt cie nie widzi. Kap, kap. Potem będziesz musiała być silna. Kap. Poprowadź swoje Stado. Kap, kap, kap.
- Jest wyjście! - zawołał Skorpion – Muszę tylko wybić kratę. Słychać metalowy chrzęst i dźwięk metalu uderzającego o ziemię. Światło zalewa tunel.

Koniec stadium pierwszego

 

Perła by Bagheera

 



To już koniec. Oczywiście tylko pierwszej części. Rozdział wyszedł mi długi, na początku to miały być trzy różne, ale w końcu zlałyśmy w jeden. Jest, że tak to określę, grubo napakowany akcją, mam nadzieję, że wam się spodoba. Miałam wstawić na urodziny, ale no cóż, trochę się spóźniłam (urodziny miałam 16.01, trochę dziwnie słuchać ,,100 lat", kiedy sama pisze ,,100 lat" ^^) Ogólnie to wiele się wydarzyło. 9 obserwatorów, 5900 wyświetleń itp. Zbliżamy się do setki komentarzy, więc jak zwykle autor 100-ego komentarza dostaje możliwość zadania nam pytania o cokolwiek (oczywiście dotyczące naszego opowiadania). Zostałyśmy też nominowane po raz drugi do Liebster Award, za którą to nominacje dziękujemy i nasze odpowiedzi na nią ukarzą się w specjalnej zakładce.
Dziękuję, wszystkim za wzięcie udziału w ankiecie, która dobiegła końca. Najbardziej lubianą postacią jest Tukan – 30% głosów, potem Puma, również 30% (nie wiem za co ją lubicie, mi się ona nie podoba) Wilczyca-15%, i po 7% Lwica, Hiena i Łania.
Już ruszyła nowa ankieta (skomponowana jak zwykle przez Bagheerę) w której zdążyły już zagłosować trzy osoby. I jak zwykle zachęcam do zostawianie swojej opinii pod spodem w komentarzach.

Wiadomość z ostatniej chwili po sześciu godzinach pracy udało mi się w końcu stworzyć trzyminutowy trailer do "100 lat po centrum handlowym"
Dostępny będzie w podstronie o blogu, oraz łaskawie udostępnię go tutaj XD






Zawsze Wasza
Litka

niedziela, 22 grudnia 2013

Szaleniec


Tukan niepewnie cofnął się o parę kroków. Od początku podejrzewał, że odwiedzenie Trzmiela to głupi pomysł. Nosorożec chyba też stracił pewność siebie, a Hiena skryła się za Kią kurczowo trzymając się fragmentu jej bluzki. Na pozór identyczne twarze Pumy i Wilczycy nie wyrażały żadnych emocji.
- Urocze miejsce… - zagadnęła Żmija rozglądając się po dawnej wystawie różowej cukierni wzorowanej na bajkowym domku. Dach i ściany stanowiły plastikowe herbatniki, cukierki i wiele innych słodkości. Teraz wszystko było stare i przypominało bardziej chatkę babci-zombie, ale łatwo było sobie wyobrazić jak to miejsce wyglądało 100 lat temu. Nagle ze środka rozległ się łomot i cała szóstka odrobinę się cofnęła. Do szyby małego okienka ze zwisającymi szczątkami nakrapianej, różowej firanki przykleiła się czyjaś twarz. Znów seria dźwięków wywracanych mebli. W końcu w drzwiach stanął wyłysiały starzec, który wyglądał jakby jego ciało zaczęło się już rozkładać. Był strasznie wychudzony, tak jakby nie jadł nic od miesiąca. Najgorsze było jednak to, że jego ubiór stanowiły jedynie spodnie, a dokładniej to co z nich zostało. Jego naga pierś koloru zgniłej oliwki była cała pomarszczona. Wilczyca zakryła usta dłonią, aby nie powitać lokatora cukierni fontanną w postaci na wpół przetrawionego posiłku. Trzmiel uśmiechnął się pokazując liczne braki w uzębieniu. Nikt go nie odwiedzał od bardzo, bardzo dawna, co w sumie nie było aż takie dziwne.
- Co cię tu sprowadza? – spytał, a Wilczyca podążyła za jego wzrokiem chcąc odgadnąć do kogo mówi… a przynajmniej spróbowała to zrobić, bo każde oko Trzmiela patrzyło w innym kierunku.
- Jesteśmy z twojego stada. – uspokoił go Nosorożec
- Czekaj, czekaj! – starzec uniósł ręce, które zdawały się przypominać patyki – Ja cię chyba skądś kojarzę… Jak się nazywasz? Gawron? Delfin?
- Nosorożec.
- Ach! – wykrzyknął starzec podskakując tryumfalnie – Wiedziałem, że jakoś na W!
- Kuku. – mruknął Tukan stukając się w czoło, a Żmija zachichotała chyba trochę zbyt głośno. Puma przewróciła oczami i westchnęła, po raz setny zastanawiając się po co w ogóle tu przyszli.
- Jesteś synem Kangura, prawda? – spytał szaleniec
Nosorożec zacisnął pięści. Ręce mu drżały, ale starał się zachować spokój. Jego poziom zdenerwowania na dziś już dawno przekroczył limit.
- Tak. – wysyczał przez zaciśnięte zęby bijąc się z myślami czy nie trzasnąć starcem o ścianę albo przynajmniej nie rozkwasić mu nosa
- Tak… pamiętam cię. Jak ostatnim razem cię widziałem byłeś jeszcze małym gówniarzem…
Nosorożec spojrzał na niego ze zdziwieniem. Ostatnim razem widzieli się miesiąc temu. Trzmiel spojrzał na pozostałych tak jakby dopiero teraz ich zauważył.
- Och! Nasze kochane przywódczynie! – podbiegł do Pumy i przyłożył jej dłoń do ust w geście dżentelmeńskiego pocałunku. Bliźniaczka pospiesznie wyrwała rękę i otarła ją o bluzę.
- A ty kim jesteś? – mężczyzna w mgnieniu oka znalazł się przy Kii i zaczął przyglądać jej się krytycznie – Nigdy cię tu nie widziałem… - to mówiąc wziął w zasuszoną dłoń jeden z jej ciemnych loczków i zaczął z zaciekawieniem nawijać go sobie na palec.
Kia przebiegła spłoszonym wzrokiem po pozostałych, jednak dostrzegła tylko oburzone spojrzenie Tukana, który nie był zadowolony, że pozwolono Trzmielowi podejść do niej tak blisko.
- Więc… Trzmielu? - zaczęła Puma
- Hm? – szaleniec poniósł wzrok, a Kia skorzystała z okazji i oddaliła się na bezpieczną odległość
- Chodzi o… świat na zewnątrz. – powiedziała Wilczyca stając u boku siostry – Czy to prawda, że tam byłeś?
Mężczyzna zamyślił się i na chwilę zamknął oczy głęboko nad czymś myśląc. Kiedy wreszcie na nich spojrzał, a przynajmniej tak im się wydawało, bo zez skutecznie uniemożliwiał stwierdzenie, gdzie dokładnie patrzył, był śmiertelnie poważny.
- Tak. – powiedział w końcu – Byłem tam. To przeklęte miejsce.
- A czy mógłbyś nam o nim opowiedzieć? Jak tam jest?
Stary szaleniec przysiadł na kupce gruzu co wróżyło długą i pełną gwałtownych zwrotów akcji opowieść.
- To nie prawda co mówią ludzie. Poza centrum nie ma pustki, a bogowie już dawno zapomnieli o tamtym świecie… Panują tam kłamliwe prawa, które zaciemniają duszę i umysł. Nic nie jest takie jak się wydaje. Dobre jest złem, przyjaciele są wrogami, życie jest śmiercią, początek jest końcem… To piekło…
- A dokładniej? – Nosorożec kucnął obok Trzmiela z wyrazem głębokiej pustki na twarzy
- Nie da się tego opisać słowami…
- A co z potwornymi bestiami? Czy naprawdę istnieją? – wtrąciła Żmija i natychmiast tego pożałowała
Starzec odwrócił głowę i otarł oczy symulując zmęczenie, ale i tak wszyscy domyślali się, że były to łzy. Po chwili wyjął z kieszeni coś zwinięte w małą kulkę. Kiedy rozchylił palce okazało się, że był to rzemyk z paroma szklanym koralikami.
- Mniej niż trzydzieści lat temu… - Trzmiel pociągnął nosem jak małe dziecko – zakochałem się z wzajemnością w pewnej pięknej kobiecie. Nazywała się Perła. Pochodziła z Czerwonej Watahy - stada mieszkającego przy sklepie jubilerskim. I to właśnie był nasz największy problem. Byliśmy z różnych stad, więc nie mogliśmy być razem. To przecież zakazane… Pragnęliśmy znaleźć miejsce, gdzie moglibyśmy już na zawsze być razem bez względu na nasze pochodzenie. Wtedy wpadłem na pomysł wyjścia z centrum… To była najgorsza decyzja w moim życiu… Ona mi zaufała, a zawiodłem je obie.
- Obie? – zdziwiła się Puma
- Tak… obie. Perła podczas naszej wyprawy w poszukiwaniu raju urodziła mi dziecko. Śliczną błękitnooką dziewczynkę… Kilka dni potem natknęliśmy się na grupę… demonów. Wyglądali jak ludzie, zachowywali się jak ludzie, lecz nie byli nimi ani trochę. Byli znacznie groźniejsi od potworów, które tam spotkaliśmy i przemawiali dziwnym językiem, którego nigdy wcześniej nie słyszałem… To był znak, który miał nas przed nimi ostrzec, ale spostrzegliśmy się, kiedy było już za późno, o wiele za późno. Zabili ją bronią potężniejszą od naszej, bronią, która pluje metalowymi kulkami i ogniem, a potrafi zabijać z daleka. Mnie wraz z córką udało się uciec i powrócić tutaj. Myślałem, ze nie zdążę i ona umrze, ale była silna i nie dała się tak łatwo. Kiedy wróciłem opowiedziałem wszystko waszemu ojcu, – tu spojrzał na Wilczycę i Pumę – ale nie uwierzył mi i nie chciał mi pomóc. Pozostało tylko jedno wyjście… oddałem moją małą córeczkę Czerwonej Watasze i nakazałem, aby wychowali ją na dzielną i niezależną kobietę… taką jak jej matka.
Bliźniczki wymieniły spojrzenia niepewne czy można zaufać staremu Trzmielowi.
- Nie idźcie tam, jeśli jeszcze macie resztki rozumu w głowie… bo cena jaką przyjdzie wam zapłacić za wyjście z centrum jest wysoka. Nie warto ryzykować i tracić tego co w życiu najlepsze.
Trzmiel przez chwilę milczał, a kiedy uniósł głowę w jego zezowatych oczach znowu płonęły wesołe iskierki.
- Hej! – wykrzyknął - Co my tak stoimy?! Może tak wejdziecie i się rozgościcie?
- Ekhem… nie, dziękujemy. – powiedziała Wilczyca – Nie skorzystamy.
Dziewczyna ponownie spojrzała na swoją siostrę, a między nimi ponownie przebiegła krótka bezsłowna rozmowa… Decyzja była już podjęta. Musiały uratować Kruka bez względu na wszystko.





Trzmiel by Cammie




Ja też pragnę was przeprosić za tą długą przerwę D: Niestety nie miałyśmy czasu nic napisać w nawale sprawdzianów i kartkówek. Mam nadzieję, że wstawiając dwa rozdziały pod rząd wam to wynagrodzimy. Również zachęcam do wypełnienia ankiety na dole strony dotyczącej ulubionego bohatera :D Na razie wygrywa Tukan z 4 głosami, natomiast Wilczyca i Puma mają po jednym. Zdradzę, że moją ulubioną postacią jest Lwica :)

Bagheera

sobota, 2 listopada 2013

Krew

 Puma stała naprzeciwko człowieka. Małego człowieka. Który się jej nie bał. Wcale. Po raz pierwszy.
Drobny chłopak, mniej więcej w wieku Pumy, chociaż niższy od niej o głowę po prostu się patrzył i uśmiechał. Jakby nie wiedział, że dziewczyna, która za nim goniła, może go zabić w mgnieniu oka?
Stał, lekko zasapany i uśmiechał się zadowolony z wyścigu. Kawałek mięsa, który udało mu się oderwać wypadł mu w czasie szalonej pogoni, ale chyba nie za bardzo się tym przejął.
Było szaro, ale jasno. Kurz i pył tworzył mleczną mgłę. Nie przeszkadzało to światłu.
Nie takiemu do, którego przywykła Puma, żółtemu, nieprzyjemnemu i rażącemu światłu, tylko miłemu, białemu i pięknemu. Żywemu.
Światłu, które przebijało się przez jasne tumany, a wszystko wydawało się bajkowe i nierealne, ale piękne, tak jak w książkach.
Dziewczyna podziwiała. Światło we mgle było piękne. Tak piękne, że Pumę ścisnęło coś w środku. 
Zapomniała o walce i zabójstwie. Po prostu patrzyła.
Ze sklepów, zaczęli wychodzić inni. Uśmiechali się. Wszyscy.
Jakby nigdy nic zaczęli siadać na czerwonych,  zakurzonych fotelach. Chłopak, za którym goniła wskazał ręką, by również usiadła.
Dziewczyna bezwiednie wykonała polecenie wpatrując się w niego jak w transie.


~~



Łania skradała się. Musiała to zrobić za Dnia, by nikt jej nie zauważył. Nie zaczął podejrzewać. Wiedziała, gdzie jest to czego szukała. Kilka dni temu, w dniu polowania i zniknięcia bliźniaczek, Świstak sam kazał jej odnieść zdobyte przez myśliwych trofea. Już wtedy się zastanawiała, ale nie była zdecydowana. Teraz wszystko było zaplanowane.
Wydawało się, że ktoś szedł, więc ukryła się za filarem. Nikt się nie pojawił. To tylko nerwy, uspokajała się Łania.
Skręciła do Rossmanna. Pusto. Nikt nie wystawił tutaj straży. No, bo po co? Nikt nie pomyśli nawet, że ktoś ze stada zechce stąd coś zabrać. Po za tym Łania nie chce nic zabierać. Tylko raz tego użyje i zwróci.
Nikt się nie dowie.
Otworzyła ladę. Przedmioty, które tu zaniosła pięć dni temu, były tam nadal. Wszystkie i jeszcze kilka innych.
One nie były potrzebne, ale w rogu, wyodrębniony od reszty leżał zbroczony krwią nóż.
Łania uśmiechnęła się mimowolnie, ważąc broń w ręku.



~~



Jake, chłopak, którego ścigała Puma, przeniósł jej jedzenie. Dziwne, małe, kolorowe kulki. Puma na początku pomyślała, że jakimś cudem Małe Stado nauczyło się wyjmować litery z książek, bo na wszystkich tabletkach napisana była literka "M". Jednak porzuciła tą, teorie, bo w takim razie powinny być i inne litery alfabetu. Doszła do wniosku, że to są tak często opisywane w książkach "słodycze".
Słodycze były twarde, lecz bardzo, bardzo dobre. Ale małe. Puma chciała więcej, ale zauwarzyła, że inni patrzą na tajemnicze tabletki ze źle skrywanym porządaniem. Pokonawszy pragnienie podała miskę reszcie. Wszyscy bardzo chcieli przyjąć poczęstunek, ale nie robili tego, tylko niepewnie patrzyli w stronę Jake'a. Chłopak  wzruszył ramionami i skinął głową. Jednak nikt  nie kwapił się by sięgnąć po smakołyk. Jedna dziewczyna pokazała ręką, na miskę, sugerując by Puma się do nich dołączyła. Zgodziła się. I nagle wszyscy, nie wyłączając Jaka, zaczęli sięgać do wspólnej miski i napychać sobie usta, słodkim pokarmem. Miska była duża i choć zostało opróżniona bardzo szybko wszyscy czuli się syci.
 - Macie dziwne imiona. - zauważyła Puma, chyba po raz pierwszy się odzywając. Wcześniej ona i reszta, zachowywali się, tak jakby albo nie umieli mówić, albo rozmawiali w innych, nieznanych sobie nawzajem językach. Tylko Jake przedstawił się i zaproponował poczęstunek, a Puma odpowiedziała wtedy tylko nieufnym skinieniem głowy.
Teraz jedzenie, jakby złamało bariery.
- Dziwne? Niee... - powiedziała dziewczyna siedząca obok - A ty jak się nazywasz?
- Puma. - odpowiedziała Puma
- To dopiero dziwne imię. - zauważył Jake
- Przecież to zwierzę! - roześmiał się ktoś inny
Puma była oburzona. Oczywiście, że zwierzę. Przecież imiona brali z Wielkiego Atlasu Zwierząt. Miała ochotę już wylać swoje oburzenie na zebranych, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. To było inne plemię. Musieli mieć więc inne imiona. Tak jak Lwica, która nazywała się jakoś inaczej, zanim wstąpiła do ich stada. Puma spróbowała sobie przypomnieć jej stare imię, ale nie mogła. A może nigdy go nie znała?
Zresztą... Kia też, to na pewno nie zwierzę. Córka króla Parkingu już wyjaśniała, że imiona w jej stadzie biorą się od nazwy metalowego pudełka, w którym mieszka dana osoba. Swoje "domki" nazywała jakoś dziwnie.. "samoidy"? "samobiegi", ,,samochody"?
A Wielkie Stado? Przecież oni bez przerwy nazywali się imionami jedzenia. Puma nigdy tego nie zrozumiała. No bo  mieć na imię Makaron? Albo Puszka? Po prostu śmieszne...
Teraz furię bliźniaczki, zastąpiła ciekawość, której natychmiast dała upst.
- Skąd bierzecie swoje imiona? - zapytała, i po chwili sprostowała - To znaczy... czy macie jakiś obrzędy z tym związane i skąd wiecie jak nazwać dziecko?
Widać było, że zaskoczyła Małe Stado tym pytaniem, bo zaczęli się przekrzykiwać i na przemian mówić, jakieś nielogiczne rzeczy.
- No...
- Po prostu... 
- Rodzice wybierają... jakieś, które się podoba - niezgrabnie odpowiedział mężczyzna siedzący naprzeciwko
- Właśnie...  - potwierdził głos z tłumu
- Ale, skąd rodzice wiedzą, jakie imię nadać dziecku? Sami je wymyślają?
- Nie. - odpowiedziała, dziewczynka, mniej więcej w wieku Hieny - To przecież głupie. Imiona już są wymyślone i nikt nie wymyśla innych. Imiona mają bohaterzy plakatów z Repertuaru i nie ma innych.
Tłum przytaknął.
Puma strasznie chciała zobaczyć ów repertuar, bo myślała, że jest to coś w rodzaju książki. Jej prośba została rozpatrzona pozytywnie. Po drodze Puma dowiedziała się, że otaczający ją ludzie, czyli około trzydziestu osób, stanowią całe Małe Stado. Dziewczyna pomyślała, że nazwa, Małe Stado, jest jednak trafiona, pomimo, że początkowo miała oznaczać niewielki wzrost Jake'a i jak wtedy myślała również reszty. Przy czym okazało się to całkiem mylne, bo połowa Małego Stada była wyższa lub mniej więcej tego samego wzrostu, co Puma.
Repertuar, nie okazał się książką. Okazał się wielką ścianą, poobklejaną kolorowymi plakatami. Na plakatach rzeczywiście były historie.

Planeta Krwi
Kosmiczny prom Alaska miał niespodziewana awarię. Załoga zdecydowała się na przeprowadzenie awaryjnego lądowania, na wrogiej planecie Issaac. Rozpoczyna się walka z czasem, a kapitan Grove March wraz z dwójką oficerów, mechanikiem oraz swoją trzynastoletnią córką Kate zniknął w tajemniczych okolicznościach. Bez mechanika naprawa statku jest niemożliwa. Jake i Adam postanawiają wyruszyć z na poszukiwanie zaginionych członków załogi. Czy im się uda ocalić siebie i najbliższych? A może odnajdą w tej wyprawie coś ważniejszego?

W kinach od 26 lutego 2089 roku!


Puma przeczytała to na głos, a gdy dochodziła do jakiegoś imienia któraś z osób radośnie dawała znaki, że właśnie została wyczytana. Czytając tą i jeszcze kilka reklam Puma, zapoznała się, ze wszystkimi członkami stada.
Okazało się, że ośmioletnia dziewczynka, która powiedziała Pumie o repertuarze nazywa się Jessica.



~~



Płetwal leżał na kupie ubrań pod ścianą w ich "mieszkaniu" czyli małym barze " Fry&Eat".
Śmierdział. Łania powstrzymała odruch wymiotny i zmusiła się do uśmiechu.
- Gdzie byłaś?- zapytał jej mąż grubym i szorstkim głosem
- Musiałam... za potrzebą... - odpowiedziała dziewczyna, patrząc w bok, by przypadkiem się nie zdradzić.
- Kładź się. - rozkazał Płetwal. Łania posłuchała, przed tym jednak nie zauważalnie wsunęła nóż pod poduszkę.
Posłanie z ubrań było brudne.
Ledwo pokonując opór i obrzydzenie, Łania położyła się obok męża



~~



Puma zeszła na swoje piętro. Najpierw udała się do sklepu meblowego, ale Wilczycy już tam nie było.
Znalazła ją, razem z Lwicą, Hieną, Żmiją i Kią w windzie. Przez górny właz rozmawiali z nimi Nosorożec, Tukan i Szakal. Gdy ją zobaczyli zaniepokojony Nosorożec zapytał:
- I co?
Puma domyśliła się, że Lwica i Żmija opowiedziały mu już, o jej pościgu.
Wcześniej nie zastanawiała się, co dzieje się na dole.

Po zabawie w czytanie plakatów wszyscy poszli do "salikinowej" , gdzie stały rzędy bardzo miękkich i wygodnych krzeseł.
Małe stado składało się z miłych i bardzo dobrych osób. Wszyscy, szczególnie Jake, który uważał, że dziewczyna jest jego gościem, byli bardzo życzliwi w stosunku do Pumy. Jak się okazało poczęstowali, ją resztkami swoich zapasów. Co prawda, Jake mówił, że mają jeszcze sporo "batonikóf" i innych słodkości, ale Puma nie dała się zwieść. Jedzenie kończyło się w całym centrum, i rajskie jedenaste piętro nie mogło być wyjątkiem. Inaczej po co im było podkradać mięso u innego stada?
Żeby ofiarować komuś jedzenie, w sytuacji, gdy sam znajdujesz się na skraju głodu, trzeba być niezwykle uprzejmym i gościnnym. Albo głupim.
Puma zapytała ich o broń. Broń to podstawa, kiedy chce się walczyć o jedzenie. A taka walka ich wkrótce czekała, tego Puma była pewna. Zapytała, tak po prostu. Gdyby mieli lepszą broń, może sama by z niej skorzystała, a jeśli gorszą zaproponowałaby im ładowarki, albo nowo odkryte "brzypinki do roferów".
Nie oczekiwała takiej odpowiedzi. Zapytali:
- Po co?
Byli tak pokojowym stadem, że nawet nie widzieli konieczności posiadania broni. Prawdopodobnie nie widzieli co się działo pod spodem, w centrum. Odgrodzeni od reszty przez plemię Pumy nie wykształcili umiejętności walki.
Wcześniej dziewczyna zastanawiała się, dlaczego ojciec zachowywał Małe Stado w takiej tajemnicy, nawet przed własnymi córkami.
Teraz, nagle ją olśniło. Był tam, był na jedenastym pietrze. I poznał tych ludzi. Jake'a, Jessice i innych.
I zrozumiał, tak jak ona przed chwilą, że tamten świat, jest zbyt piękny, zbyt misterny, pełen dziecięcej naiwności. Gdyby sprowadzić Małe Stado do centrum. Pokazać polowania, ciemność, strach, to czar niewinności by prysł.

- I co? - powtórzył Nosorożec.
- To był łowca z Wielkiego Stada, jakimś cudem przedostał się na nasze piętro. Już go załatwiłam, ale trzeba wzmocnić ochronę.- skłamała Puma.
Nosorożec zmarszczył czoło i szybkim krokiem oddalił się, prawdopodobnie, porozmawiać ze strażnikami. Mogli mieć problemy, ale nie duże, więc Puma nie bardzo się przejmowała.
Tukan i Szakal poszli za Nosorożcem.
 Puma wskoczyła do windy.
-Co zrobiłaś z ciałem - zapytała Lwica
-W trakcie walki wypadł za barierkę, więc prawdopodobnie leży gdzieś na dole, o ile ktoś go jeszcze nie znalazł - znów skłamała Puma. Skłamała, wiedząc, że musi skłamać, ale i tak było jej ciężko.
"Powiem Wilczyce"- pomyślała-"Potem, kiedy będziemy same" Wtedy jeszcze dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że ta chwila samotności nastąpi po bardzo, bardzo długim czasie, kiedy wszystko zmieni się na tyle, że ta tajemnica utraci wartość.
Teraz jednak Puma o tym nie wiedziała i w przytulnej windzie opowiadała zmyśloną historię walki z Łowcą z Wielkiego Stada.



~~



Płetwal chrapał. Nareszcie. Łania zsunęła z siebie jego ciężką nogę, tak by go nie obudzić.
Potem jak najszybciej oswobodziła się z brudnej pościeli i nałożyła ubranie.
Czuła, że śmierdzi, wszędzie, gdzie ją dotykał. Sięgnęła po nóż. Rękojeść dziwnie leżała w ręku.
Uklękła przed mężem i obróciła go delikatnie na plecy. Wiedziała, że musi to zrobić.
Widziała, że to zrobi, ale ociągała się.
Odchyliła mu głowę.
Teraz, albo nigdy, pomyślała.
Przesunęła  nożem po skórze. Delikatnie, przymierzając się.
Nagle otworzył oczy. Nacisnęła na krtań.Trysnęła krew. 
Próbował się wyrwać i odepchnąć ją.
- AAAaaayyyhggghhggtyyy!!! - próbował krzyczeć
Piłowała.
-Yghhhhyyyt! - zacharczał, z szyi razem z ciemną krwią wydobywały się bąble powietrza.
Piłowała dalej, naciskając na tępy nóż.  Zacisnął swoje zakrwawione palce na jej ręce, próbując ją zatrzymać.
Chciał żyć. Ale było już za późno. Był z byt słaby.
Łania nie przestawała ciąć jego szyi... Coraz szybciej i mocniej bez względu na trzymającą ją rękę.
Popatrzyła mu w oczy. Wybałuszone gały wpatrywały się w nią z przerażeniem.
Uścisk ręki osłabł. Z gardła przestały dobiegać gulgoczące dźwięki. Łania przestała piłować. Strzepnęła z nadgarstku rękę byłego męża. Wstała.
 Nic się nie zmieniło. Nadal leżał na kupie śmierdzących ubrań i sam cuchnął potwornie. Tylko, że jeszcze godzinę temu jego gardło nie było zmasakrowanym mięsem. Trochę wyżej była twarz, tak samo brzydka i zdeformowana. Oczy nadal miał otwarte i wybałuszone, a z ust ciekła krew.
Dookoła niczym aureola zaschnięta czerwona plama. Łania popatrzyła na swoje dłonie. Całe jej ubranie, ręce, twarz były ubrudzone w kleistej cieczy.
Nawet nie wiedziała, że może być tyle krwi. Nie była myśliwą, nie zabijała. Dotąd.
Jeszcze raz popatrzyła na swoje ręce i pobiegła do łazienki, by się umyć.
Nie z krwi, tylko ze smrodu.





Lwica by Bagheera




Czwartek... dodaję "trochę" później niż zamierzałam....
Miałam brak weny. Zaczęłam czytać Wiedźmina, który okazał się pierwszą, od bardzo dawna, książką, której zakończenia się nie domyślam. Uświadomiłam sobie, że ja nigdy nie napiszę książki, której kńca bym nie znała...
Miałam ochotę, rzucić pisanie na zawsze, ale już mi przeszło.
Choć wiem, że 100 lat nie dorasta wiedźminowi o pięt, to trzeba ćwiczyć i... Może... Kiedyś... ale to tylko takie moje osobiste marzenia...
Więc, przepraszam za to opóźnienie szczególnie naszych stałych czytelników, których jest już cztery!!! To naprawdę wielkie osiągnięcie ^^

Mamy 4000 wyświetleń!!!

Rozdział krwawy, ale mam nadzieje, że to nie przeszkadza. Od dłuższego czasu bez-przerwy myślałam o tym jak to jest poderżnąć komuś gardło. I po prostu musiałam, musiałam o tym napisać.


Dziękuję tez wszystkim, którzy czytają i komentują...
A właśnie... by bym zapomniała
Wzorem autorek kukiełek losu ( bardzo fajny fanfiction, polecam) ogłaszam, że autor 50 komentarza, może zadać nam dowolne pytanie dotyczące fabuły na adres:
mój - litlit@op.pl
lub Bagheery - chomiczynka6@o2.pl
Zawsze Wasza
Litka

niedziela, 27 października 2013

Sen


Wilczyca stała przy jednej z kolumn na dziewiątym piętrze i spoglądała obojętnie na resztki barierki i to, co za nią się znajdowało. Spoglądała na swój świat. Świat, w którym żyła od początku. Od zawsze. Zastanawiała się czy istnieje jeszcze jakieś inne miejsce, gdzie też żyją ludzie i może… nagle coś ściągnęło jej uwagę. Ciche, prawie bezgłośne kroki. Przez szesnaście lat swojego życia zdążyła nauczyć się rozróżniać kroki większości osób ze stada, więc doskonale wiedziała, że zbliża się jej siostra. Dziewczyna powoli odwróciła się i… zamarła w bezruchu. Ubranie Pumy było całe w strzępach, spod których wyłaniało się nagie, zakrwawione ciało. Jej oczy błyszczały dziwnym blaskiem, który mroził krew w żyłach, a twarz wykrzywiał złowieszczy grymas. Wilczyca cofnęła się o krok. Z ciemności spowijającej resztę piętra wyłaniały się kolejne postacie. Byli to ludzie, których dobrze znała. Postąpiła jeszcze kilka kroków do tyłu. Wśród nich udało jej się wyłapać kilkoro z jej przyjaciół – Żmiję, Hienę i Geparda, a także jej ojca. Ciała wszystkich były zmasakrowane, a ubrania zwisały w strzępach. Kolejne dwa kroki. Bliźniczka coraz bardziej zbliżała się do barierki. Puma zaśmiała się cicho głosem, który zdecydowanie nie należał do niej, cały czas posuwając się do przodu. Do wściekłego tłumu dołączało coraz więcej osób tak, że w końcu zapełnione było prawie całe piętro. Wilczyca rozejrzała się z obawą i ponownie cofnęła kilkanaście centymetrów. Puma najwyraźniej tylko na to czekała, bo w mgnieniu oka znalazła się przy swojej siostrze. Wilczyca poczuła mocne pchnięcie. Krzyknęła z zaskoczenia i poczuła, że spada. To dziwne uczucie bezwładności i braku gruntu pod stopami zaczynało ją coraz bardziej irytować, bo podłoga nie zbliżała się ani trochę. W końcu dziewczyna z głuchym uderzeniem upadła na zimną posadzkę. O dziwo nic jej się nie stało. Wilczyca dokładnie obejrzała nogi i ręce, ale nie było na nich ani śladu złamania lub choćby draśnięcia.
- Tam jest! Łapcie ją! Nie pozwólcie jej uciec! – głosy należały do łowców z Wielkiego Stada, którzy jakimś cudownym sposobem znaleźli się, aż tutaj. Wilczyca nie zdążyła nawet złapać oddechu. Zaczęła biec w głąb piętra, które oświetlały lampy na suficie. Nawet nie zauważyła, kiedy nastał Dzień. Wtem dostrzegła grupę umięśnionych młodzieńców. Przystanęła oddychając głęboko i uśmiechnęła się lekko. Po raz drugi w ciągu paru godzin gang Nosorożca miał uratować jej życie. Łowcy zbliżali się nieubłaganie, ale Wilczycy wydawało się, że nie ma się czego obawiać… dopóki nie zobaczyła wyrazu twarzy swojego wybawcy. Jego mina nie należała do kogoś kto ratował życie swojej przyjaciółce. Dziewczyna dziękowała bogom, jeżeli w ogóle istnieli, za to, że zorientowała się w porę i uciekła w bok. Nagle, kiedy biegła pustym pasażem, z góry zeskoczyła Lwica zagradzając jej drogę.
- Gdzie się wybierasz?! – warknęła i zaatakowała ją nożem
Bliźniaczka syknęła z bólu i osłoniła dłonią krwawiące ramię. Ze złością i lekką obawą stwierdziła, ze nie ma przy sobie ładowarki. Zanim kobieta zdążyła zadać kolejny cios Wilczyca odwróciła się i zaczęła uciekać w inną stronę. O wiele bardziej wolała mierzyć się z Wielkim Stadem niż z Lwicą. Przed nią pojawił się znajomy kształt lewitujący w powietrzu. Dziewczynie wydawało się, że już go gdzieś widziała i nie myliła się. Było to stworzenie wzięte przez nią za anioła. Zbliżało się z każdą sekundą, ale też z każdą sekundą rosło. Kiedy było już tylko parę metrów od niej Wilczyca spostrzegła, że zwierzę niesie ze sobą pasażera na gapę.
- To wszystko przez ciebie! – krzyknęła Kia siedząc na dziwacznym stworzeniu – To twoja wina! To przez ciebie moje stado zginęło!
Wilczyca poczuła nagły napływ złości i pogardy. Przecież ona nic nie zrobiła! A nawet próbowała pomóc!!!
Ale Kia mówiła, że jej stado wyginęło czyli ich plan musiał się nie udać.
-Więc, Kruk umarł?- zapytała bezwiednie Wilczyca.
- Zgadłaś! – warknęła Kia zeskakując na ziemię. Trzymała w ręce potężną broń, jaką posługiwali się mieszkańcy podziemnego królestwa. Nagle obok niej pojawił się… nie… to było niemożliwe… Flaming! Wilczyca zaczęła gorączkowo myśleć skąd on się tu wziął. Przecież razem z Pumą go zabiły kilka lat temu. Czy Kia dysponowała straszliwą mocą ożywiania ludzi? Dziewczyna rozejrzała się z niepokojem. Otaczało ją oraz więcej osób, których w ogóle już nie powinno być na świecie. Kameleon, Kangur, a nawet Surykatka! Wszyscy oni zbliżali się tak jak jej stado jeszcze nie dawno zbliżało się na dziewiątym piętrze. Zaciekłe miny, krwawiące ciała i groźne krzyki. Dziewczyna przykucnęła na ziemi i skuliła się. Pozostało jej tylko oczekiwać na śmierć.


~~


Wilczyca ocknęła się i rozejrzała się nie podnosząc głowy. Znajdowała się w sklepie meblowym na dużym małżeńskim łożu. Z bólem odwróciła się w prawo i zobaczyła małą, zwiniętą w kulkę sylwetkę jej brata. Dziewczyna przestraszyła się, że leżąc na łóżku wraz z nim może mu tylko zaszkodzić, więc spróbowała wstać. Po kilku nieudanych próbach postanowiła po prostu stoczyć się z łóżka. Jej ciało boleśnie uderzyło o drewniany parkiet. Jęknęła cicho i zwymiotowała. Postanowiła ignorować ból i nieprzyjemny smak w ustach, a zastąpić go radością, że zdążyła zwymiotować na podłogę, a nie na przykład na Kruka. Bliźniaczka długo leżała na lewym boku wpatrując się tępo we wnętrze sklepu i plamę wymiocin na pierwszym planie. W końcu przekręciła się na plecy nad nią wisiała wielka rozmazana chmurka, która po chwili intensywnego wpatrywania się w nią przecięła się na dwie części i zaczęły nabierać odpowiednich kształtów i wymiarów, aż wreszcie przekształciły się w dwie postacie.
- Wyglądasz już trochę lepiej… - stwierdziła wysoka, chuda kobieta o krótko ściętych blond włosach sterczących na wszystkie strony. Tam gdzie powinno być jej prawe ucho znajdowały się tylko rozszarpane i już dawno zabliźnione kawałki mięsa, natomiast w drugim, całym uchu pobłyskiwał duży kolczyk w kształcie kółka. Wilczyca namyślała się chwilę, kim mogła być owa osoba, po czym z ulgą stwierdziła, że ma przed sobą Lwicę.
- Może przeniesiemy ją do windy? – spytała, co najmniej o połowę młodsza dziewczyna o jasnych włosach związanych kawałkiem bandaża w koński ogon - Żmija
- Gdzie jest Puma? – wydusiła Wilczyca – Chcę ją zobaczyć…
Lwica i Żmija wymieniły spojrzenia.
-Ona... - powiedziała powoli Żmija, jakby dobierając odpowiednie słowo - Poluje. Tak, ona poluje...



~~


Puma wyjrzała zza ściany. Miała przed sobą zapomniane przez wszystkich jedenaste piętro, a przynajmniej jego niewielki fragment, bo reszta została zasypana. Niewielka przygarbiona postać mknęła pasażem odwrócona do niej plecami. Ojciec zawsze powtarzał, że nie ma tutaj niczego po co warto tu wchodzić. A jednak się mylił, ktoś tutaj mieszkał. Mieszkał tu i kradł ich jedzenie, które oni musieli zdobywać, narażając życie. Puma przypomniała sobie historie z dzieciństwa, gdy bawiły się razem z Wilczycą. Schowały się wtedy i  niechcący, zobaczyły jak nieznany mały człowiek próbował oderwać kawałek mięsa od jakiegoś ciała. Oczywiście wtedy bliźniaczki wyskoczyły z ukrycia i pobiegły do Świstaka płosząc przy tym złodzieja.
Świstak nie uwierzył im i ogłosił zaniepokojonemu stadu, że jego córkom coś się przywidziało, a dziewczynkom kazał zapomnieć o tym co się wydarzyło i nigdy nikomu nie opowiadać. 
Teraz Puma zauważyła, że wtedy, gdy ten mały knypek uciekał pobiegł w przeciwną stronę niż schody prowadzące na dół. Nie mógł być, ani z Wielkiego Stada, ani z jakiegokolwiek innego. Mieszkał na jedenastym piętrze. Tam gdzie zakazał wchodzić Świstak. Dziewczyna zaczęła podejrzewać, że jej ojciec wiedział o tym "Małym Stadzie", ale nie rozumiała, dlaczego to ukrywał i pozwalał im kraść jedzenie. Puma napięła mięśnie i ile sił w nogach pognała za zgarbionym człowieczkiem.


Lwica i Kia by Cammie





Przepraszam za to, ze nie dodałam wczoraj, ale byłam u babci. Ech... jak te plany potrafią się zmieniać... :/ Miałam napisać w piątek, a dziś opublikować bonusowy (z okazji moich urodzin), ale jak widać nie wyszło, bo nie dość, że jeden opóźniony to jeszcze krótki. No ale cóż... przynajmniej udało mi się wstawić w niedzielę rano ;D. Niedawno mieliśmy 3800 wyświetleń! To dużo jak na 3 miesiące ^^. Przypominam o komentarzach ( i naprawdę jest wdzięczna za to, że jest ich coraz więcej :D), obserwowaniu bloga, dodawaniu opinii i  przesyłaniu rysunków.Wczoraj dostałam jeden od mojej utalentowanej przyjaciółki i współautorki innego bloga - Cammie ;). Mam nadzieję, że to, że jakaś inna osoba niż autorki przesłała swoją pracę zachęci was do brania udziału w konkursie. Mam do was prośbę, abyście zachęcali do czytania swoich znajomych, jeśli oczywiście nasz blog wam się spodoba :).

Bagheera